Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość niewiemczemu

TOTALNIE SAMA, BEZ RODZINY I PRZYJACIÓŁ

Polecane posty

Gość Realista..Poznań
...witam serdecznie ze stolicy Wielkopolski... mam kobietę.pracę.. jednak zazdroszczę innym rodzny... rodzenstwa...jedna najbliższa i stawiana przeze mnie za wzór osoba odeszła.. a reszta traktuje mnie jak śmiecia...wiem wiem.. każdy ma większe problemy....ale jakos mnie to nie pociesza... cóz.. nikt nie mówił , że będzie łatwo.. ale nie wiedziałem , że będzie aż tak ciężko...co do przyjazni między kobietą a mężczyzną.. istnieje na 100%.. szanujmy tego typu wartości... a będzie lepiej...pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Realista..Poznań
ps. mail nie jest aktualny..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jateztakmam
ja tez tak mam, najgorsze jest to że mam 29 lat i nie widze szans na poprawe sytuacji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja mam córki i faceta dochodzącego. Nigdy z nim nie zamieszkam, bo już nie chcę. Nie chcę znów nieudanego związku i wyprowadzek. Człowiek uczy się na błedach. Jest mi z tym bardzo dobrze. Chyba nie nadaję się do stałego związku, mam ciężki charakter :P tylko nie rozumiem jak mozna nie mieć przyjaciół, czy chociaż znajomych, nie rozumiem tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ciekawskaaneta
Nie mam męża ani partnera, mam bardzo bliską rodzinę z którą utrzymuje stały kontakt. Niestety jeśli jednak jestem w sytuacji kiedy ja potrzebuję pomocy to tak naprawdę mogę liczyć tylko na jedną osobę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Do kaktus :
To malo jeszcze rozumiesz , mozna mieszkac zagarnica ,gdzie trudniej czlowiekowi znalezc przyjazn ( choc kolezanke mozna miec mnostwo ) . Tu nie chodzi o brak towarzytswa czy znajomych tylko brak rodziny i kogos bliskiego .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale chyba w całym temacie o to nie chodzi. Pobyt za granica rozumiem, tęsknotę również :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
niewiemczemu napisz do mnie pomogę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rita.a.a
wydaje mi się, że po trzydziestce trudno jest o nowe dobre znajomości, przyjaźnie...ludzie będący w związkach małżeńskich nie są zainteresowani przyjaźniami z samotnymi...też macie podobne spostrzeżenia??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miio
mam to samo co wy zero przyjaciół znajomi są ale tylko jak coś potrzebują a potem olewka podnoszę się i za chwilę upadam i tak w kółko od lat a mam 34 wiosen masakra dwa dni np jest ok mam wszystko i wszystkich w d nie przejmuję się że jestem sam jestem szczęśliwy i nagle bum i znów doły itd itp i tak w kółko i mi się wydaje że takie zdołowane życie spotyka chyba tylko najwrażliwszych ludzi na świecie ale trzeba walczyć i co mnie pociesza to to że nie jesteśmy sami bo przecież mamy podobne życie i każdy doskonale wie co to jest za udręka szkoda że mieszkam zapewne w dużych odległościach od siebie bo może można by było zorganizować jakieś spotkanie pozdrawiam wszystkich samotników trzymać się i głowa do góry i olewać fałszywców bo może w okół siebie mamy tylko takich i nie warto się tym przejmować bo jakby był ktoś normalny i którym zależałoby na nas choć trochę to sami wyciągnęliby nas siłą z tych czterech ścian ale trzeba być optymistą choć mamy trudne zadanie bo w okół nas sami materialiści kupujący sobie wzajemnie sztuczną przyjaźń za many pozdrawiam jeszcze raz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
miio - nie dziwię się, że przy takim podejściu jesteś sam I nikt nie ma obowiązku wyciągania cię siłą z domu, chcesz mieć przyjaciół musisz też dać coś od siebie, nie chcesz siedzieć sam w czterech ścianach, musisz z nich wyjść, znaleźć sobie jakieś zajęcie, poznać ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wyalienowana Ula
ja mam dziecko i psa , mam wolny zawód ,nie mam przyjaciół ani innej rodziny , jestem szczęśliwa w tej swojej samotni ,autentycznie szczęsliwa i nie chcę nic zmieniać ,nie lubię ludzi ,lubię i kocham tylko swojego syna , reszta ludzi jest mi najlepszym wypadku obojętna ,w najgorszym plunę w twarz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz dziecko, więc nie jesteś zupełnie samotna. To duża różnica.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Osamotniona_74
