Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Siłaczka41

Czujesz że masz porażki w swoim życiu?opisz je.. Może nie jesteśmy z tym sami..

Polecane posty

Cześć!!:) Co tu taka cisza? Czyżby wszyscy mieli dzień bez porażki??..;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siłaczka41
ponoszę temat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siłaczka41
a to porażka:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Krakowiankaaaa5
4 miesiące do matury a ja sie zakochałam.... I to bardzo mocno. To mój pierwszy chłopak dlatego bardzo to przeżywam. Ciagle o nim myślę, nie potrafię sie na niczym skupić wciąż zawalam szkołę bo chce sie czesto z nim spotykać... I jeszcze w dodatku zdałam sobie sprawę ze nie mam pojęcia na co isc na studia. Nie wiem co chce robic w zyciu... I jestem na profilu biologicznym a teraz zainteresowałam sie calkiem inną dziedziną nauki.... Mam na myśli wos... Czuje sie strasznie musze to z siebie wyrzucić mam poczucie winy gdy sie nie ucze... A z drugiej strony nie chce mi sie nad biologia siedziec bo mi sie znudziła. Chcialabym na cos związanego bardziej z polityka związanego ale rodzice myśleli ze będą moze mieli w rodzinie lekarza a polityków nienawidzą :-( mam tak ogromny metlik w glowie.... :-( czuje sie strasznie. 4 miesiące do matury a mi w ogole na tym nie zalezy, mój chłopak jest poważnie chory i to z nim chce spędzać czas biorąc pod uwage ze byc moze będą powikłania i jego stan moze sie pogorszyć.... Tak mi źle :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cóż.. Przeszanowna;) Autorka prosiła, żeby nie dawać rad, ale... Nie mogę się powstrzymać.. Krakowianko..Rzeczywiście nie ciekawą masz sytuację, ale. Pomyśl tak: "zawalę szkołę i może już nigdy nie uda mi się jej skończyć. On wyzdrowieje i.. Co dalej?" A jakakolwiek szkoła, to przepustka do wszystkiego. Tylko trzeba umieć to wykorzystać. To, że maturę napiszesz z biologii, nie oznacza, że nie będziesz mogła iść dalej w kierunku wos-u..;) Głowa do góry!!:) Dobrze będzie..;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siłaczka41
oj krakowianka.... podziwiam Cie,że to że potrafisz poświęcić coś w imię kogoś kogo kochasz i kogoś kto jest w potrzebie.Nie zamartwiaj się maturą,różnie ukłąda się w życiu,maturę możesz zawsze zdać,jak nie teraz to później.Studia?No cóż,nie jesteś jedyna z takimi dylematami,że myślisz o innym kierunku niż rodzice.Ale tutaj uważam,musisz myślec tylko o sobie,a nie o aspiracjach,czy też niezrealizowanych marzeniach Twoich rodziców.Przepraszam,ale oni wiecznie nie będą,a to głównie Ty będziesz kiedys wykonywać jakiś zawód,i pluć sobie w zęby-że to jednak nie to,że zmarnowałaś czas,że źle się czujesz i męczysz się ztym.To TY dokonaj wybory-to Twoje studia,Twoje życie,Twój zawód.Musisz z rodzicom to uświadamiać,że kochasz ich,ale nie czujesz tak jak oni,i masz prawo odnośnie studiów podejmować sama decyzję. Trzymaj się,pozdrawiam i dobrze ,że Twój chlopak ma taki Skarb jak Ty przy sobie.... p.s. Zastanów się,czy ta "miłość" to tylko zauroczenie,zafascynowanie,same emocje-czy to cos więcej.....I wtedy warto..jesli masz dla kogo,i ktoś to też doceni....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siłaczka41
