Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Fajne matki przy kawie. Zapraszam!

Polecane posty

Gość gość
Jakie palicie papierosy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A i ktoś jeszcze pytał o dzieci z małą różnicą wieku. To u mnie. 13 miesięcy różnicy, ale one nie są jakieś trudne - może też dlatego nie narzekam. Starszy jest pogodnym i z reguły raczej grzecznym dzieckiem (nie odstawia histerii itp.), a młodsza też na razie (odpukać) bezproblemowa i niezbyt wymagająca (nie domaga się ciągłego noszenia na rękach, nie jest płaczliwa ani drażliwa). Jeszcze sobie radzę, ale też się jakoś bardzo nie wczuwam. Nie staram się być książkową matką. Wiele rzeczy i tzw. "dobrych rad" traktuję z przymrożeniem oka. Jak mi się czegoś nie chce, albo nie mam na coś ochoty to się nie wczuwam i tego nie robię. Inaczej bym chodziła umordowana, urobiona i z worami pod oczyma, co by się tylko odbijało na dzieciach. Dziadkowie ani krewni nam nie pomagają, bo nie chcemy. Niektórzy jeszcze pracują, a ci którzy nie pracują to nie są angażowani, bo ja wolę mieć spokój i nie lubię jak mi się ktoś cały dzień plącze po domu, "udziela złotych porad", zagaduje. Ja lubię wszystko robić swoim rytmem, po swojemu, lubię też ciszę jak dzieci śpią, albo się cicho czymś zajmują. Nie chciałabym na siłę siedzieć z kimś cały dzień przy herbacie i dotrzymywać komuś towarzystwa, bo wolę sobie w tym czasie porobić coś dla siebie (nawet posiedzieć w necie). Lubię odwiedziny dziadków, cioć itd., ale takie normalne na 2-3 godz. raz na jakiś czas, zapowiedziane. Może właśnie dzięki temu nie ma w rodzinie zgrzytów i konfliktów. Jakbym musiała zostawiać z kimś dzieci to raczej wolałabym kogoś opłacić, niż mieć jakiś dług wdzięczności w stosunku do krewnych z racji wyświadczanej przysługi i musieć być później na ich każde skinienie i zawołanie. Nie lubię być od nikogo zależna. Ale rozumiem, że są różni ludzie i mają różne relacje, sytuacje i układy w rodzicie, dletego rozumiem, że nie każdy może się ze mną zgadzać. Tak jest u nas, a u kogoś może być inaczej. Ważne, żeby każdy był zadowolony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, ja nie palę. Mąż też nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie odpisujcie trollowi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A i jeszcze któraś dziewczyna pisała o tym, jak jej córka nie chciała raz mleka, ale zjadła coś innego. Zgadzam się z tym co napisali już poprzednicy. Czasami dziecko może nie mieć na coś ochoty. Mój syn też jak czasem czegoś nie chce, to go nie zmuszam i nie chodzę za nim z łyżeczką po całym domu. Jak zgłodnieje to przychodzi, albo dostaje coś innego i jest ok. A tak samo jak ty robisz z chrupkami, tak ja robię czasami z ciastkami orkiszowymi Babydream (takimi podłużnymi). Mieszam z mlekiem lub sokiem i jest kaszka. Ale sporadycznie je kupuję, bo mają masło w składzie, a mój mały musi unikać prod. mlecznych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyny właśnie wróciłam z Biedronki i są tanie ładne duże dojrzałe mango na przecenie (około 4 zł/szt) i sriracha po 6 zł (ostatnie sztuki). Warto!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja pytałam o radzenie sobie z dwójką:-) Ja mam małe i szkolniaka i sama nie wiem co lepsze... Ja również nie korzystam regularnie z żadnej pomocy i chwalę sobie właśnie to, że nikt mi nie patrzy na ręce i sama sobie jestem panią. Przy pierwszym dziecku strasznie mnie męczyły ciągłe wizyty rodziców i teściów. Teściową mam akurat fajną i wiem, że chce dobrze, ale uważam, że najlepiej jest gdy młodzi rodzice sami nauczą się" obsługi" własnego dziecka. Też nie jestem jakaś książkowa mamą, absolutnie. Szczerze mówiąc nie cierpię rutyny i dlatego ciężko mi utrzymać jakiś rytm dnia. Zawsze podziwiam, choć z drugiej strony przeraża mnie to jak czytam jak to dzieci jedzą, śpią w określonych ilościach, godzinach... Nam to jakoś nie wychodzi. Moje dzieci też nie są książkowe;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
