Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość messy

maz i On..

Polecane posty

Gość burza w szklance wody
ciekawe, czy to sumienie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość burza w szklance wody
A tak poglądowo to podaję lekturę takich jak Ty niezrozumianych, niechcianych i niedocenianych.... http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4475609 http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4181501 http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=4850259 Nie są to wszystkie tematy, jest tego hohoho i jeszcze trochę. Nie Ty pierwsza i nie ostatnia. A więc może warto zweryfikować swoje poglądy.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wionetta45il
Burza w szklance wody nie oceniaj cudzego małżeństwa miarą swojego, wam się udało uratować wasze, autorka topiku ma dość i ja ją rozumiem. Ile można czekać na królewicza aż się obudzi by coś robić z marazmem w małżeństwie autorka napisała że starała się 8 lat jak dla mnie to wystarczająco długo. Teraz królewicz czyli jej mąż się obudził, czy autorka w dalszym ciągu ma skakać wokół swojego męża bo on już teraz che, tylko gdzie tu pewność ze on się zmieni na lepsze, na dłużej? Ja w każdym razie jej nie widzę. Pozdrawiam messy i nie daj się ani tu na tym topiku ani w życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie dziewczyny... Jestem facetem ale mam nadzieję , że przyjmiecie mnie do swego „ grona „ , ponieważ jestem obecnie w identycznej sytuacji jaka została opisana na tym forum. Dokładnie mówiąc moja sytuacja jest taka jak „Pana X . Poza tym tak samo jak większość z was przebywam poza granicami naszego kraju. Mieszkam w Niemczech , a konkretnie w Berlinie . Niestety różnica jest taka , że kilka dni temu moja ukochana ugięła się pod naporem obietnic , zapewnień i usilnych błagań swego męża i postanowiła dać mu kolejną szansę ...co oczywiście oznacza , że ją straciłem i teraz serce rozrywa mi z bólu :-( Moja historia była taka . Przez kilka lat byłem w toksycznym związku , który wykańczał mnie psychicznie . Były rozstania i powroty . Niestety przysłowie „ nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki „ w moim przypadku również się potwierdziło . W każdym razie doszło do definitywnego rozstania i pomimo tego , że pamiętałem , iż ten związek rozpadł się nie bez powodu to i tak długo cierpiałem . Nie myślałem , że kiedykolwiek się jeszcze zakocham , aż tu nagle pojawiła się ona . Jak się poznaliśmy od razu wprost mi napisała , że ma męża i dwójkę dzieci ale jej małżeństwo delikatnie mówiąc od 3 lat nie funkcjonuje zbyt dobrze i jeśli nic się nie zmieni to zakończy ten związek . Byłem wówczas singlem , więc przyznaję szczerze , że jak usłyszałem , iż ona ma męża i dzieci to nie myślałem poważnie o tej znajomości . Jednak pisaliśmy do siebie dalej , potem były telefony . Pierwszy raz jak do niej zadzwoniłem do rozmawialiśmy od 21 do 7 rano !!! Opowiadała mi o swoim małżeństwie . Było wprost identyczne jak u messy . Taki sam typ faceta . Takie same zachowania . Ubliżanie , wyzwiska , poniżanie , zero czułości , prezentów na urodziny . Facet miał przy sobie mega uczuciową i dobrą kobietę , zrobił jej dwójkę dzieci i był święcie przekonany , że ma ją na zawsze a ona z uwagi na dzieci nigdy nie odważy się go zostawić . Ona wielokrotnie go prosiła by zmienił swoje zachowanie . Nic to nie dawało . Były tylko kolejne obietnice , zapewnienia a po jakimś czasie i tak wszystko wracało do normy . Przez pierwsze 3 miesiące tylko słuchałem ale nie powiedziałem ani jednego złego słowa na jej męża . Nie chciałem po prostu mieszać komuś w związku . Jak ją poznałem była dosłownie jak zbity i niechciany pies . Zero pewności siebie , poniżona na maksa , ani odrobiny uśmiechu na twarzy , było mi jej bardzo żal . Nie mogłem zrozumieć jak facet , który ma tak piękną i uczciwą kobietę u swego boku może ją tak traktować . Postanowiłem , że choć trochę ją podniosę na duchu . Wysyłałem jej śmieszne smsy , pocieszałem ją , wpajałem jej pewność siebie . Niby nic wielkiego ale ona dosłownie odżyła . Potem zauważyłem , że się we mnie zakochuje . Pewnego wieczoru mąż zamiast pilnować dzieci sprowadził swoich kolegów do domu i zrobili sobie imprezę . Gdy ona wróciła , pokłócili się i uderzył ją w twarz . Wtedy nie wytrzymała i wyprowadziła się z domu . Jak mi o tym powiedziała byłem zszokowany . Mówiłem jej żeby nie podejmowała pochopnych decyzji itd. Ona jednak była konsekwentna i powtarzała , że go nie kocha od co najmniej 3 lat a była z nim tylko przez wzgląd na dzieci . Jednak ma już dość życia w związku gdzie jest tylko poniżana i dlatego jest pewna swojej decyzji . No i odeszła ... dalej utrzymywaliśmy kontakt , a po jakimś czasie zaczęliśmy się spotykać . Myślałem , że jej mąż szybko się obudzi i zacznie ją błagać o powrót , więc podobnie jak Pan X starałem nie angażować się na 100 procent póki ona się nie rozwiedzie . Ku mojemu zdziwieniu było inaczej . Facet pierwsze co to jej groził , że ją zniszczy itd. W ogóle nie widział swojej winy w tym co się stało . Obrażał ją i rozkazywał jej by natychmiast wróciła . Oczywiście powiedział , że nie da jej żadnych pieniędzy bo przecież tylko on na nie pracował a na dzieci dostanie minimalne alimenty . Nawet dzieci nie odwiedzał . Zero empatii , żadnych przeprosin , nic . Tymczasem nasze uczucie mocno przybierało na sile . Widziałem jak przy mnie rozkwitła . Nie mieściło się jej w głowie , że mężczyzna może tak traktować kobietę . Ja też się bardzo zakochałem . Niestety po jakimś czasie zauważyłem , że pomimo tego , iż między nami było cudownie a o mężu mówiła wprost , że go nie kocha i nie wyobraża sobie żeby ją nawet dotknął to nie robi nic by zakończyć swoje małżeństwo a nas ciągle trzyma w ukryciu . Minął rok i nagle wszystko się posypało . Jej mąż nagle zrozumiał swój błąd . Zaczął jej obiecywać , że się zmienił i teraz będzie cudownie . Ponadto mówił , że muszą spróbować dla dzieci itd. W końcu się ugięła . Powiedziała mi , że musi dać szansę mężowi choćby ze względu na dla dzieci . Rozstawialiśmy się na kilka dni po czym znowu do mnie wracała . Niestety ciągle męczyło ją sumienie , że krzywdzi dzieci i jego ( no bo przecież teraz cudownie się zmienił i tak mocno cierpi ) . Prawie dwa miesiące to trwało . Miotała się strasznie . Zwierzała mi się , że nie chce jej się żyć . Nie wiedziała co zrobić . Ostatecznie wybrała męża , a ja teraz cierpię każdego dnia