Ech... Niby mam rodzinę, ale chociaż mieszkają niedaleko, to kontakt z nimi jest rzadki bardzo. I raczej to się nie zmieni ( takie mają podejście do życia, że powinno się mieszkać i żyć osobno, a wszelkie kontakty rodzinne - np. wizyty, oczywiście poza świętami dwa razy w roku, to tzw. wtrącanie się, narzucanie). Przyjaciół nie mam. Znajomych w realu, też nie. Powód? Prosty. Od czasu rozwodu, czyli od kilkunastu lat, wciąż słyszałam - zajmuj się dziećmi, zajmuj się domem. Po co ci koleżanki? Po co ci cokolwiek innego niż dzieci i dom? Na te kilkanaście lat, na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile razy wyszłam z domu sama, aby się z kimś spotkać i pogadać. Jak była praca, to jeszcze jakoś było, miałam kontakt z innymi. Jak jej nie ma, to pozostaje siedzenie w domu, bo jak nie ma kasy, to niby za co wyjść, ubrać się, zadbać o siebie? Zawsze wszystko idzie w dzieci... Młodzi dorośli, mają swoje życie, swoich znajomych, a ja zostałam sama... Jak palec. Dzisiaj znowu jest kolejny dzień, kiedy zastanawiam się, jaki to wszystko ma sens? Chciałabym wyjść, pogadać z kimś, a nie mam na to szans. Próbowałam kogoś poznać, zakolegować się, ale... cóż... najmłodsza już nie jestem, 38 lat na karku, ładna też nie, alkoholu nie lubię, ubieram się w to co zostało z poprzednich lat, tak, że modnym ubraniem też nie błyszczę, spotkania z napalonymi samcami, też mi nie odpowiadają. I tak powoli dochodzę do wniosku, że już nic dobrego mnie w życiu nie czeka, jeśli chodzi o przyjaźń. O miłości to nawet nie ośmielam się marzyć, bo i tak mnie ona nie spotka. Jakoś bym to może znosiła, jest internet, zawsze można gdzieś się wyżalić, ale są takie dni, kiedy chciałoby się odezwać do kogoś, posiedzieć z kimś na ławce, pójść na jakiś koncert, wystawę. Dzisiaj chyba znowu jest taki gorszy dzień, kiedy to osamotnienie dobija w szczególności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam rodzicow brata, bratowa i bratankow... znajomych dalszych bliższych ...rodzine traktuje jak przyjaciol.. a cala reszta to tylko relacje do rodziny brakuje tylko jeszcze mojego partnera który stal by się moim przyjacielem... na dobre i na zle...ale na to przyjdzie czas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na pocieszenie powiem Ci, że ja mam 45 lat, jestem facetem i też nie mam nikogo. Nie wiem dlaczego. Chociaż , tak , jestem inny . Nie piję, nie palę nie przeklinam, nie chodzę na imprezy itd. Czy jest ktoś drugi taki jak ja? Może sie poznamy, spotkamy i zaprzyjaźnimy? Proszę o maile. Mieszkam w Bielsku-Białej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kuma2013
"Młodzi dorośli, mają swoje życie, swoich znajomych, a ja zostałam sama... Jak palec. Dzisiaj znowu jest kolejny dzień, kiedy zastanawiam się, jaki to wszystko ma sens? Chciałabym wyjść, pogadać z kimś, a nie mam na to szans. Próbowałam kogoś poznać, zakolegować się, ale... " Czy ten temat sie juz skonczyl?... Wpisalam w wyszukiwarke "samotni bez rodziny", i wyskoczylo mi to... Przed swietami samotni bez rodziny maja na pewno ciezko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sabinsko
Sama muszę co miesiąc zmieniać pościel, moich kiszonych ogórków nikt nie spróbuje, nikomu nie będzie przykro że mam gorączkę a jak pomaluję paznokcie to nikt ich nie zobaczy. Wieczory są teraz długie a ja nie zapalam świateł w moim mieszkaniu - patrzę sobie na okna innych, szczęśliwych ludzi, patrzę jak chodzą, jedzą, przekładają rzeczy i wydaje mi się że wnikam w ich mieszkania i jestem pomiędzy nimi, wtedy jestem trochę mniej samotna. Wieczory teraz są długie....Wiem że nikt mnie nie zechce bo jestem po 30tce, grubawa, nieśmiała, nie mam znajomych, nigdy nikogo nie interesowałam.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"bo jestem po 30tce, grubawa, nieśmiała, nie mam znajomych, nigdy nikogo nie interesowałam' Samospełniajaca się przepowiednia. Nie interesowałam, nie zainterersuję. W dobie interentu spokojnie można znaleźć kogoś, choćby na seks. Grubawa i nieśmiała? Co za problem schudnąć, złapać kondycję? A wtedy i nieśmiałość nieco przejdzie. Parę miesięcy wysiłku i można wyglądać seksownie nawet po 30-dziestce. O ile się chce. Ale skoro jesteś sama, to masz czas na takie zajęcia. Grubi są grubi najczęściej na własne życzenie. Tryb życia czyni nas grubymi. Sport, rezygnacja z podjadania, z późnych wieczornych posiłków i wieczornego alkoholu, zwykle wystarcza by dobrze wyglądać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sabinsko