fajny jest nawet ten temat i ciekawie sie rozwija

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie. Poza tym z krewnymi też jest najczęściej tak, że przez to że nie mają waszego dziecka 24 h tylko np. przez jakąś tam część dnia i przychodzą do niego wypoczęci i pełni energii, to je cały czas noszą na rękach, bujają, huśtają i w jakiś tam sposób ciągle stymulują wydając dźwięki, zaczepiając, machając grzechotką nad głową, reagując na każdy jego grymas i pędząc do niego gdy tylko zakwili. Niestety nie myślą o tym, że po ich wyjściu do domu zostawiają z tym dzieckiem rodziców, którzy wiadomo - nie mogą być dyspozycyjni przez 100% czasu dla tego dziecka (lub dzieci), bo mają różne inne obowiązki w domu i wtedy zaczyna się dramat, bo okazuje się, że dziecko nie poleży samo, nie zajmie się niczym, nie uśnie samo, nie da się odłożyć. Na początku nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale teraz słuchając koleżanek żalących się na ciągły brak czasu przy dziecku mimo pomocy rodziny i mając porównanie z tym jak to wygląda np. u mnie, dochodzę do wniosku, że to wynik przyzwyczajenia dziecka do określonych zachowań opiekunów. Rozumiem, że niektóre mogą być marudne i wymagające bo np. mają kolki, refluks, jakiś skok rozwojowy od czasu do czasu albo ząbkują, ale jeśli po uporządkowaniu tych spraw matka żali się, że nie może iść do ubikacji, albo chodzi bez prysznica i ciepłego posiłku cały dzień, dopóki nie przyjdzie babcia albo teściowa, to coś jest nie tak. Być może u mnie też by tak właśnie było gdyby nie wczesna druga ciąża, bo przez nią nie miałam już tyle energii żeby skakać koło starszego jak był jeszcze niemowlęciem (wiem, że u każdego ciąże przebiegają inaczej, a u mnie była to okropna senność i brak energii) i całkiem możliwe, że przez to nauczył się sam zajmować różnymi rzeczami, które były w okół. Potrafił leżeć w leżaczku z zabawkami poprzypinanymi do pasa, albo na macie wokół porozrzucanych zabawek i różnych akcesoriów domowych które sobie żuł, z czasem nauczył się pełzać i raczkować (my tylko zabezpieczyliśmy mieszkanie tu i ówdzie), podciągać, chodzić przy meblach i pchaczu (nikt go specjalnie nie prowadził za rękę, nie asekurował, nie podnosił jak się zachwiał - no może poza jakimiś jednorazowymi epizodami). Wiedział, że nikt od razu nie przyleci jak ma jakiś kaprys, że musi poczekać jak czegoś chce, że jęczeniem i płaczem niczego nie wymusi i nie wskóra. Nawet jak się przewrócił to sam się podnosił, a ja mu tylko biłam brawo, a jak chciał się bawić, to np. przynosił mi zabawki i książeczki na kanapę. A z młodszą to już w ogóle nie ma mowy o rozpieszczaniu, bo starszy wymaga więcej uwagi, więc ona ląduje po prostu w leżaczku, foteliku albo na macie i sobie tak nieświadomie patrzy na starszego jak lata po mieszkaniu, słucha jego krzyku i śmiechu, obserwuje jak się bawi. Nikt jej specjalnie nie buja, nie nosi jak nie ma potrzeby. Przy odwiedzających jest tylko inaczej, ale na szczęście nie są to jakieś regularne wizyty, więc jest szansa, że się nie przyzwyczai i będzie taka jak brat (przynajmniej mam taką nadzieję). Także zupełnie przez przypadek zrozumiałam skąd się biorą te wymagające dzieci, na które narzekają niektóre dziewczyny. On po prostu zostały tak ukształtowane przez opiekunów i przyzwyczajone do ciągłej uwagi. A jakie są wasze doświadczenia i