i usycham z tęsknoty . Walczyłem o nią jednak w końcu zrozumiałem , że jeśli ona nie da mu kolejnej szansy to między nami nic się nie rozwinie bo ciągle będzie miała poczucie winy . Żałuje , że nie była tak silna jak messy , choć w jej przypadku były jeszcze dzieci , więc ją rozumiem i szanuję jej decyzję . Gdzieś tam żyję nadzieją , że wróci do niego i szybko przejrzy na oczy . Nie wierzę w tą magiczną przemianę jej męża . Wiem , że skoro setki razy dawała mu szansę w małżeństwie i nic się nie zmieniało to i teraz nic się nie zmieni . Mam nadzieję , że wyjdzie z tego toksycznego związku i zamknie swoją przeszłość w definitywnie i wtedy z „ czystej karty „ zacznie nowe życie i będziemy mogli spróbować . Ach dziewczyny pomóżcie :-( Boże zakochałem się w niej , ona zakochała się we mnie . Każdy wieczór był po prostu cudowny . Co za paradoks ... dwie osoby się kochają , a rozstają się bo trzeba dać szansę komuś kto tak ją traktował przez wiele lat . Życie ... P.s. do gościa o pseudo burza w szklance wody . Kurde koleś: po pierwsze --- jak chcesz zabrać głos to najpierw przeczytaj wcześniejsze wypowiedzi autorki bo piszesz teksty kompletnie oderwane od rzeczywistości !!!! po drugie --- Twoje wypowiedzi są pisane pod z góry założoną tezę i nie dochodzą do Ciebie żadne argumenty , więc może daj sobie spokój i popisz sobie na innym forum bo przecież Ty i tak wiesz najlepiej !!!!! po trzecie --- piszesz , że Ty żony nie nosiłeś na rękach ale za to jej nie zdradzałeś . No rzeczywiście jesteś mega super facet . Wiesz co gdyby Twoja żona po tych 6 miesiącach nie wróciła z płaczem to założę się , że Twoje wypowiedzi byłyby zupełnie baranie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość messy
Burza - wrzucasz mnie do tego samego worka co laski ktore zdradzaja dla sportu, ciekawosci itp . jesli rzeczywiscie przeczyales ten topik to masz problemy z interpretacja i rozumieniem slowa pisanego. Nigdy nie szukalam sobie czego na boku, tez bym wolala miec szczesliwe zycie z mezczyzna z ktorym jestem od czasow szkoly a nie przechodzic przez to co przechodze. Nic sie nie stalo miedzy mna a X dopoki nie zgodzilismy sie z mezem na separacje. i mysl sobie o mnie co chcesz ale takich szczesliwych chwil jak mam z X nie mialam od lat. a zycie mam tylko jedno i tez chce byc szczesliwa. tak jak wiekszosc ludzi. Potwierdzasz regule ze punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. Nie byles w mojej sytuacji i n ie masz pojecia jak ci sie zycie ulozy wiec zastanow sie zanim rzuucisz kamieniem w kogos napstepnym razem. Nico, zrobilo mi sie przykro jak przeczytalam twoj post. Mam nadzieje,ze zycie ulozy sie po twojej mysli i znajdziesz szzcescie z ta ktora kochasz. Musi byc ci strasznie ciezko..szczerze wspolczuje..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ula z podwórka
Tak łatwo zjada się cudzy chleb, wypieczony przez kogoś. Łatwo zabrać ojca dzieciom patrząc tylko na swoje ego. Może jednak warto porozmawiać. Nie narzekać i robić wymówki. Ale porozmawiać jak dorośli ludzie. Messa postępuje jak każda zraniona osoba. Przytula się do każdego kto ją pogłaszcze. Ale dlaczego uważacie, że jedyną zmianą jest rozstanie a nie naprawa relacji pomiędzy rodziną. Bo to jest rodzina. A przedmówca pisze, że "burza" patrzy na to w ściśle utartym szablonie. Każdy patrzy na to przez swój pryzmat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Napisałem , że przedmówca nie przeczytał w ogóle wypowiedzi autorki i pisze jakieś brednie , które są całkowicie oderwane od tematu . Wystarczy przeczytać jej historię , która rozgrywała się na naszych oczach . Jakby to przeczytał to by nie pisał głupot , że " skacze z kwiatka na kwiatek " , " że trzeba było rozmawiać " itd. Ona przecież rozmawiała , dawała szanse , starła się jak mogła , była z mężem przez 13 lat pomimo obelg i wyzwisk no i wreszcie najpierw odeszła od męża a dopiero potem poznała Pana X. Messy mam do Ciebie pytanie . Wiem , że zostaje sentyment do męża , czytałem jak się łamałaś gdy pisał maile , smsy . Byłaś bliska powrotu do niego z litości , przyzwyczajenia , wspomnień itd. ale czy wyobrażasz sobie po tym co przeszłaś ( chodzi mi o właśnie te przykre chwile no i to co przeżyłaś z Panem X ) , że w przypadku Twojego powrotu do męża byłabyś kiedykolwiek szczęśliwa ????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy gdybyś przykładowo złamała się pod naporem jego obietnic i wróciła do niego a po kilku miesiącach wróciłyby stare kłótnie , zachowania to czy potrafiłabyś tak żyć ????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość messy
Ulu z podworka, powtorze sie po raz kolejny, probowalam na wiele sposobow, rozmowa, prosba i grozba. Sugerowalam wizyte w poradni malzenskiej, i nic. i wkoncu powiedzialam sobie dosyc. Nie bede zyla wiecznie wiec moge rownie dobrze poszukac szczescia gdzie indziej. Gdyby bylo mi z tym tak latwo to napewno nie szukalabym porady i pisala na jakims forum szukajac ludzi ktorzy maja podobne historie. Kazda z wypoeidzi na ten watek dala mi do myslenia i pokazala rzeczy z innej perspektywy i doceniam je wszsytkie, nawet te negatywne jesli sa one konstruktywne a nie tylko wylewanie jadu. Nico - no wlasnie dlatego nie wrocilam... bo nie wiem czy po tym co przezylam i tych chwilach radosci i szczescia jakie mialam ostatnio umialabym byc z mezem znwou.. nie umialabym juz sie poswiecic na 100% chyba nigdy bo wiem jak moze byc zle i zawsze bym sobie zostawila te kilka % margines bezpieczenstwa w razie jak cos znowu pojdzie nie tak.. nie jestem juz ta sama dziewczyna co bylam, mam inne nowe doswiadczenia i to czego mi tyle czasu brakowalo..