Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mysha

jak zapomnieć o nim?

Polecane posty

Gość eeee1
chyba za bardzo na Nim mi zależy, żeby Go okłamywać i dalej zwodzić. Też chcę być szlachetna. On, przynajmniej tak mówił, bardzo poważnie traktował nasz związek i bardzo poważnie podchodził do naszej wspólnej przyszłości. No, ale Jego zachowanie później chyba świadczy o czymś innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie napisałas Mu całej prawdy!!!! Mąż o Was nie wie.... a domysły się nie liczą!!! Chciałaś zadbać o Siebie i może trochę przedobrzyłaś... No przecież mimo wszystko chcesz aby BYŁ.... PRAWDA!!!???? Dlatego mówię abyś trochę ( tylko trochę) poczekała.... i nie zrobiła czegoś ,czego będziesz żałować!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
problemem jest to, że z jednej strony chcę, żeby był, a z drugiej strony, chcę dać szansę mężowi. Gdybym wiedziała na 100%, że Jemu zależy, że mówi mi prawdę... to kto wie. Może ryzykowałabym dalej, a tak.. szkoda tylko, że przy okazji się w Nim zakochałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eee1 zielona---> czytajac wasze wypowiedzi widze w nich sama siebie....ja po raz kolejny zdecydowalam sie zakonczyc ten zwiazek..( trwal 4,5roku) to cholernie dlugo...jestem wyniszczona psychicznie nie mam juz szacunku do samej siebie i jest mi strasznie ciezko:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eeee1- wiesz może gdyby życie nie było tak skomplikowane , to nie byłoby ciekawie i umarlibyśmy z nudy....a że przy okazji cierpimy...no to już po prostu tak raczej musi być... Powinniśmy się cieszyć, że potrafimy odczuwać i nie być obojętnymi... Marne to pocieszenie....a jednak! Kochać kogoś , to szlachetne uczucie i osoba, która kocha też taką jest!!! Po złym dniu zawsze kiedyś przychodzi ten lepszy i ..... może być z NIM lub ten ON okaże się kimś innym ..... może to będzie mąż???......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
eeee1 - popieram slowa zielonej, nie rob niczego, czego moglabys zalowac, zadnych radykalnych posuniec, zastanow sie na spokojnie, zanim napiszesz. Pozdrawiam Was dziewczyny i lece do pracy:-) A propos - oni rzeczywiscie maja jeden schemat postepowania, trzeba sie wiec cieszyc jak dlugo mozna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
a ja ja - powitać w naszym gronie. Opisz Swoja historię. Chętnie wysłuchamy i pomożemy. Jak byśmy mogły - haha. Zielona, masz rację, że miłość to piękne uczucie i będąc nastolatką myślałam, że takie motylki nie zdarzają się dorosłym, statecznym (hahaha) babom, szczególnie tym mającym mężów. Zawsze miałam nadzieję, że mój mąż to będzie tej jedyny, wybrany na całe życie. A tu proszę... Po prawie 10-ciu latach - taka palma. Żeby było śmiesznie jeszcze w lipcu, będąc na babskim wyjeździe mówiłam, że zdrada - nigdy w życiu, że nie wyobrażam sobie innego faceta ogladającego mnie nago, że wogóle to niemożliwe. A dwa tygodnie później... poznałam Go i się zakochałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eeee1---> dziekuje bardzo:) moja historia wyglada tak...: jestem mezatka od ponad17lat...4,5 roku tem poznalam Jego...no i sie zakochalam....nigdy nie przpuszczalam ze i mnie to spotka...On byl tez zonaty...był...bo w miedzyczasie sie rozwiodl.... mysle ze to nie z mojego powodu(choc tak mysli Jego byla zona) od dawna On czegos szukal...... na poczatku bylo szalenstwo:) nie interesoawala mnie rodzina a nawet moj syn:( i tego sobie nie moge wybaczyc....potem po roku....zaczely sie klopoty...podejrzenia Jego