Ech widać odezwał się drobnokościsty szybkospalający co nie rozumie grubych. Jakby to było takie proste schudnąć to po co ludzie traciliby fortuny na wczasy odchudzające, fat killersy itp? A w dzisiejszych czasach może na seks można kogoś znaleść ale do bliskosci i życia do wspólnej starości i śmierci i wspólnego grobu to już nie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
IMO tylko 1% grubych jest grubych z przyczyn zdrowotnych. Reszta jest gruba na własne życznie. Oczywiście nie chcą być grubi, ale mają taki styl życia i odżywiania, że są. Żeby schudnąć trzeba zmienić styl życia, to nie żadne straszne wyrzeczenia czy kara, po prostu można żyć inaczej. Nie wciągać nadmiernej ilości kalorii, słodyczy, i nawet nie jest ważne co się je (choć oczywiście zdrowe zasady żywienia są wskazane), ale jaka jest propocja energii zjedzionej i spalonej. Zjadamy więcej niż spalamy -> tyjemy Spalamy więcej niż zjadamy -> chudniemy Proste i łatwe. Najgorsze jest podjadanie, te przekąski, zagryzki, kęski które wciągamy, nie uznając ich wcale za posiłki. A można nimi wciągnąć więcej niż z regularnych posiłków. Te nagrody, pocieszenia, ciasteczka do kawusi, itp. Wszystko to produkuje fałdki. No i brak ruchu. Praca siedząca, do pracy dojazd siedząc na tyłku, w domu TV czy inne siedzące zajęcia, i są efekty. A codzienny ruch - fitness, bieganie, rower nawet - urwą codziennie te kilkaset kalorii co najmniej. Plus rezygnacja z podjadania, plus rezygnacja z wieczornych posiłków (nie jemy po 19:00). I wieczornych drinków, bo alkohol to też kalorie, sporo kalorii. I można wyglądać zgrabnie. Ale zawsze lepiej się usprawiedliwiać, że się ma "wolne spalanie" czy "grube kości". Szybkość metabolizmu można regulować - trybem życia właśnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość luewe
My z mezem zyjemy bez rodziny bo daleko mieszka i do tego pol rodziny sklocone polegac na nich nie mozemy a znajomi czy przyjaciele hm jak juz kovgos poznalismy to okazalo sie ze sa to ludzie zaklamani i falszywi ktorzy przyjaznia sie tylko z tymi gdzie maja korzysc wiec dziekujemy za taka znajomosc teraz zyjemy sami zamknieci w sobie bez usmiechu na twarzy zadko wychodzimy gdzie kolwiek caly czas z dziecmi bo nie mamy gdzie ich podzucic i tak to wyglada zycie jest do d...... A ludzie falszywi chociaz chcielibysmy poznac osoby szczere z ktorymi mozna sie spotkac pogadac itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćKobietka
ja jestem sama w anglii znajomi.. nie mam tu zyczliwych znajomych nie mowiac o przyjazni... rodzina w pl facet mnie wykorzystywal wiec odeszlam czemu tak wszystko do dooopy sie uklada :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W Polsce byłoby ci trudniej bo pewno bez pracy - lub pracy za grosze. Wszystko jeszcze sie ułoży

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosciuBydg
Ja mam 40 lat. Wcześnie się ożeniłem miałem 21 lat.Urodziła się córka ja studiowałem i pracowałem. Cały czas tylko praca od rana do wieczora, brałem dodatkowe zlecenia żeby coraz więcej zarabiać. Zaniedbałem znajomych, kolegów. Córka ma już 18 lat i swój świat, a ja odczuwam coraz większą samotność. Z żoną coraz częściej się kłócimy i oddalamy się od siebie. Ona ma koleżanki z którymi utrzymuje kontakt. Nie pracuje albo bierze jakieś prace dorywcze bardziej dla zabicia czasu. Wychodzi z domu a ja po prostu nie mam nawet z kim pogadać od serca. Teraz żałuje, że większość życia poświęciłem pracy. Boje się strasznie samotności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ehh, ja