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ooooo widze, ze ciekawie sie tu zrobilo... Burza w szklace wody czy jak Ci tam, widze, ze jestes bardzo inteligentnym facetem, Twoje wypowiedzi są mądre i dojrzałe, ale wydaje mi sie, ze zbyt pochopnie oceniles naszą autorke. To niesprawiedliwe, bo porownujesz ja do sowjego związku z żoną, który jak przeczytalam i wnioskuje jest w miare poukladany i szczesliwy. Messy ma racje piszac, ze wam udalo sie zawalczyc o ten zwiazek, ona niestety nie dostala tej szansy... a wiesz dlaczego? bo jej mąż okazał sie niewyrozumiałym egoistą, ktory jak widac myslal o sobie, a nie o tym co go otacza i z kim dzieli wlasne zycie. Gdyby byl przyzwoitym mężem to probowal by porozmawiac z wlasna zona, a jednak bylo inaczej. Czy Ty myslisz, ze obojetnie jaki czlowiek, ktory bylby traktowany tak przez swojego partnera nie probowalby rozmawiac? postaw sie w jej sytuacji, jesli Twoja zona mialaby Ciebie gleboko w nosie, ze palcem by tam nie zdołała dosięgnac, a Ty czulbys sie skrzywdzony i zaniedbany to nie chcialbys z nia porozmawiac o tym co Cie boli? o tym, ze masz tego dosc i ze wam sie nie uklada? napewno bys sie staral doprowadzic do takiej rozmowy, a co zrobi z tym osoba druga to juz zalezy od niej samej... Mąż messy widocznie nie czul potrzeby rozmowy, objasnienia problemow, czegokolwiek co moglo by uratowac ich malzenstwo, wiec final ma taki jaki ma, sam sobie zgotowal ten los, bo kto niby inny to zrobil? teraz kiedy czuje żar przy Tobie to jest mu gorąco, bo boi sie ze straci "ukochaną" osobe, żone. Gdyby nie by taki jak byl to teraz wiódł by ze swoja kobieta szczesliwe zycie, a tak? jego brak szacunku do messy pokazal jemu samemu ile tak naprawde jest wart. Dla mnie to pizda, ciota, a nie facet. A tak dla sprostowania, autorka napisala, ze nie zdradzila meza, ze bedac w separacji dopiero zaczela zblizac sie do Pana X, poza tym wczesniej owszem byl jej przyjacielem, kims dla niej komu mogla sie zwierzyc i zaufac, ale nie wiazala sobie z nim zadnych juz wtedy planow, czas musial minac by zauwazyla jak dobrze mozna przy kims sie czuc, nie mow rowniez, ze skakala z kwiatka na kwiatek, bo sama napisala, ze jest, a teraz juz raczej byla z jednym facetem wiele, wiele lat, dlugich lat i jak ja sama wnioskuje przykrych przewaznie lat... Po co sie wymądrzasz, bo to juz wymądrzanie moim zdaniem, skoro amsz troszke zupelnie inne zycie i inny zwiazek z żoną... Tak mi sie wydaje... Jak piszesz o sobie i o swoim malzenstwie to widac, ze potrafisz o ten zwiazek dbac, a czy uwazasz, ze tak samo potrafil, potrafi i bedziesz potrafil dbac mąż messy? sory, ale uwazam, ze nie... Niech dziewczyna sobie uklada zycie na nowo, sama lub z Panem X albo nie wiem z Panem K, ale niech sobie uklada, po swojemu, wedlug swoich zasad, wedlug swoich wymagan, wedlug siebie i szczescia ktore zawsze chciala miec. Przy mężu tego juz teraz chyba nie znajdzie, bo jest za pozno... Messy to moj mail - paulinka1919111@interia.pl, jesli chcesz odezwij sie, jesli chcesz to na poczcie podam Ci swoj nr gg o ile Ty masz swoj to bedziemy moglby byc na bierzaco, a jesli nie masz ochoty to mozemy pozostac tu na forum... Ja wlasnie siedze z mezem i ogladamy tv, mąż gotuje w kuchni w miedzy czasie, a ja z ciekawosci wskoczylam tu na forum i niezle mnie to wszystko zaskoczylo... Mam nadzieje, ze mnie takie cos juz teraz nie spotka, wiem, ze malzenstwo to powazna sprawa i sama tez chce sie starac zeby bylo dobrze, jesli mąz kiedykolwiek okaze mi mniej zainteresowania niz dotychczas to zapewne rozmowa z mojej strony bedzie na pierwszy miejscu, ja tak łatwo nie odpuszczam, ale tez nie bede czekala w nieskonczonosc az mąż zmieni sie z litosci. Odbieglam troszke w przyszlosc, tak tylko napisalam, nie chce sie zamartwiac tym co bedzie za jakis czas, teraz jest teraz, a co bedzie to juz wszystko w rekach - ...... wiadomo.... albo w naszych, bo sami rowniez piszemy scenariusz swojego zycia..... Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tristan123
mąż o On. Od razu widać gradację szacunku. Mąż z małej litery, on z wielkiej. Może, gdy On stanie się mężem, będzie pisany z małej litery( okaże się, że także pierdzi w domu) a tymczasem mąż stanie się Nim , tyle że to se ne wrati...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki Messy za odpowiedź. Hmm jakbym słyszał moją "Panią X". Powiedziała mi , że go nie kocha , jest już całkowicie inną osobą i tak szczerze to nie wyobraża sobie w ogóle ponownego związku z mężem . Gdyby nie miła dzieci to nawet nie byłoby opcji żeby do niego wróciła . Jednak ma swoje pociechy i tylko ze względu na nie chce dać mu kolejną szansę . Mi się jednak wydaje , że z pewnością to prawda , jednak oprócz tego jak mąż zaczął ją bombardować smsami , obietnicami , błaganiami to wróciły stare sentymenty , obawa przed przyszłością no i pewnie ta nieszczęsna litość dla niego . No tak tylko czy jak do niego wróci a potem znowu będą te same kłótnie , dopytywanie i oskarżenia co robiła przez ostatni rok po wyprowadzce od niego , to czy taki związek ma sens ???? Czy ona będzie szczęśliwa i spełniona ... tym bardziej po tym co przeżyła ze mną ??? Wydaje mi się , że ludzie jednak się nie zmieniają i prędzej czy później wracają stare nawyki i stare zachowania . Poza tym można wyeliminować pewne cechy ale nie da się inaczej całować , kochać się , mówić , myśleć , okazywać uczucia itd. Nie da się nagle być innym człowiekiem a zatem wiem , że choćby nie wiem co teraz zrobił jej mąż to nigdy nie sprawi by poczuła się choć na chwilę tak jak przy mnie. To tak jakbyś miała teraz wrócić do męża i nagle on miałby do końca życia traktować Cię i zachowywał się w Twojej obecności jak Pan X . Czy mając na uwadze jego ostatnie obietnice , błagania , kajanie się za swoje błędy potrafisz sobie wyobrazić , że do niego teraz wracasz a on tak się zmienia , iż do końca życia taktuje Cię tak jak zawsze tego chciałaś i jest dla Ciebie takim "nowym Panem X" a Ty czujesz się przy nim spełniona , szczęśliwa i kochana ????? Czy taka zamiana jest możliwa ???? W każdym razie normalnie bym się nie przejmował ale ona ma swoje pociechy i boje się , że jak wrócą stare zagrywki i boleśnie się przekona , że jednak nic się nie zmieniło to i tak będzie tkwić w tym związku żyjąc w przekonaniu , iż tak będzie najlepiej dla jej dzieci :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość messy
szczesliwa - odezwe sie, dziekuje za maila. Tristan - jak juz napisalam, nie bylo to w zaden sposob zamierzone i dopiero teraz zauwazylam jak ktos to wczesniej skomentowal. powinno byc oba z duzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość messy