spostrzeżenia? Czy któraś z was zauważyła kiedyś to samo co ja? Albo doświadczyła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A i też nie lubię jak mi się ktoś patrzy na ręce, także rozumiem. :) Wiecie co, przypadkowo wymyśliłam ostatnio fajną prostą zabawę z moim starszym dzieckiem, w czasie gdy karmię młodsze. Z reguły on w tym czasie sam się czymś bawi, ale jak ma dzień, że chodzi uczepiony "maminej spódnicy", a ja muszę karmić, to jakoś spontanicznie wymyśliłam ostatnio zabawę w zakupy. Polega na tym, że wysyłam go na niby po zakupy, np. po jedną rzecz do sklepu i on biegnie prędko na drugi koniec mieszkania i z powrotem do mnie niby z tą kupioną rzeczą i ją podaje, a ja go wysyłam po następną itd. :) Np. idź kup mi arbuza, albo mandarynki i chleb, a on leci. Czasem przynosi jakiś klocek, że to niby są zakupy, a czasem udaje, że coś niesie tak na umyślnie. I wszyscy zadowoleni. :) Mały bo ma zajęcie i się wylata, a ja bo mogę spokojnie skończyć karmić. Polecam spróbować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I czy wasze roczniaki też tak brudzą jak mój? :) Ja w zeszłym tygodniu autentycznie zwinęłam nawet dywan na dole, na stół położyłam ceratę (biały blat, boję się, że pofarbuje od sosów pomidorowych), pod krzesełko położyłam taką przezroczystą kwadratową podkładkę jak pod krzesło biurowe. Szyby w kuchni całe w dziecięcych palcach, rękach, ustach i nosach. :P Teraz próbuję go odzwyczajać od smoczka w dzień i podsuwam różne przekąski takie do ręki, a on z nimi chodzi po całym mieszkaniu i kruszy, gubi, rozdeptuje. Czasem rozleje picie. Jak je w krzesełku to też porozrzuca jedzenie w okół, albo kaszlnie, kichnie z otwartą buzią na pół kuchni. ;) Sprzątania a sprzątania teraz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A i jaką kawkę polecacie dla karmiących na pokrzepienie w ciągu dnia? Ja teraz parzę w kafetierze żołędziówkę z Darów Natury, ale chętnie spróbowałabym czegoś nowego. Zwykłą zbożową też już parzyłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wypij sobie sete.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Strasznie dużo piszesz:-) Ja się zgadzam z grubsza z twoimi spostrzeżeniami odnośnie wpływu zachowań opiekunów. U mnie w rodzinie jest taka sytuacja, że teściowie mieszkają razem z bratem mojego męża, jego żoną i jest też dziecko. I widzę jaki tam jest chaos wychowawczy. Każdy po swojemu i jednocześnie nikt nie ma autorytetu. To dziecko jest jednocześnie agresywne, zaborcze, z drugiej strony histeryczne i płaczliwe, a z trzeciej trochę zaniedbane w kwestii samodzielności, samoobsługi itp. Ja sama się zastanawiam jak to będzie u mnie, bo moją córka ma się opiekować moja mama, kiedy ja pójdę do pracy, a też nie wszystkie jej metody popieram. Będziemy musiały uzgodnić jakiś złoty środek. Odnośnie zaś interakcji pomiędzy dziećmi - to jest prawda. Moja młodsza wychowuje się trochę" przy okazji" i jest mi teraz o wiele łatwiej. Jak starszy się bawi, to ona obserwuje, a syn też dużo mi pomaga. Jest zakochany w siostrze i dużo czasu jej poświęca, ma cierpliwość, a przy okazji sam wydoroślał. Masz rację, że dzieci szybciej się ogarniają, kiedy po prostu muszą, bo ich nie wyręczamy. Ten mój starszy to byl taki troszkę rozleniwiony jedynak. 