zony i mojego meza....i wtedy powinnam byla to skonczyc....ale kochalam....bylo ciezko.....potem juz tylko ciagle szarpanie raz dobrze raz zle.....rozstawalismy sie pare raz.....az zdecydowalam ze odejde od meza.....wyprowadzialm sie.....i .... zobaczylam ze On jest innym czlowiekiem.....ja chyba kocham wspomnienie o Nim....strasznie sie zmienil jest porywczy,pije...i podniosl na mnie reke..... to przesadzilo.....wrocilam do meza...tzn nie tak doslownie tylko razem mieszkamy... ale nie zaluje ze sprobowalam i pozbylam sie wszelkich watpliwosci.....nie bede z Nim...pomimo tego uczucia co nas laczy......ciezko to wszystko przedstawic w paru slowach ale sprobowalam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
teraz sie z Nim rozstalam i mam tylko nadzieje ze juz na zawsze......niech On sobie ulozy zycie ja nie moge ciagnac dalej tego zwiazku nie moge Go ograniczac..... to juz prawie miesiac minal.....on probowal walczyc dzwoni pisze ale ja sie nie odzywam....wrecz szantarzuje i zmusza mnie do odbierania tel.... a wiecie co boli najbardziej??? nie te wyzwiska czy smsy suchej tresci tylko te pelne uczuc....choc watpie czy ja jeszce wierze w Jego uczucia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja ja- wiadomo, że nigdy nie zdecydowałabym się odejść od męża, którego kocham no ale to inna sprawa!!! Wy potraficie decydować się na tak radykalne kroki.... ja nigdy bym się nie zdecydowała... nawet kiedy myślałam, że oszalałam z miłości do Tamtego!!! Ale Ty nie pakuj się w związek z NIM, bo z tego co piszesz nic dobrego dla Ciebie z tego nie będzie! Dbaj o siebie.... możesz GO jeszcze kochać, bo taka nasza natura ale lepiej zapomnij!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiem ze lepiej bedzie jak o Nim zapomne:) wlasnie probuje to robic,ukladac sobie na nowo zycie bez Niego...choc to strasznie trudne:( wszedzie jest On w kazdym miejscu wspomnieniu......ale mysle ze przekonalam sie o tym ze zwiazek z Nim bylby KOSZMAREM:( nie zaluje ze sprobowalam.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja ja- na początku zapominanie to też koszmar ale.... można.... przynajmniej można uspokoić uczucia! Pamietaj, że TY zawsze jesteś najważniejsza i należy umieć powiedzieć NIE!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zielonaa---> Tobie sie udalo? czytalam Twoje posty...jak dlugo to trwa? Twoje zapominanie.....bo ja poprzednim razem po 4 czy 5 miesiacach sie odezwalam:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczyny :) widzę, że niektórym pięknie się układa ;) .... niestety kolejne z Was są doświadczane przez życie .... ale co Was nie zabija to Was wzmocni :) .... zielonaa widzę że robisz za wsparcie tutaj .... takie znajome texty czytam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
No nareszcie jakiś facet się odezwał. Brakowało mi tu męskiego "oka". Napisałam Mu meila, wygarnełam wszystko, co myślę, że się poddał, że tak łatwo mnie oddał, że jest tchórzem, że mnie nie kocha - tylko nie wiem, czy dobrze wysłałam. Pisałam z innej poczty niz zazwyczaj i pomyliłam adres, tzn. On w adresie ma tylko imię a ja napisałam imię i nazwisko, ale do tej pory nie doszło do mnie powiadomienie, że zły adres, więc może jednak doszło. Co czuję? złość i chyba, tak jak powiedziała pytajaca, wiem, że nie mogę na niego liczyć. To tyle, więc tak wygląda mój koniec z Nim. Ale nie jest tak żle, przynajmniej na razie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Spóźnialska