Nico, no wlasnie te pytania ktore ty mi zadajesz ja zadawalam sama sobie... Jak mialabym sie przytulic, pocalowac i tak poprostu ukochac wiedzac,ze to ten ktos inny mi pokazal jak to jest byc z kims tak naprawde. nie umialabym udawac ze nic sie nie stalo i ze jestem szczesliwa i wszystko jest ok.. i wiem,ze ludzie az tak sie nie zmieniaja i przy ktorejs klotni wkoncu uslysze,ze moglam nie wracac i zostac z X itp. jestem w stanie zrozumiec powody dla ktorych twoja dziewczyna wybrala rodzine, ja nie mam dzieci i nie wiem jakbym sie zachowala gdyby one byly. Ale wiesz, moze wlasnie musiala wrocic do niego zeby sie przekonac ze nie warto?.. moze potrzebowala tej ostatniej szansy i potwoerdzenia?.. nie wiem. wiem tylko,ze po tym co przezyla z toba nie bedzie juz taka jak byla, nic juz nie bedzie takie samo dla niej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ponownie Ci dziękuję Messy za odpowiedź. Wiesz...ja też ją rozumiem .Nawet przez chwilę nie miałem do niej żadnych pretensji , że postanowiła dać mu kolejną szansę . Ma swoje pociechy i jeśli uważa , że dla nich tak będzie lepiej to pozostaje mi tylko uszanować jej decyzję . Zresztą ostatnie dwa miesiące były dla nas obojga naprawdę trudne i bolesne . Żegnaliśmy się , dziękowaliśmy za wszystkie spędzone chwile ... a za dwa dni znowu był kontakt bo nie mogliśmy wytrzymać za sobą z tęsknoty . Wpadaliśmy sobie w ramiona i nie mogliśmy się sobą nacieszyć . No tak tylko za chwile znowu były obietnice , błagania i zapewnienia męża , że teraz będzie cudownie . Efekt --- wyrzuty sumienia i nieustanne poczucie winy , iż jest zimną s.... bo zakochała się w kimś innym , a teraz krzywdzi męża przez którego latami była traktowana dokładnie tak samo jak Ty . I tak przez dwa miesiące trwały te rozstania i powroty . W końcu zrozumiałem , iż tak się po prostu nie da . Paradoksalnie tak jak napisałaś pomyślałem sobie , że chyba najlepiej będzie jak da mu koleją szansę . Pomyślałem : jak jej nie wyjdzie to zakończy ten związek raz na zawsze i będziemy mogli coś zbudować z " czystej karty " i bez wyrzutów sumienia . No tak tylko mam też na uwadze fakt , że zanim wyjdą na jaw stare kłótnie i zachowania to może minąć rok , dwa . Poza tym mam świadomość tego , że nawet jak będą kłótnie to przecież znowu będzie presja rodziny , wkręcanie sobie , że tylko tak jej dzieci będą szczęśliwe itd. ... a zatem wniosek z tego taki , że obawiam się , iż straciłem ją w tym momencie już na zawsze :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość messy
Nico, nie jestes w stanie przewidziec co sie stanie wiec nie zamartwiaj sie na zapas. moze wcale jej nie straciles, moze wlasnie ten powrot do niego pozwoli jej zobaczyc co stracila. daj jej troche czasu zeby mogla sobie poukladac w glowie i pomyslec, nie spotykaj sie przez jakis czas i to pozwoli tez tobie odpoczac od emocjonalnej hustawki.. a co do dzieci to cyba lepiej zeby mialy dwojke rodzicow ktorzy sa szczesliwi mimo,ze nie sa razem niz dwojke bedacych w zwiazku i nieszczesliwych..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki Messy za fajne słowa . A teraz ja napisze Tobie coś co z pewnością Tobie również da mały powód do satysfakcji . I zaznaczam , że to co teraz napiszę to tylko obiektywne wnioski wyciągnięte z Twojej historii opisanej na tym forum . Żeby nie było , że się podlizuję za te miłe słowa , które mi napisałaś :-) Zobacz ... jak pierwszy raz napisałaś na forum byłaś słaba i zagubiona . Ten temat z uwagi na moją obecną sytuację bardzo mnie zaciekawił . Siedziałem przez cały weekend po nocach , czułem się jakbym oglądał film . Twoja dyskusja z szczęśliwą , Twoje wątpliwości , wylane łzy i nieprzespane noce , walka męża o Ciebie , rozterki , wątpliwości , Pan X . Niesamowita burza emocji . Nie ulega wątpliwości , że byłaś wtedy bardzo zraniona i zagubiona ... a teraz ... spójrz co się stało ... widać jak na dłoni , że jesteś silniejsza , bardziej pewna siebie . Mało tego teraz doszło już do tego , że zamiast szukać pomocy to Ty dajesz rady i sama tą pomoc na kanwie własnych doświadczeń niesiesz innym :-) Brawo ... obejrzałem kawałek Twojego życia . Nikt z nas nie zna przyszłości ale ja wiem jedno ... widzę , że teraz już wiesz czego chcesz , a ponadto dzięki właśnie tym bolesnym przejściom związanym z mężem stałaś się silna i jestem pewien , iż już nigdy nie pozwolisz by ktoś Cię tak traktował . Jak sama wielokrotnie pisałaś nie wiesz czy Twoim ukochanym będzie Pan X ale jedno jest pewne ... życie nie znosi pustki i prędzej czy później znajdzie się ktoś na Twojej drodze i założę się , że tym razem dzięki właśnie temu cierpieniu , które miałaś okazję teraz doświadczyć zbudujesz nowy lepszy związek ( mając oczywiście na uwadze fakt , że żaden związek nie jest idealny i zawsze są jakieś problemy ) . Wydaje mi się , że jak kiedyś spojrzysz wstecz i wspomnisz te wszystkie chwile , które miały teraz miejsce w Twoim życiu będziesz z siebie mega dumna .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość messy
Nico, to mile co napisales. I pewnie jest w tym sporo prawdy. Az wrocilam z ciekawsci do poczatku watku i przeczytalam raz jeszcze. Patrze teraz na to troche inaczej niz wtedy rzeczywsicie. Juz nie motam sie tak straszie jak motalam wtedy, wyciszylam, zrozumialam pewne rzeczy a tych ktorych nie zrozumialam lub na ktore nie moge nic poradzic wrzucilm poki co do szufladki do ktorej nie chce zbyt czesto zagladac. Ponoc to co nas nie zabija to nas wzmacnia. Chyba rzeczywiscie tak jest.. stracilam ogromna czesc mojego zycia ktora jest moj maz. Stracilam pewnie dawno temu ale nazwanie tego na glos, rozstanie, sprzedanie domu i powiedzenie rodzicom sprawilo ze to stalo sie realne. dalej boli i dalej mam momenty wieczorami ze chce plakac w poduszke i przypoinaja mi sie fajne chwile i jak to bylo jak bylismy mlodsi,wspolne plany i marzenia a teraz to zniknelo i juz teog nie ma. teraz musze wziasc sie do kupy i przestac zyc przeszloscia a patrzec w przyszlosc.. wiem,ze jeszcze wiele ciezkich dni przede mna i nie zawsze bedzie kolorowo. Na sama mysl o sprawie rozwodowej dostaje gesiej skorki,. wiem,ze sa i bede ludzie(nawet tu na tym forum) ktorzy beda wieszali na mnie psy i wyzywali od najgorszych. trudno. to boli i nie jest mile ale ludzie tacy sa i byli. Zawsze latwo oceniac z boku i dawac rady/krytykowac jak sie nie jest w tej sytuacji. Pewnie ja kilka lat temu tez patrzylabym inaczej na post taki jaki moj myslac ''mnie sie napewno to nie przytafi''. A przytrafilo.. i widzisz, pewnie jestem w takiej sytuacji jak twoja dziewczyna, ze zaznala czegos czego nie miala i jej brakowalo. ze zobaczyla jak to jest fajnie jak ktos sie dla ciebie stara i traktuje z szacunkiem. i ze wcale nie musi byc tej pustki w domu miedzy dwoma osobami i ze smiech,rozmowa,spontanicznosc sa tak samo wazne jak wszystko inne. tak pomyslalam o tym co ktos napisal dzis,ze rzucilam sie na pierwszego lepszego goscia ktory okazal mi troche czulosci i szacunku. jesli rzeczywiscie tak sie stalo to widac jak bardzo mi