Michaś-i jak Cię nie kochać!;) Ty dobry duszku tego wątku!;) Czuwaj,dobrze,że czuwasz;) Tak ,prosiłąm nie komentować,ale wiesz,czasem ktoś widzę potrzebuje wsparcia,pomocy....Jak widać,ma nasza koleżanka dwie opcje do wyboru;) Twoja,moja....;) sorki,juz sie nie wtrącam.....;) Michaś-czuwaj dalej..........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hahahaha... Miałem napisać tez coś o rodzicach, ale byłaś pierwsza, siłaczko;) Tak to prawda.. Najgorzej zrobić coś wbrew sobie, bo "ktoś tak chciał"... Jesteśmy tylko ludźmi..:) "dobry duszek".. Łał!! Bo się wzruszę...;) Długo już czuwał nie będę, niestety.. Przykro mi z tego powodu, ale muszę odespać kiepską noc i kilometry.. Jutro znów kierat... Ale jeszcze chwilkę pobędę..:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silaczka41
pięknym śniegiem śląsk wita;-) miłego dnia Wam życzę ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siłaczka41
wznawiam temat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) Jak tam porażkowicze?;) Cisza tu jak nie wiem co... Ja teraz mam porażkę.. Cały tydzień w podróży... I dostęp do sieci tylko w wybranych miejscach... Nie mogę odzywać się tak często, jakbym chciał.. Ale pamiętam o tym topie!:) i o autorce też....;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porażkowa
Moja porażka Mam 27lal i tak naprawdę nic w życiu nie osiągnełam, żadnych pieniędzy na koncie, nic. A do tego żałuję do dziś, i pluję sobie codziennie w twarz, że nie walczyłam o mojego byłego, z którym byłam przeszczęśliwa i wiem,że nikt mi go już nie zastąpi. Straciłam mnóstwo koleżanek, naprawdę dobrych, czasem z głupoty, czasem..... Wszyscy naokoło układają sobie jakoś to życie,a mi się wszystko posypało i na nic już nie mam ochoty, wiary

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silaczka41
porazkowa zazdroszczę ci.mieć faceta o którego kobieta chce walczyć i za którym tęskni...to naprawdę musiał być dla ciebie dobry... hm... porażka.bo ją nie znam takiego uczucia...ją chciałam i chce tylko i wyłączniezapomnieć... a moja nowa porażkamam dzisiaj urodziny i musiałam wstać do pracy o 5.50!siedzę ledwo patrząc na oczy w pracy i myślę co ją tutaj robię....:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość siłaczka41
.................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silaczka41
z tymi snami to porażka... zaraz mam gości.ale co to za urodziny?dopiero 18...;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porażkowa
ale ja nie wiem, czy to jest takie fajne stracic kogoś kogos się bardzo kochalo i nadal kocha, jak odzyskanie jest niemożliwe. czasem wolałabym nigdy nie kochac,a byłoby wszystko łatwiejsze Czy był dla mnie dobry? ojj cudowny, poiekuńczy, troskliwy, wyrozumiały, może nie idealny bo ideałów nie ma, ale stworzony dla mnie Siłaczko wszystkiego najlepszego,dużo zdrówka, szczęście, i słiy na dalsze życie-))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Emma...