Witam Was moje drogie Panie :) Przepraszam za to milczenie, ale po prostu nie miałam czasu żeby pisać, a jak już miałam to miałam problemy z internetem.... U mnie jedna wielka rewolucja.... Wszystko wywróciło sie do góry nogami.... W Walentynki przyjechał do mnie "tamten"- ten facet przez którego zawitałam na tym forum... Przyjechał bo wcześniej wspomniałam że musze sobie załatwić kogoś do zformatowania kompa, wiec on stwierdził że własnie w Walentynki mi to zrobi... a nawet nie stwierdził tylko przyjechał z zaskoczenia... Dostałam cudowne kwiatki, i było miło... Wieczorem poprosił mnie, żebym pojechała na kilka dni di niego... wachałam sie, bo w pokoju obok niego mieszka dziewczyna dla której mnie przekreślił, ale w sumie jeszcze wcześniej zapewnił mnie ze z nią nie był, że "nic miedzy nimi nie było" i że to było chwilowe zauroczenie... Przyznam sie szczerze że coś w mnie odżyło... pojawiły sie te motylki, które wszystkie znamy i pojechałam z nim...Oglądaliśmy filmy, było miło... wtuuleni... tak jakby nigdy nic złego sie między nami nie wydarzyło.Następnego dnia (piątek-15.02) szukałam czegoś na necie a on dostał wiadomość od swojego kumpla, którego ja dosyć dobrze znam. Powiedział że moge odczytać co napisał i odpisać mu. No to tak zrobiłam, jednak nie przedstawiłam sie... I tak ciągłam z nim rozmowe... Wkońcu ten kumpel, nie wiedząc że pisze ze mna zapytał "A jak sytuacja z A***" (ta z którą niby nie był) normalnie byłam w szoku, i pociągłam go za jezyk... z rozmowy z nim dowiedziałam sie że jednak cos było tą A*** a B. (B. to ten "mój") I zaczęlam sie z nim kłócić.... powiedział mi, że chciał jej tylko pomóc wyrwać sie z toksycznego związku.... Jakoś tam mnie przekonał... potem pojechaliśmy do kina, i wogóle przez reszte popołudnia o tym nie myślałam.... Wieczorem zapytałam go co było miedzy nimi, to powiedział, ze nie chce o tym gadać... Nie dawało mi to spokoju... W nocy zapytałam czy z nią sypiał... i cisza z jego strony... A dla mnie normalnie cios w plecy... Nie chciałam płakać, nie chciałam pokazywać jak boli, znów mnie oszukał, mówił ze miedzy nimi nic nie było... w dziecinny sposób "znieczuliłam" sie alkoholem i zasłam. Wstałam nastepnego dnia, odwiózł mnie na PKP i pojechałam... zasypywał mnie SMSami, przepraszał, wyjaśniał, prosił, i tak w kółko... Po kilku dniach przyjechał żeby mnie znów przeprosić... zrobił 100km po to żeby powiedzieć mi PRZEPRASZAM CIE... Kolacja, spacerek w ciemną gwieździstą noc... Obietnice, ze nigdy wiecej niczego przede mną nie zatai, że i tak by mi sam od siebie powiedział o tym że z nia sypiał, tylko wiedział że mnie zrani, i bał sie tego, bał sie ze mnie straci... W ten weekend jego kumpel miał urodziny, powiedział ze beze mnie tam nie pojedzie... A wiem że chciał jechać... może to śmieszne ale pojechałam z nim, i spędziłam cały week u niego. Było cudownie,. Był czuły, troskliwy, kochany... mimo tego, ze powiedziałam mu, że nie mam do niego zaufania... Wczoraj odwiózł mnie do domu... A ja nie wiem co robić... moze to śmieszne, ale po tym wszystkim co było miedzy nami, po tym ile cierpiałam, boje sie zaangażować, mimo że jest dla mnie bardzo ważny... Boje sie, że znów mnie oszuka, a z drugiej strony nie wyobrażam sobie, że może go nie być... Dziewczyny co zrobić... wybaczyć, zapomnieć, dać sie ponieś uczuciu... czy zakończyć to póki jeszcze jakoś można??? Wiem że nie odpowiedzie mi na to pytanie, ale co wy byście zrobiły??? eeee1, zielona, mysha.... poradźcie coś......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Spóźnialska