tego brakowalo skoro udalo sie to pierwszemu ktory okazl mi troche czulosci i ciepla. Gdybym szukala to pewnie nie wzielabym sie od razu za kogos kto jest 14 lat starszy i z przeszloscia. A;le nie szukalam, samo sie stalo, tak poprostu. i przewrocilo moje zycie do gory nogami. teraz pytanie co z tym zrobic dalej.. ale to juz pewnie na inny watek :) nie wiem czy jestem gotowa na nowy zwiazek(mimo ze takowy juz w sumie istnieje), moze powinnam troche pobyc sama i dac czasowi pokazac co sie stanie. ale jak moglabym to zrobic majac kogos takiego dobrego u boku? troche sie rozpisalam, jutro spojze na to swiezym okiem a poki co pojde sie wykapac i polozyc i poczytac. dobrej nocy wszystkim zycze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Messy. Wiesz co doskonale Cię rozumiem bo wszystko co opisałaś jest dosłownie lustrzanym odbiciem tego co ja właśnie przeżyłem . Powiem Tobie jedno wiem , że jeszcze wiele ciężkich chwil przed Tobą . Z drugiej jednak strony sądząc po tym co wcześniej napisałaś odpowiadając na moje pytania nie masz już naprawdę żadnych powodów by oglądać się za siebie , bo w jaki sposób miałabyś teraz żyć dalej z mężem???? Z pewnością w Twoim przypadku to byłoby nie realne . A tym co piszą niektórzy ludzie w ogóle się nie przejmuj . Łatwo jest krytykować jak się czegoś samemu nie doświadczy . Poza tym gdybyś przyjrzała się wnikliwie temu co niektórzy piszą to nie trudno zauważyć , że często to nie są obiektywne wnioski na temat Twojej sytuacji . Nie !! Często ( tak jak choćby Pan „ burza w szklance wody „ ) takie osoby nie oceniają obiektywnie powodów , dla których rozstałaś się z mężem tylko besztają Cię bo tak naprawdę w tym momencie występują w roli własnych adwokatów . Sami dokładnie zachowują się wobec sowich kobiet jak Twój mąż wobec Ciebie i dlatego Cię krytykują . Nie akceptują Twoich wyjaśnień i powodów , dla których rozstałaś się z mężem , bo gdyby tak było to by oznaczało , że sami przyznają się do tego , iż postępują źle . Nie wiem kto będzie to czytał w każdym razie moim celem absolutnie nie jest uraza kogokolwiek kto napisał pod Twoim adresem krytyczne słowa . Doceniam konstruktywną krytykę . Chodzi mi tylko o najostrzejszą wypowiedz Pana „ burza w szklance wody „ . Gość nawet nie przeczytał Twojej historii i od razu Cię wyzwał . A dlaczego tak zrobił ??? Wystarczy przeczytać jego posty . To właśnie jeden z tych typów , którzy myślą , że jak oni nie zdradzają to robią tak wielką łaskę kobiecie , że za tak wielki wysiłek i poświęcenie z ich strony powinna być im dozgonnie wdzięczna do końca swojego życia . I po co nosić na rękach każdego dnia , po co przytulać , powiedzieć ciepłe słowo , zabrać do kina lub na kolację ????? No przecież jak nie zdradza to już jest takie poświęcenie , że to powinno kobiecie wystarczyć!!! Resumując ten gość nie krytykował Ciebie tylko bronił zachowań Twojego męża bo sam dokładnie taki jest ... a zatem bronił tak naprawdę siebie !!! Nie ma co się takimi głupstwami przejmować . Co do Pana X . Hmm nie wiem jakie między wami są relacje i jaki on jest naprawdę wobec Ciebie , jakie ma plany , co ma za przemyślenia itd. Mogę jednak Tobie zdradzić jakie myśli ja miałem . Byliśmy w identycznej sytuacji , więc może myśli/myślał podobnie jak ja . U mnie było tak , że na początku jak usłyszałem , iż ona ma męża to przyznam szczerze , że nie myślałem o tej znajomości na poważnie . Jednak mijały miesiące a my dalej pogłębialiśmy swoją znajomość . Poznawałem ją coraz bardziej . Myślałem , że to tylko przyjaźń . W końcu zdałem sobie sprawę z tego co do niej czuje . Jednak póki nie miałem stu procentowej pewności , że ona się rozwiedzie trzymałem ją troszeczkę na dystans . Teraz mogę powiedzieć , że pokochałem ją całym sercem !!! Świadczą o tym dwie rzeczy . Pierwsza : jakby nie było to nie kończyłem tej znajomości . Druga : teraz gdy ją straciłem niesamowicie cierpię i każdego dnia dosłownie usycham z tęsknoty . Pisząc to chcę Tobie powiedzieć , że może Pan X bardzo mocno się w Tobie zakochał , czego do końca może po sobie nie pokazywać . Jeśli tak jest to myślę , że nie powinnaś może od razu „ pakować się „ z nim w poważny związek ( typu wspólne mieszkanie itd. ) ale na pewno nie powinnaś też odpuszczać . Niech to się rozwija spontanicznie , naturalnie i sama zobaczysz co życie przyniesie :-) Spotykaj się ze znajomymi , rób to na co zawsze miałaś ochotę ale jeśli masz fajną osobę przy sobie to nie rezygnuj z tego bo uwierz mi , że w dzisiejszych czasach naprawdę trudno znaleźć faceta , który potrafi naprawdę docenić swoją kobietę . Kurde zazdroszczę Tobie i Panu X . 3 mam kciuki żeby się wam udało . Mi pozostaje już tylko żyć nadzieją , że może kiedyś zdarzy się cud i ją odzyskam . Jakby nie patrzeć „ nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki „ . Sam się kiedyś boleśnie o tym przekonałem , więc kto wie . Poza tym często faceci , którzy coś stracą obiecują , deklarują zmiany , błagają itd. a i tak potem zachowują się tak samo i znowu jest ta sama śpiewka . Może za jakiś czas i ona boleśnie się o tym przekona i zakończy ten toksyczny związek definitywnie i pozbędzie się tego poczucia winy i litości . Nawet nie masz pojęcia jak mi ciężko teraz pogodzić się z myślami , że ktoś kto był mi tak bliski będzie teraz z kimś kto poniżał , nie szanował , nie potrafił docenić , przytulić . Ach ... Cóż ... życie ... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość messy
weszlam do pracy wczesniej i od razu zobaczylam czy napisales cos Nico. Milo,ze tak :) co do tego co niektorzy tu wypisuja staramsie podchodzic z dystansem mimo,ze nie zawsze sie udaje. Kazdy czlowiek jest inny i kazda historia jest inna. Nie mozna wszsytkich do tego samego worka wrzucac. Naprawde ujmuje mnie to w jaki sposob piszesz o swojej dziewczynie. jest mi strasznie przykro z powodu tego co przechodzisz i mam szczera nadzieje,ze wroci do ciebie to czego tak pragniesz. Dziekuje ci takze za pokazanie tej sytuacji z punktu widzenia X. To co piszesz jest doslownie odbiciem tego co on mi mowi.. ze na poczatku nie chcial sie angazowac bo nie wierzyl,ze odejde od meza, poza tym bylismy przyjaciolmi, ze trzymal mnie na dystans, nie szukal zadnego zwiazku a tym bardziej z mezatka.A potem im wiecej czasu zaczelismy razem spedzac tym bardziej bylo oczywiste jak wiele nas laczy, jak zaczelo mu zalezec i jak bardzo mu mnie brakuje jak mnie nie ma.. I na chwile obecna staramy sie oboje nie robic planow ale ciezzyc tym co jest i zobaczyc co zycie przyniesie.. Nie pozostaje ci nic innego jak czekac teraz Nico, co wiem ze bedziej najtrudniejsza rzecza. Zycie w niepewnosci i oczekiwaniu z sercem pewlnym nadzieji. Prosze napisz jesli cos by sie zmeinilo w twojej sytacji, bardzo chcialabym wiedziec. Kocham dobre i szczesliwe zakonczenia. Bardzo bym chciala i szczezrze zycze zeby twoje takie bylo. pozdrawaim cieplo x