też nie mam nikogo... znajomych, przyjaciół, faceta... rodzina ok.100km dalej, ale jakoś trudno utrzymać nawet kontakt telefoniczny... Na co dzien jestem wesoła, towarzyska... Ale po pracy przychodzę do domu i nie mam do kogo się odezwać... jak jest wolny weekend, czy jakieś świąteczne dni to nie odzywam się do nikogo przez np tydzien. Nikogo nie obchodzi co się ze mną dzieje... Staram się dbać o ludzi... np. dzisiaj zadzwonilam do trzech osob z propozycja spotkania - nie mają czasu, do mamy na pogawedke - ale była zajęta... Dzwoniłam do niej też wczoraj, ale spieszyła się na tramwaj... Zapisałam się na studia żeby poznać ludzi, ale weekendowe studia powodują, że kazdy przychodzi spóźniony i tylko kombinuje jak wyjść wczesniej, bo ma swoje życie.. Mieszkam w obcym miescie, Nie mam męża, dziecka (jestem rozwódką - o czym nawet nie wie moja rodzina, bo nigdy nie było nawet okazji żeby przedstawić męża a co dopiero teraz...), działam społecznie, zawodowo otaczam się dzisiątkami osób, które - tak myślę - lubią przebywać w moim towarzystwie... Nie wiem dlaczego nie mam żadnych bliższych znajomych, dlaczego - jeżeli coś osiągne - nie mam z kim dzielić radości, a jak coś mi się nie uda... to i tak wtedy chowam się przed światem, bo nie jestem typem marudy ;-). I to jest takie przykre... jutro znowu ubiorę się w uśmiech, wyjdę do ludzi, będę im pomocna, zabawna, wezmę za kogoś godziny w pracy, przepuszczę staruszkę na pasach żeby popołudniu martwic się nadchodzącym samotnym weekendem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
samemu jest cholernie ciezko,no bo co wyjdziesz sama potanczyc czy na wycieczke pojechac?ale radosc..nawet nie masz z kim podzielic swojej radosci czy podzielic sie smutkiem,w pozniejszym wieku bedzie jeszcze gorzej bo poki czlowiek mlody i na silach to jeszcze ta samotnosc nie przytlacza a nie daj Bog choroba i sama jak patyk bedziesz..brr nie chcialabym takiej samotnej starosci,jedne z druga zarzekaja sie ze dzieci nie chca a na starosc czy kolo 50 to zaluja ze sa same..znam takie co tak mowily a teraz zgnusniale i samotne nie wiedza co z soba zrobic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie wyobrazam sobie tego,jak mozna nie miec nawet 1 osoby bliskiej..przyjda swieta sylwester imieniny czy wakacje a czlowiek sam jak ten palec...masakra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No i tak jak zapowiadałam... ubrałam się w uśmiech, popracowałam i mogę zamilknąć do poniedziałku do popołudnia nie użyję swojego głosu... Co do tych chorób i samotności to wiem, jak to jest. Dokładnie tak jak piszecie. Człowiek siedzi sam w domu, możesz sobie za###ygać całe mieszkanie, zemdleć z bólu, mieć złamaną nogę - jestem sama, cokolwiek by się zdarzyło. Zawsze wszyscy mogą na mnie liczyć. Moja rodzina, jak potrzebuje kasy/rady wie, gdzie mnie znaleźć... Ale wszyscy potrzebują czegoś ode mnie, jakiejś usługi.. nie mojego towarzystwa. Nie wiem, jak to zmienić, jak poznaje się znajomych do których można zadzwonić i zapytac: "hej, może wpadniesz?" i oni faktycznie są do godziny ... Jestem twardzielką. Wiem. Rozwód, co skutkowało kilkoma przeprowadzkami, choroby, obce miasto, czasem (jak u kazdego) kłopoty w pracy i ta przeklęta samotność... Taka cicha... taka naprawdę samotna.. odludna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a co do dzieci to nie jestem z tych, którzy ich mieć nie chcą. Tak się los poukładał, trochę zdecydowało zdrowie. Nie uwazam też żeby dzieci byly TYLKO I WYŁĄCZNIE lekiem na samotność, bo to jednak istoty odrębne, z własną osobowością i charakterem i trzeba im pomóc żyć a nie - z samotnosci - trzymac pod kloszem czy zmieniac się w matkę szantazystkę itd. Chciałabym mieć znajomych w swoim wieku. Nie chodzę już na dyskoteki... chciałabym mieć znajomych na wspólny wypad do kina, kawę, domówkę, sylwestra... żeby móc zadzwonić i opowiedzieć o jakiejś śmiesznej historii z dzisiejszego dnia, planach na weekend... Jako, iż mam uczulenie na śierściuchy to może żółwia sobie kupię... i będę z nim opowiadać :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×