6 lat był sam. Dopiero w ciąży zaczęłam nadrabiać zaległości i zrobiłam mu szybkie przygotowanie do życia:-) Wspominałam wcześniej o mojej przyjaciółce, która ma trójkę. Kiedyś była u mnie, jeszcze w trzeciej ciąży i byłam w szoku jak ta dwójka (3 i niecałe 2 lata) jest samodzielna.Aż mi głupio było, że ja przy starym koniu mam więcej pracy ;-) Jeżeli chodzi o kawę to nie pomogę, bo ja piję normalną, chociaż też karmię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do roboty lenie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo nadrabiam. :) W tygodniu rzadko tu zaglądałam, a przez ten czas nazbierało się kilka str. różnych tematów. Do każdego starałam się coś tam dopisać i się tego trochę uzbierało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To tak jak i moja mama.. czyli: "a za moich czasów to się robiło to, to i to", "a jak byliście mali to było tak, tak i tak" :) Lubię mamę, wiem że chce jak najlepiej, ale lubię też mieć święty spokój jak coś robię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No 3 i 2 lata to już się chyba same sobą zajmują, bawią razem i wzajemnie nakręcają, a koleżanka ma pewnie z głowy. Ja też na to liczę. Pewnie będą się też bili i kłócili, jak to rodzeństwo, ale tez liczę na to że będą wszystko robić razem i nie będziemy musieli organizować im wolnego czasu. Myślimy też żeby razem poszli do szkoły (młodsza rok wcześniej razem ze starszym, jeśli będzie gotowa).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja lubię organizować czas swojemu dziecku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja pisałam o dzieciach przyjaciólki i nie miałam może na myśli tego, że razem się bawią ( choć to też super sprawa), ale to, że są samodzielne. Mama daje sygnał do wyjścia i dzieci ubierają się, starsze pomaga młodszemu, bo mama ma ogromny brzuchol i jest jej ciężko. Jednocześnie to starsze dorasta przy młodszym, a młodsze z kolei naśladuje starsze i to się fajnie kręci. Uważam, że obok oczywistych trudności, wychowywanie rodzeństwa w podobnym wieku ma dużo zalet. Nie chodzi o to by pozostawić dzieci same sobie, czas również trzeba organizować. Ale o ile jest łatwiej, kiedy nie trzeba chodzić kupować do zabawkowego sklepu albo pić herbatki z misiami;-) Osobiście lubię spędzać czas z dziećmi na wycieczkach, basenie, rozmowach, ale takie typowo " bawienie się"- niekoniecznie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja lubię "bawienie". Lubię wymyślać zabawy. Ale pewnie dla tego ze się na tym znam bo mam wyksztalcenie w tym kierunku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zauwazylam tylko ze w tym pokoju chodzi o to ze jest fajnie jak jesteś zwyczajna matka której srednio pomaga mąż. Dzieci bawią się w swoim pokój a ona ma czas odkurzyć. Jak którakolwiek pisze o tym ze w pewnym sensie "wybitnie" zajmuje się dziecmi to od razu robi coś na sile. Pewnie ma syf w domu albo ma rozwydrzonego jedynaka. Ja gratuluję wszystkim "wybitnym" i jest to dla mnie super fajne że sa kobiety poprostu stworzone do bycia mamą. Zazdroszczę tym co się nie irytują na dzieci :), męża. Kota psa bałagan :) uważam ze w dzisiejszym czasie celebruje sie przeciętność zamiast wybitności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A tak, to prawda, że młodsze dziecko uczy się i rozwija szybciej obserwując i naśladując starsze rodzeństwo niż pierwsze dziecko chowane wśród dorosłych. Też o tym słyszałam, ale to wszystko dopiero przed nami. A co do organizowania czasu to ja jednak postaram się trzymać z boku na ile będzie to możliwe, żeby nie narzucać dzieciom modelu zabaw, swoich reguł, pomysłów, podpowiadać. Mogę je jedynie zainspirować, ale nie chciałabym nimi kierować. Chciałabym, żeby same ur******ały swoją wyobraźnię. Nie chciałabym, żeby np. rezygnowały z jakiejś zabawy bo nie mają gotowych akcesoriów, a przygotowanie własnych albo wymyślonych wykraczało poza ich percepcję. Widziałam kiedyś taką sytuację, że matka mówi do chłopców w wieku przedszkolnym rozwalającym tory kolejowe: "a może zróbcie miasteczko wokół ciuchci", a oni na to: "eee, nie mamy miasteczka" (w sensie