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Messy. Co do Pana X to myślę , że mu na Tobie bardzo zależy . Gdyby było inaczej to już dawno by zniknął z Twojego życia . A on dalej przy Tobie trwa , więc nie trudno domyśleć się co mu chodzi po głowie ... z pewnością tylko Ty:-) Co do mojej sytuacji to niestety myślę , że nie będzie szczęśliwego zakończenia :-( Ona już zdecydowała , że daje mu kolejną szansę . Maż zaczął brać ją na litość , błagać , obiecywać itd. Teraz jak do siebie wrócą to myślę , że na pewno ( chociażby na początku ) będzie się pilnował i dobrze zachowywał . Poza tym nie jest głupi . Skoro już raz się przekonał , że może go zostawić to teraz odpowiednio szybko będzie reagował na sytuację i nie dopuści do rozstania . Wniosek moim zdaniem jest z tego taki , że straciłem ją na zawsze :-( Pewnie kiedyś wrócą stare zachowania i znowu będzie źle w ich związku ale zanim to nastąpi to moim zdaniem minie kilka lat co oznacza , że nasze drogi zdążą się już rozejść . Ach mam taki mętlik w głowie , że nie pytaj . Męczę się strasznie . Umieram dosłownie z tęsknoty a każdy dzień wydaje się być pond moje siły . Nie wiem już sam co o tym myśleć . Byliśmy ze sobą ponad rok . Jak ją poznałem była tak poniżona i dobita psychicznie , że aż żal było patrzeć . Przy mnie dosłownie rozkwitła , nabrała pewności siebie , zaczęła się znowu uśmiechać . Widziałem też jak mocno się we mnie zauroczyła . Każdego wieczora dawała mi odczuć jak bardzo jej na mnie zależy . Każda noc była dla niej spełnieniem . Raz zapytałem czy czuje coś jeszcze do męża . Bez wahania odpowiedziała pewnym głosem , że nie . Mówiła , że nawet nie wyobraża sobie żeby ją za rękę dotknął , a co dopiero coś więcej . No tak tylko minęło trochę czasu , rodzina zaczęła wywierać na nią presję , że powinna spróbować , on zaczął błagać no i ugięła się . Rozumiem ją i szanuję jej decyzję ale nie potrafię sobie wyobrazić jej związku . Co tak po prostu niejako na zawołanie się teraz znowu w nim zakocha , a on będzie dla niej aniołem ??? Nie mogę tego pojąć ??? Nawet jeśli robi to dla dzieci to czy można kochać się , przytulać i być z kimś na sto procent jak już raz te uczucia wygasły i zostały przelane na innego mężczyznę ???? Sam już nie wiem . A może po prostu to co było między nami nie było aż tak silne jak mi się wydawało ???? :-( Boże Messy dobrze , że nie wróciłaś do męża . Potrafisz sobie wyobrazić , że idziecie teraz do łóżka i budzisz się co rano szczęśliwa i spełniona ( nie myśląc w ogóle o Panu X i o tym co z nim przeżyłaś ) ???? Ja jakoś nie bardzo . Wydaje mi się , że po kilku miesiącach ( jeśli przyjąć , że w ogóle byś w to weszła ) wykończyłabyś się psychicznie i uciekłabyś gdzie pieprz rośnie ???? Zresztą po tym co napisałaś , chodzi mi o to co przeżyłaś z Panem X to choćby nie wiem jak mąż Cię błagał i obiecywał złote góry to i tak wydaje mi się , że nie byłabyś w stanie odnowić z nim współżycia . Tak mi się przynajmniej wydaje .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poukładana bałaganiara
Tak sobie wpadłam i poczytałam. Rozumiem "szczerą22" nawet ją podziwiam. Ale nagle "niko". Toż to wypisz wymaluj pan"X". Też dobry sposób na tani podryw. Okazuje tyle współczucia, zrozumienia. Jak on czule głaszcze tę "messy" po główce. Ile on jej ciepłych słów i fluidów przekazuje. Messy obudź się nie brnij w to dalej. Masz chyba swój rozum i serce. Zrób to co ci rozum dyktuje. A co serce podpowiada..... Pal licho męża, wypaliło się uczucie. Trudno. Ale cały czas tkwi w tobie drzazga. Pomyśl co to może być. Na litość do męża to mi nie wygląda. Więc co to jest ? Bo dzieci jak się doczytałam nie macie. Więc................. ????? Panie BLADY NICO odpuść sobie tę nutkę współczucia i zrozumienia. :) To takie żałosne. :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poukładana bałaganiara
Przepraszam. Chodzi o szczęśliwą22 a nie szczerą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej poukładana bałaganiaro:-) "Odpuść sobie tą nutkę współczucia i zrozumienia" ???? Chodzi Tobie o to co napisałem do Messy???? Jeśli tak , to już tłumacze dlaczego tak napisałem . Po prostu to co mi się przytrafiło było niemalże identyczne , więc wiem jaki się musiała miotać , decydować , wybierać itd. bo bylem kimś w rodzaju Pana X. Po prostu znalazłem się ( słusznie lub niesłusznie ) w identycznej sytuacji i tyle. Ale dzięki za "zimny prysznic":-) Masz rację trochę wylałem swoich żali ... niestety jak się człowiek mocno zakocha a potem traci tą ukochaną osobę to boli jak cholera :-( Nikomu nie życzę ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No witam moi kochani :) w końcu znowu tu zawitałam ;p Otóz czytam i czytam messy Twoja konwersacje z Nico, widze, ze znalezliscie wspolny temat, to dobrze, mozecie sobie sie pozwierzac :) widzisz, nie jestes sama na tym swiecie, kazdy z nas w pewien sposób cierpi poprzez wlasne problemy. Teraz wiesz jak bardzo moze zalezec Panu X na Tobie i co on sam wlasnie o Tobie myslal nawet wczesniej. Przykladem jest Nico, ktory praktycznie jest jak Pan X... Mam nadzieje, ze Twoje uczucia troszeczke sie uspokoily, w sensie nie jestes juz taka rozchwiana... Najlepiej jest w zyciu postawic sobie czasem jakis cel i dazyc do niego mimo wszelakich przeszkód... Wierze,ze nie wrocisz do męża i odnajdziesz szczeście i spokój, ktorego szukalas od wielu lat. Jesli chodzi o Nico to szczerze czasem nie wiem co powiedziec, nie chce Cie urazic, ale wydaje mi sie, ze bede musiala wyrazic swoja opinie. Czytajac Twoje wypowiedzi - powoli staram sie wyobrazac sobie jak musisz sie czuc. Jestes skrzywdzony, zraniony cholernie, kobieta wbiła Ci nóz w serce i to bardzo gleboko. Wiem, ze pragniesz jej szczescia i robiles wszystko zeby jej to szczescie dac, ale najwidoczniej poraz kolejny i nie wiadomo czy ostatni dała Ci to odczuc, ze znowu sie wycofuje z "tej waszej gry", bo naprawde Nico nie wiem jak to nazwac. Odchodzila od meza, byla z Toba, wracala do meza, odchodzila i znowu byla z Toba i tak w kolko, od