PROSZĘ PRZECZYTAJCIE TO, bo nie mam komu tego opowiedziec. Ja też ma ciężkie życie, niektórzy sądzą że mam wyjątkowo cieżką przeszłośc. Zawsze czułam sie gorsza od innych. Dziecko czuje kiedy rodzice nie dają mu ciepla. Byłam jedynaczką chowaną pod kloszem matki, manipulowana, zastraszana psychicznie, rzadko chwalona i przytulana. Ojciec alkoholik. Pił bo moja matka się również nad nim psychocznie znęcała. Jednak cierpieliśmy w samotnosci, z ojcem też się nie mogłam zgrac bo też był oschły i wstydził się mnie przytulac, to go krępowało. Nieraz specjalnie włazilam mu na kolana, to po minucie, narzekał ze bo np. boli kolano i żebym zeszła już. Byłam smutna i przez swoją "innosc" byłam pośmiewiskiem w szkole. Śmiali sie ze mnie i z mojego ojca, który bez skrępowania potrafił się pokazac pod moją szkoła pijany i GRZEBAC W KOSZU! W poszukiwaniu puszek, butelek i złomu! Kiedyś jak przyszedł mnie odebrac po lekcjach to do szatni wszedł z papierosem. Później doszło do tego że jego kolega od kielicha zaczął mnie obmacywac jak miałam 12lat. Wydaje mi się ze mój ojciec o tym wiedział, ale bardziej go obchodziło że kolega sie obrazi i już mu wódki nie postawi... Później swoim poszukiwaniem bliskosci i akceptacji sparzyłam sie niemiłosiernie! Mając 17 lat uwierzylam w prawdziwą miłosc i miałam chłopaka, pierwszego chłopaka. Ale jak się później okazało on tylko chciał sie zabawic, a konsekwencja zabawy była jedna DZIECKO! Wyrzekł się mnie, zrobił ze mnie szmatę i doszło do tego że musiałam w Sądzie obcym ludziom opowiadac jak bardzo mnie zranił, a on się śmiał. Jeszcze będąc w ciąży dowiedziałam się o czymś jeszcze gorszym dla mnie. Moi "kochani" rodzice uświadomili mnie że jestem adoptowana! Wtedy przechodziłam podwójną traumę. Tyle osób naraz mnie oszukało. Cała rodzina wiedziała i znajomi rodziców też tylko nie JA! Wszystko ułożyło sie w jedną całosc, czasem staram się wypierac tę świadomosc, że oni mnie tak naprawdę nigdy nie pokochali, nieraz zarzucałam sobie że może nie spełniałam ich oczekiwań? Wymarzyli sobie dziecko, które nie było idealne jak chcieli i zaczęli je od siebie odsuwac. Po tym jak sie dowiedziałam o przysposobieniu, to oni chcieli żebym była im jeszcze wdzięczna. No tak, bo mogli sobie przecież ze "sklepu" wziąsc inna sierotkę. Dziś jestem psychicznym wrakiem, pomimo że wyszłam za mąż, mamy drugie dziecko i sie kochamy to tamta rana nie goi się. Mam depresję biorę leki, mój typ osobowosci, a raczej zaburzenia to borderline. I tak sobie żyję i się sama wykańczam, choc chcę życ dalej bo mam dla kogo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porażkowa
Emmo masz dla kogo życ, masz dzieci i męża, którzy Cię kochają i wspierają, a to wiele. Jak to mówią, co nas nie zabije to nas wzmocni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fgfssf
współczuję wam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzień dobry!!:) Wróciłem właśnie z rajzy po środkowo - północnej Polsce, tylko po to żeby się wykąpać konkretnie (jednak nie ma to, jak we własnej wannie) ;) i... porażka!!:( 130 pln do zapłacenia mam...... A z jaką pompą mi mandat pisali "kanary"!!;););););) Heeeehhhhh...13-ty, jakby nie patrzeć... A jak z Waszymi porażkami?? siłaczko, czyżbyś się na mnie pogniewała??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Emma serdecznie Ci wspólczuję.Wysyłam dużo miłości. Czeka Cię dużo pracy nad sobą, ale tak naprawdę każdego z nas to czeka. Dasz radę. 25 sierpnia - 1 września Marjan Ogorevc prowadzi w Polsce warsztaty DIAGNOSTYKA I UZDRAWIANIE KARMICZNE. Gdybys była zainteresowana, daj znać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eh, życie...