gotowych domków, drzew itd), no to matka na to do nas, że musi im zamówić na Allegro, albo kupić pod choinkę. W ogóle tym dzieciom nie przyszło do głowy zrobić samemu z papieru z drobną pomocą rodziców lub bez i pomalować, albo zastąpić jakimiś klockami (drewniakami i Lego) i innymi zabawkami, albo je sobie wyobrazić. Nie oczekuję, że każdy się ze mną zgodzi, ale to nie jest moim zdaniem dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje cudowne dziecko przepięknie bawi sie samo :) i nie potrzebuje do tego ani mamy ani brata :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Koleżanko, to co ty nazywasz przeciętnością, ja nazywam po prostu normalnym życiem. Zdolności twojego dziecka nie są zależne od nakładu pracy, którą wkładasz w jego - jak je określasz - "wybitne" wychowanie mając przygotowanie pedagogiczne, tylko od jego wrodzonych predyspozycji. Poza tym narzucanie pewnych schematów i modeli myślenia nie rozwija moim zdaniem jego wyobraźni, kreatywności, abstrakcyjnego myślenia i w pewnym sensie samodzielności (np. w rozwiązywaniu nietypowych problemów). Takie dziecko w wieku szkolnym i dorosłym może potem nie potrafić np. "zrobić coś z niczego", a takie rzeczy zdarzają się zarówno w życiu codziennym, jak i pracy zawodowej. Pewnie nie zastanawiałaś się nigdy nad tym co by było, gdybyś musiała nagle zostawić dziecko na dłużej pod opieką ojca, albo dziadków, gdybyś np. była hospitalizowana (czego oczywiście nikomu nie życzę, ale tak czasami bywa). Jak z twoim dzieckiem poradziliby siebie inni opiekunowie? Czy napisałabyś im instrukcję zajęć z dzieckiem lub zostawiłabyś podręcznik do pedagogiki, mając nadzieję że po nie sięgną w akcie desperacji? Z pewnością nie. Ja rozumiem, że lubisz się z dzieckiem bawić, ale dziecko musi być też elastyczne i łatwe w obsłudze przez osoby trzecie w razie gdy zachodzi taka konieczność, bo nie każdy może dzielić twoje poglądy i praktykować twoje metody wychowawcze, których twoje dziecko będzie oczekiwało, bo zostało w ten sposób ukształtowane i zaprogramowane. Tak jak już wiele razy podkreślałam, nie każdy musi się ze mną zgadzać. To jak jest u mnie, nie musi odpowiadać temu, jak żyją inni, ale dobrze jest umieć pewne postawy wypośrodkować i zrozumieć dlaczego ktoś postanowił żyć tak, a ktoś inaczej. Ja uważam, że skoro zdecydowałaś się na podręcznikowe wychowanie jest to twoim indywidualnym wyborem i jeśli jesteście z tego zadowoleni i czujecie się spełnieni i szczęśliwi jako rodzina to w porządku - cieszę się razem z wami, ale nie powinnaś określać się jako matka "wybitna", a o pozostałych pisać, że kultywują "przeciętność". Wybitną może nie jesteś, a "ambitną" po prostu, bo pedagogika nie jest wybitną dyscypliną naukową, ani tym bardziej nie gwarantuje kształcenia podopiecznych na "wybitne" jednostki (poza tym nie wiesz jakie wykształcenie mają inni piszący, także uważam, że nie powinnaś argumentować wypowiedzi na wyrost). Owszem macierzyństwo to piękny czas, ale staram się nie redukować wyłącznie do roli matki i pamiętać o tym, że jestem również kobietą, partnerką, żoną, gospodynią, siostrą, córką, koleżanką, przyjaciółką, specjalistą w pewnej dziedzinie, że mam poza dziećmi zainteresowania, że dziecięce sprawy nie przysłaniają mi całego życia. Kiedy nie zajmuję się dziećmi i się z nimi nie bawię, nie oznacza to że haruję na mopie albo przy garach. Wbrew temu co sugerujesz nie mam błysku w domu, bo trudno mieć czystko przy dziecku, które uczy się samodzielnie jeść i poznaje (empirycznie) otaczający je świat eksplorując domową przestrzeń wraz z wszelkimi zakamarkami, brudząc przy tym na potęgę. Lubię w ciągu dnia robić też rzeczy, które sprawiają mi