nowa Polska Ludowa.... Wiem, ze z kazdym waszym zejściem sie miales nadzieje, ze zostanie juz z Toba, ale ja widzisz - wybierała i wybrala inaczej. Czy nadal uwazasz, ze byla wobec Ciebie wporzadku? Zranila Twoje serce, ktore wnioskujac uwazam za bardzo dobre i teraz cierpisz... Wnioskuje rowniez, ze znowu chcialbys z nia byc, miec ja przy sobie i dla siebie, ale zadaj sobie pytanie czy gdyby odeszla na dobre od męża to czy bylbys w stanie jej zaufac i zyc z nia jakby sie nic nie stalo? wątpie w to tak naprawde. Niemarnuj sie chłopie, tyle razy dawala Ci nadzieje, ze bedziecie ze sobą, a jednak Cie zawiodła. Ja chyba nie umialabym juz byc z kims takim, mimo, ze tez w swoim zyciu dawalam milion szans swojemu ex, ale u nas to juz inna sprawa... Wiesz, ze Twoje zycie tez sie ulozy. Ty masz uproszczoną sprawe, bo ona ju odeszla i pewnie zostanie z nim, ale gdyby byla taka sprawa, ze jednak chce wrocic do Ciebie to czy dałbys jej tą szanse? jesli tak to nie wiem czy to bylby dobry pomysl i dobre wyjscie z sytuacji... On Cie zranila, zrozum to, wiem, ze nadal pewnie ja kochasz, ale musisz sie z tego otrzasnąc. Bądź dobrym przyjacielem, chociaz nie wiem czy teraz sa mozliwe takie wasze relacje, pokaz jej rowniez to, ze wybrala jego i z wami koniec, bo tak byc dalej nie moze... Ona nie moze sie wami bawic... Albo w te albo wewte, proste... Nie mozna i to fer komus robic złudne nadzieje. Albo sie czlowiek odrywa od przeszlosci, albo nie i zyje nią dalej ale nie wdrążajac w to osob trzecich, ktore moga czuc sie wykorzystane, bo ja na Twoim miejscu tak bym sie wlasnie czula... Kiedys mialam taka sytuacje, zaim jeszcze poznalam meza, a bylam z ex. Miedzy mna a ex psulo sie od dawna i pewnego dnia spotkalam innego faceta. Byl ode mnie o 3 lata starszy, wiedial, ze mam dziecko i faceta z ktorym prawie juz sie rozstalam, ze mozna to tak nazwac, a ja tez wiedzialam ze on ma kogos i takze dziecko. Brnelismy w nasz "romans", za zakochalam sie w ni bezgranicznie, on we mnie tez, ja bylam w stanie odejsc od ex, a on jednak nie. Mowil wiele razy, ze odejdzie, ja wierzylam chcoiaz do konca nie bylam o tym przekonana, ale z zaslepienia wierzylam e jednak ja zostawi i co? wyszlo jak wyszlo, a rowniez czulam ze to moa milosc, tak bylo, ale gdy coraz bardziej w to brnelam, on ze mna, ale nie mial odwagi od niej odejsc to wtedy zrozumialam, ze nie bede sie ponizac, ze skoncze to co zaczelismy, ze nie moze tak dalej byc, bo czulam sie coraz bardziej wykorzystana i skrzywdzona. "Rozstalismy sie", bo jednak on wybral ją. Matke swojego dziecka, ale jeszcze nie żone, zreszta to nie mialo znaczenia... Potrzebowalam czasu by sie z tym oswoic, to minelo, dosyc szybko staralam sie odkochac. Odochalam sie w mgnieniu oka, ale nie dlatego, ze on nie byl tym jedynym, pomoglam sobie sama swoimi myslami. Mowilam sobie, ze nie byl tego wart, a raczej mnie skoro nie mial odwagi byc z kims naprawde szczesliwy... Wybral zycie, ktore nie do konca mu pasowalo wiec jego strata. Wiedzialam, ze jeszcze kiedys bedzie chcial wszystko naprawic, wrocic albo nawet nie, a raczej "pobawic sie " w ta gre jeszcze raz... Tak sie stalo, zaczal znowu sie odzywac, wznawiac ze mna kontakt, ale ja stanowczo powiedzialam nie, bo nie chcialam znowu poczuc sie skrzywdzona i wykorzystana, nadużył mojego zaufania wiec pokazalam mu kto jest na pozycji wygranej absolutnie nie wywyzszajac sie... Zrozumial, zalowal... Teraz jestesmy kumplami, od czasu do czasu zaminimy ze soba slowo poprzez gg i na tym koniec... Na szczescie po pewnym czasie zdecydowalam sie odejsc od ex, to byla ciezka droga i w ogole podroz az w konu po takim dlugim czasie, ktory pozwolil mi sie uspokoic i odpoczac od wszystkiego - znaazlam mężą. Kocham Go ponad życie, koiec kropka !!!!! :D Zycze Wam szczescia i wytrwalosci w podejmowaniu wlasciwych decyzji :) Dobranoc moi kochani, buziaczki :*:*:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość messy
dobry wieczor, messy po raz pierwszy pisze z lozka bo po raz pierwszy od dawna ma w miare spokojny wieczor :) Poukladana balaganiara - nie jestem pewana czy dobrze zrozumialam co chcialas powiedziec. co mam sobie odpuscic? co do sposobu wypowiedzi Nico to nie widze celu w jakim mialby mi slodzic jak piszesz. nie wyczuwam jakiejs ukrytej korzysci ktora moglby osiagnac. odebralam go jako gleboko skrzywdzonego czlowieka ktory kocha za bardzo zeby pozwolic temu uczuciu odejsc.. Szczesliwa, fajnie ze sie odezwalas. czasami nie chce mi sie wierzyc ze twoje posty pisze taka mloda osoba. masz bagaz doswiadczen duzo wiekszy niz wiekszosc ludzi w twoim wieku. co do mnie, dzien uplynal na waraickich papierach,praca,potem fryzjer,w domu o 8,prasowanie,pranie i wkoncu dobilam do lozka.. wlaczyl mi sie dzis przypomienie w telefonie - 13 lat odkad jestesmy/bylismy z mezem.. smutno mi sie zrobilo.. calkiem zapomnialam o tym i ta ikonka na telefonie poruszyla znowu jakas smutna strune.. ale juz mi lepiej troche. zmeczona jestem dzis bardzo a jak czlowiek zmeczony to i widzi wszystko gorzej niz to jest w rzeczywistosci. lepiej zgasze swiatlo i sie wyspie,jutro wszystko bedzie nowe i troche prostrze, a na[ewno mniej zmeczone. dobranoc wszystkim

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poukładana bałaganiara
1. W Rzymie na jednym z mostów nad Tybrem jest "Łańcuch Miłości". Kilkadziesiąt lat temu pewna para przysięgła sobie wierność do końca życia. Aby to przypieczętować na słupie jednej z latarń założyli łańcuch i zamknęli na nim kłódkę, a kluczyk wyrzucili do rzeki. Powiedzieli sobie, że ich miłość trwać będzie dotąd dopóki kłódka nie zostanie otwarta kluczykiem. Tragicznym splotem wydarzeń obydwoje zginęli razem na tym moście, gdy odbywali tam codzienne swoje spotkanie. Ich miłość trwa do dzisiaj. Niektóre pary chcąc iść ich śladem (miłości) idą tam i zamykają swoje kłódki. Jedni przed ślubem inni zaraz po ceremonii. Wierzą w to uczucie. Chcą wierzyć. Ty "Messy" próbujesz przeciąć taką kłódkę piłą. To twój sposób na złamanie swojej wiary. 2. Ludzie gdy są nieszczęśliwi i skrzywdzeni pragną pokazać wszystkim Jak to im źle i niedobrze. Chcą by wszyscy na nich patrzyli. Gdy my kogoś krzywdzimy i ranimy odwracamy twarz by nie patrzeć w oczy tej drugiej osoby i uciekamy do ułudy, którą nazywamy "Nowym Szczęściem" Ty czynisz właśnie tak. Czytam nie tylko to co piszesz. Czytam też pomiędzy wierszami. Masz pełną świadomość popełnienia czegoś, czego tak naprawdę się wstydzisz. Masz żal, że coś umknęło. A podobno "kochałaś", bo przecież nie zostałabyś "Żoną" bez uczucia. Przecież nikt cię nie zmuszał do ślubu. Zrobiłaś to dobrowolnie kierując się głęboką miłością. A teraz psy wieszasz nie tyle na mężu ile na swoim wiarołomstwie. Straciłaś wiarę w siebie samą. Przestałaś wierzyć w swoją miłość. Zabrakło ci cierpliwości. Niech inni mnie potępią za te słowa. Lecz ty jeżeli nie ma w nich prawdy, pierwsza złap kamień i rzuć we mnie. Powiedz, że to wszystko co piszę to kłamstwo. Spójrz w lustro i zapytaj się sama siebie. Kogo oszukujesz ? Bo ja widzę trzy osoby. Siebie i to podwójnie. Męża i pana "X". Tkwisz więc w kłamstwie od samego początku. Warto ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość messy