To ja się dołączę, bo właśnie czuję się jak kompletna porażka. Otóż ze mną niby wszystko w porządku, wyglądam jak człowiek, uchodzę za inteligentną, mam przyjaciół, ludzie mnie lubią. W szkole byłam bardzo zdolna, nauka przychodziła mi niby bez trudu, ale byłam cholernie leniwa i to się do tej pory nie zmieniło. Na studia poszłam takie, jakie mnie interesowały, o pracy wtedy w ogóle nie myślałam. Ale miałam szczęście, bardzo szybko znalazłam pracę, nawet nie taką złą. I teraz porażka. Nigdy nie miałam szczęścia w miłości, zawsze ładowałam się w jakieś związki bez przyszłości. I po jednym z nich tak się zablokowałam, że przez pięć lat w ogóle na facetów nie patrzyłam. I tak mi się nudno w życiu zrobiło, że rzuciłam tę moją pracę, bo wydawało mi się, że zwariuję już, jak czegoś nie zmienię. I niby coś ruszyło, poznałam fajnego faceta, wyglądało rewelacyjnie. Ale nie wiem, co się stało, w ogóle nie rozumiem, co się stało - koniec końców nie wyszło nic z tego. I tak teraz zostałam - 30 lat, bez pracy, bez pieniędzy (właśnie się zastanawiam, czy zapłacić za internet, czy kupić bilet miesięczny, bo na jedno i drugie nie mam), bez faceta i bez siły. Zawsze uważałam, że jestem silna, ale teraz to po prostu nie mogę się zebrać, żeby wyjść z domu, nigdy tak źle nie było. A tak się niby dobrze zapowiadałam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eh życie... 30 yeras old? ;) To jeszcze wszystko przed Tobą!! Nie przesadzaj.. Może wystarczy rozejrzeć się wokół siebie?? Na pe jakieś ciacho się znajdzie...;) A pieniądze? Cóż.. Mają to do siebie, że raz są, a drugim razem ich nie ma..(cholerny wynalazek Fenicjan) ;) Powodzenia!!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość disconnected from life
ja tez sie dolacze. moje porazki zaczely sie od najmlodszych lat. ojciec zostawil mnie i mame, jak mialam ok 4 lat. odtad zawsze bylysmy same. brakowalo mi poczucia bezpieczenstwa, milosci, przytulania, zapewniania ze jestem ksiezniczka mojego taty... wstydzilam sie swojej rodziny, pytan :" a gdzie jest twoj tata, czemu z wami nie mieszka" dorastalam w poczuciu niskiej wartosci, przez to balam sie zaufac jakiemu kolwiek chlopakowi. byl jeden w ktorym bylam niesamowicie zakochana, on we mnie tez, ale nie potrafilam uwierzyc w to,ze ktos moze mnie pokochac. balam sie ze jak pozna mnie lepiej to mnie poczuci, balam sie odrzucenia. pozniej bylo dobrze, przez jakis czas jak poszlam do liceum nie myslalam o tym. postanowilam sie zmienic, poznalam kogos, to byl nowy nauczyciel wf (w zastepswtwie za moja nauczycielke, ktora poszla na macierzynski) kto twierdzil ze jest zakochany, ciagle o mnie mysli, chcial sie spotykac.. wiem, to glupie ale zakochalam sie. uwierzylam w te wsyzstkie brednie, jak dziecko. a gdy powiedzial, ze on czuje sie przy mnie wlasnie tak jak ja przy nim to juz nie moglam przestac byc szczesliwa, usmiechalam sie sama do siebie. tak strasznie mnie do niego ciagnelo, nie w sense fizycznym (choc nie przecze, podobal mi sie) ale chcialam przy nim po prostu byc, potrzebowalam jego obecnosci, przy nim czulam sie taka spokojna, bezpieczna i kochana... jak nigdy.. moje szczescie nie trwalo dlugo. moj "ideal" ma zone, podobno miedzy nimi sie nie uklada. znowu uwierzylam. jaka naiwniaczka ze mnie. moja glowna zasada bylo nie wchodzic w zwiazki z zonatymi