przyjemność, którymi się interesuję. Lubię robić coś dla siebie, a nie tylko obowiązki, dzieci i tak w kółko. Dzieci wiedzą, że są przy mamie, wiedzą że są kochane, że ktoś nad nimi czuwa, a to że nie staram się organizować im ambitnie czasu wcale im jakoś nie przeszkadza. Robią to na co mają ochotę (właściwie to starsze, bo młodsze jest jeszcze małe). Trudno też oczekiwać, żeby mężczyzna po narodzinach dziecka rzucił lub zmienił pracę, albo postanowił pracować w domu. Nie każdy ma ten komfort, że pracuje pod domem. Mój mąż pracuje 8-9 godz. z 2 godz. dojazdami w jedną stronę (łącznie 4 godz. dziennie w trasie i w korkach). Nie oczekuję od niego, że mnie w tyg. będzie wyręczał przy dzieciach kosztem zdrowia. Wystarczy, że rano przegrzeje i poda synowi mleko, a wieczorem usiądzie do wspólnego posiłku, potowarzyszy przy kąpieli i położy dzieci spać, albo chociaż da buzi na dobranoc. Do taty należą u nas weekendy. On sam też musi pamiętać, że poza byciem ojcem i partnerem, jest jeszcze pracownikiem, kredytobiorcą, itd. Wiele osób ma bardzo podobne sytuacje, dlatego myślę, że wielu się akurat z tym zgodzi. To jest normalne prawdziwe życie. Jeśli ktoś uważa, że "przeciętne" - niech mu tam będzie. Nie ma co się sprzeczać o bzdury.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przy okazji zapytam was jeszcze dziewczyny, czy któraś z was używa może takich mat jakby z gąbki, które się kładzie na blacie kuchennym i kładzie na nie naczynia do obeschnięcia po umyciu? Taki niby ociekacz (elastyczny z tkaniny). Widziałam ostatnio w różnych miejscach, a dziś rano byliśmy w Juli i też oglądałam. Dobre to? Sprawdza się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz racje. Jestes z******ta. Wal głupia picze. Trzeba być normalnym jak Ty. Tylko w sumie to nie wiesz jaka jest ta mądrala. Ja nie odczytalam z jej wpisu ze zajmuje się tylko dzieckiem caly dzień tylko ze lubi bawić sie z dzieckiem. Moim zdaniem to nie oznacza ze robi wszystko za dziecko. Jakos nie jest milo na tym temacie wiec wchodzę więcej. Bo ja czuję ze jedna może nie specjalnie ale pisze ze to co ona robi jest lepsze od tej drugiej. Nie lubię takich akcji i tylko mnie to utwierdza ze baby sa jakies głupie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dodam jeszcze, że mąż u nas też pomaga na ile może, ale głównie w weekendy. Posprząta, odkurzy, ugotuje (bo lubi), podłogę umyje, łazienkę, wstawi i powiesi pranie, itd. Jedyne czego nie robi to mycie okien i pieczenie (tak jak ja się nie dotykam do ogródka, w sensie trawy nie koszę i nie grabię liści, auta nie myję), poza tym wszytko w domu załatwi, ale gdyby musiał to też by to robił, tak samo jak ja robiłabym jego "działkę". Przy dzieciach jest w stanie zrobić wszystko (wystarczyło, że raz mu się powie jak, albo pokaże). Na spacer pójdzie, książkę przeczyta, pieluchy zmienia (numer 1 i 2 - bez różnicy), wykąpie, nakarmi łyżeczką, butelką, itd. Jedynie cycka nie da. :) Ale w tygodniu go nie wykorzystuje, bo wiem jak potrafi być zmordowany po całym dniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nikt nie pisze, że jest lepszy od innych. Czytasz między wierszami. Poza tym jednym z założeń tego tematu jest to, że się nie kłócimy ani nie wyzywamy. Jeśli masz zamiar w ten sposób reagować na to co myślą inni, to może faktycznie nie jest to miejsce dla ciebie. Naprawdę zastanów się nad tym co piszesz i nie napadaj bez powodu na innych, bo każdy żyje jak chce, robi jak uważa i ma prawo do własnego zdania, z którym się nie musisz zgadzać - nikt tego nawet od ciebie nie wymaga. Tyle razy było to już podkreślane. Trzeba czytać ze zrozumieniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×