Balaganiara - jasne,ze kochalam. I dalej kocham. Ale jak widac sama milosc nie wystarcza czasem. Chyba nie o to chodzi tutaj czy ja kocham meza a on mnie bo mysle ze tak jest. Chodzi o to,ze maz nie traktowal nie tak jak ja bym chciala, zabraklo tego czegos miedzy nami co tworzy szczesliwy zwiazek i dlatego sie roztsalismy. Jasne, ze mam moemnty ze zaluje i mi z tym zle i jakas czesc mnie chce wrocic. Bo 13 lat to kawal czasu i masa wspomnien i uczuc. Ale to co nas do siebie przyciagnelo jako 17 latko sie wypalilo i zmienilismy sie i to co mnie zauroczylo w nim jak mialam 17 lat jest za malo jak mam 31.. nie wiem na jakiej podstawie stwierdzasz ze oszukuje sama siebie? bo chce szczesliwego zwiazku opartego na szacunku? bo chce czuc sie kochana i doceniana i zauwazona? bo nie chce przy okazji klotni slyszec przykrych slow ktore bola do zywego? Wiesz, nigdy nie czulm do nikogo nienawisci, jest to uczucie mi obce. ale w czasie klotni z mezem i po uslyszeniu pewnych slow nienawidzilam go tak bardzo ze marzylam,zeby wyszedl i nigdy nie wrocil. i dlatego nie moge z nim byc, czy go dalej kocham czy nie, czy chce z nim byc czy nie. Bo nie lubie siebie jak jestem z nim. Przynajmniej tak bylo przez dluugi czas. To przy kims innym stalam sie bardziej pewna siebie, usmiechnieta i polubilam siebie. I moze serce mi podpowiada zeby wrocic czasem ,ale sama wiem,ze nie umialbym byc przy nim taka po tym wszystkim jakbym chciala.. nie wiem czemu twierdzysz ze oszukuje meza i X. nie widze jak niby klamie i ich oszukuje. z towjego postu wyczytalam (moze blednie) ze masz bardzo wyidealizowazne pojecie milosci. tez tak mialam. jak slub to na zawsze. jak maz to jeden (i drugiego malzestwa nie planuje nigdy). wyszlo jak wyszlo. teraz zamiast wielkiej milosci bede szukac szacunku,zrozumienia, rozmowy, smiechu i jakkolwiek zle by to zabrzmialo - sexu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kapilara
Z miłością, a w szczególności z miłością w małżeństwie jest jak z egzotyczną rośliną którą zasadziliśmy na ugorze. Zewsząd zagrażają jej jakieś przeciwności. Raz jest to nawałnica z wichurą innym razem palące słońce, czasem jakiś robal przysiądzie na niej i się nią żywi. A strąćcie go, to drze się, że go wielka krzywda spotyka, bo on tak kocha tę roślinkę. Dobry hodowca wie ile dozować nawozu, kiedy osłonić przed burzą czy słońcem. Kiedy widzi pierwsze oznaki choroby staje na głowie by ta roślinka (miłość) wyzdrowiała. Przecież to jego duma. Jeżeli będzie zakwitać co roku ile będzie miał/a radości. Te wszystkie niepowodzenia zwaliły się na "messy". Ale cóż ona zrobiła by ochronić tę roślinę ? Stwierdziła nagle, że to już nic niewarte badyle i wyrzuca je na śmietnik. Patrząc na takie postępowanie wydaje mi się, że nigdy nie wyhodujesz żadnej miłości. Chcesz być tylko kochana. Wcale nie mam ci tego za złe. Tylko pokazuje cały twój egoizm. Nikt nie żąda od ciebie poświęcenia i zrobienia z siebie zwykłej ofiary przemocy czy niewolnicy. Każdy facet to zwykły samiec. Gdy już ma tę swoją samiczkę to uważa, że zdobycie pożywienia wystarczy aby spełnić wszystkie oczekiwania wybranki. Ani mu w głowie, że to jednak inny gatunek potrzebujący więcej ciepła i czułości niż "men". Kobieta potrzebuje świadomości, że ten "macho" nie tylko ją obroni, ale też przytuli, ukołysze w swoich ramionach, da poczucie pełnego bezpieczeństwa. Nie od dziś nazwano kobietę westalką domowego ogniska. Istotę dbającą by żar zawsze się tlił. W każdej chwili łatwo rozniecić potężny płomień. Ale ty tego nie potrafisz. Umiesz tylko żądać, wymagać i narzekać. Co zrobiłaś tak naprawdę ? Piszesz, że próbowałaś rozmawiać. Ale pomiędzy próbą a rozmową istnieje zasadnicza różnica. Może i rozmawiałaś, ale z panem "X". Pozostało ci w pamięci. Ale takiej szczerej rozmowy z mężem jak z panem "X" nie przeprowadziłaś. Teraz co post wykazujesz nurtujący cię niepokój i wątpliwości. Bo je masz. Fakt niezaprzeczalny. Próbujesz śmiać się przez łzy. Ale nie są to łzy radości z dobrze wykonanego planu. Zepsułaś całą sprawę. Nawet nie starasz się niczego naprawić. Idziesz za ciosem i pierwszym buntem. Zmarnowałaś swoją wielką miłość, która teraz jest twoją przegraną. Przegrywasz ty. Przegrywa twój mąż. I przegra pan "X'. W sumie po czasie będziesz porównywać pana "X" do swojego męża z tych pięknych czasów czaru i uniesień. Bo po czasie pozostaną tylko te piękne chwile we wspomnieniach. Zamiast uratować coś posłuchałaś podszeptów innych przegranych. Zniszczyć jest bardzo łatwo. Odbudowa trwa dłużej niż budowa nowego. Ale cóż kiedyś to była miłość. Teraz ............ Powodzenia Messy. A szczęście było na wyciągnięcie ręki.......... Ale już odeszło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość messy
kapilara - pieknie napisalas ale czy ty czytalas moje posty wogole?... nie mam zamiaru przed toba ani kimkolwiek sie usprawiadliwiac. Tak, probowalam wielokrotnie rozmawiac i MOWILAm o tym co jest nie tak. i tak, staralam sie i dbalam o meza. Ale zawsze dawalam duzo wecej niz otrzymywalam. moze i wyjde na tym zle tak mi czesc tutaj zyczy. jus wyszlam bo tego zwiazku nie ma. A nie ma go bo dwie strony nie byly w nim szczesliwe. Gdybym rzeczywiscie byla taka zla jak ty mnie oceniasz dlczego w takim razi emaz blaga i prosi skoro zawsz ebylam ta njagorsza? dlaczego pojechal do moich rodzicow i powiedzial ze on wie ze to z jego winy sie rozstalismy? przeciez wedlug ciebie to ja bylam ta zla... ci wszyscy szczesliwi w zwiazkach tak pieknie pisza o milosci i rzucaja kamieniami. Ciekawe jak role sie odwroca czy tez bedziesz te swoja roslinke tak pielegnowac. probowalam za dlugo. czas na zmiane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×