facetami, nigdy, przenigdy. a tu, zachowalam sie jak gowniara z podstawowki, nadal sie z nim spotykalam. (do zdrady zadnej nie doszlo). byl pierwszym facetem, do ktorego poczulam cos tak silnego, takie ogromne przywiazanie. jednak wiem, ze pewnie nieraz zdradzal zone . analizujac to wszystko to pewnie chcial znalezc jakas glupia panienke ktora mozna przeleciec i zostawic, tylko dlaczego ja sie wciaz ludze? zyje nadzieja, ze on sie we mnie naprawde zakochal. tylko, ze juz od ok 2 tygodni sie nie odzywa. moze przestaszyl sie tego, co mu powiedzialam - przyznalam sie ze czuje cos do niego, on tez wtedy powiedzial ze jest cos miedzy nami. zobaczyl, ze jesli mnie wykorzysta i zostawi moge sie nie pozbierac. tylko, ze juz za pozno, bo ja go pokochalam.! albo moze znalazl sobie kolejna ofiare, lub postanowil popracowac nad swoim zwiazkiem. wiem, nie powinnam sie wpieprzac w cudze zycie, w zycie tej kobiety wiec blagam was dajcie jakies recepty na odkochanie sie. bo robie najwiekszy blad swojego zycia, zamiast skupic sie na nauce( w tym roku matura) mysle o nim, o swoich porazkach, o tym ze juz nigdy w zyciu nikogo nie pokocham i ze nikt mnie nie pokocha. dlaczego musialam zrobic cos tak glupiego? jestem naiwna jak dziecko. nie mam do siebie szacunku, stracilam go juz dawno. czuje sie gorzej niz dziwka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silaczka41
dziekuje za zyczenia z okazji moich 18 urodzin.........;) Michas-podoba mi sie bardzo to co dales..... http://www.youtube.com/watch?v=SGFftKIpCIU "życie"- wiesz,rozumiem Cie...ja też,zawsze ambitna,małe zawodowe sukcesy,samodzielna,operatywna,niezależna i....taki pech do przyciagania dziwnych facetow...też bylam sama 5lat...też nie chcialam...i znowu to samo...Szczerze?Juz nie mam sił,nie chcę.....nie mam sił na cierpienie,na żal że marnuje kolejny etap życia,że ciągle taka naiwna?głupia?...sama nie wiem...Najgorsze jest to,że nie jestem typem samotnika,i samotność mnie zabija...pzyjaciele to nie to samo,co bycie z kims kto nas kocha.....Michaś,nie cierpię takich sloganów: dasz radę,spotkasz kogoś,daj sobie czas,zobaczysz ułoży się i takie tam...Wiem z mojego dłuuuuugiego życia-że przynajmniej to u mnie nie działa....Chyba że trafię na tego jednego jedynego w sanatorium w Ciechocinku,ale wtedy....już za bardzo tą bliskością sie nie naciesze.... disconnected from life- wiesz,każdy z nas popełnia jakies głupoty zupełnie irracjonalne...a jesli mówi że tak nie zrobił-to jeszcze wszystko przed nim...Wiesz co ważne?Powstać,wyciągnąc wnioski,i już nie pakować sie w takie sytuacje.....Bo skazałaś sama siebie na porazkę,cierpienie.....Jak się odkochać?Mówią,że najlepiej aby się odkochać-to się w kimś innym zakochać....I wtedy tamta osoba przestaje już być ważna...Mój znajomy,tak bardzo kochał-został porzucony jednak-że poszedł do psychiatry po leki....pomogło... oj,nie ma gotowych recept....Ja moge byc przykładem,tak łatwo mi się radzi innym,a mam dość mojego życia......zupełny bezsens...każdy dzień...No fakt,mam dziecko,musze jakos się trzymać....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość silaczka41
spokojnej nocy ... niech sen nasz pozwoli nam marzyć ... a jutrzejszy dzień da nam szansę na poczucie radości życia..może w końcu komuś z nas się poszczesci ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×