Witam Was moje drogie Panie :) Przepraszam za to milczenie, ale po prostu nie miałam czasu żeby pisać, a jak już miałam to miałam problemy z internetem.... U mnie jedna wielka rewolucja.... Wszystko wywróciło sie do góry nogami.... W Walentynki przyjechał do mnie "tamten"- ten facet przez którego zawitałam na tym forum... Przyjechał bo wcześniej wspomniałam że musze sobie załatwić kogoś do zformatowania kompa, wiec on stwierdził że własnie w Walentynki mi to zrobi... a nawet nie stwierdził tylko przyjechał z zaskoczenia... Dostałam cudowne kwiatki, i było miło... Wieczorem poprosił mnie, żebym pojechała na kilka dni di niego... wachałam sie, bo w pokoju obok niego mieszka dziewczyna dla której mnie przekreślił, ale w sumie jeszcze wcześniej zapewnił mnie ze z nią nie był, że "nic miedzy nimi nie było" i że to było chwilowe zauroczenie... Przyznam sie szczerze że coś w mnie odżyło... pojawiły sie te motylki, które wszystkie znamy i pojechałam z nim...Oglądaliśmy filmy, było miło... wtuuleni... tak jakby nigdy nic złego sie między nami nie wydarzyło.Następnego dnia (piątek-15.02) szukałam czegoś na necie a on dostał wiadomość od swojego kumpla, którego ja dosyć dobrze znam. Powiedział że moge odczytać co napisał i odpisać mu. No to tak zrobiłam, jednak nie przedstawiłam sie... I tak ciągłam z nim rozmowe... Wkońcu ten kumpel, nie wiedząc że pisze ze mna zapytał "A jak sytuacja z A***" (ta z którą niby nie był) normalnie byłam w szoku, i pociągłam go za jezyk... z rozmowy z nim dowiedziałam sie że jednak cos było tą A*** a B. (B. to ten "mój") I zaczęlam sie z nim kłócić.... powiedział mi, że chciał jej tylko pomóc wyrwać sie z toksycznego związku.... Jakoś tam mnie przekonał... potem pojechaliśmy do kina, i wogóle przez reszte popołudnia o tym nie myślałam.... Wieczorem zapytałam go co było miedzy nimi, to powiedział, ze nie chce o tym gadać... Nie dawało mi to spokoju... W nocy zapytałam czy z nią sypiał... i cisza z jego strony... A dla mnie normalnie cios w plecy... Nie chciałam płakać, nie chciałam pokazywać jak boli, znów mnie oszukał, mówił ze miedzy nimi nic nie było... w dziecinny sposób "znieczuliłam" sie alkoholem i zasłam. Wstałam nastepnego dnia, odwiózł mnie na PKP i pojechałam... zasypywał mnie SMSami, przepraszał, wyjaśniał, prosił, i tak w kółko... Po kilku dniach przyjechał żeby mnie znów przeprosić... zrobił 100km po to żeby powiedzieć mi PRZEPRASZAM CIE... Kolacja, spacerek w ciemną gwieździstą noc... Obietnice, ze nigdy wiecej niczego przede mną nie zatai, że i tak by mi sam od siebie powiedział o tym że z nia sypiał, tylko wiedział że mnie zrani, i bał sie tego, bał sie ze mnie straci... W ten weekend jego kumpel miał urodziny, powiedział ze beze mnie tam nie pojedzie... A wiem że chciał jechać... może to śmieszne ale pojechałam z nim, i spędziłam cały week u niego. Było cudownie,. Był czuły, troskliwy, kochany... mimo tego, ze powiedziałam mu, że nie mam do niego zaufania... Wczoraj odwiózł mnie do domu... A ja nie wiem co robić... moze to śmieszne, ale po tym wszystkim co było miedzy nami, po tym ile cierpiałam, boje sie zaangażować, mimo że jest dla mnie bardzo ważny... Boje sie, że znów mnie oszuka, a z drugiej strony nie wyobrażam sobie, że może go nie być... Dziewczyny co zrobić... wybaczyć, zapomnieć, dać sie ponieś uczuciu... czy zakończyć to póki jeszcze jakoś można??? Wiem że nie odpowiedzie mi na to pytanie, ale co wy byście zrobiły??? eeee1, zielona, mysha.... poradźcie coś......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
Nie wiem, spoznialska, czy moge Ci cos radzic, Mysha, zielona i eeee1 sa na pewno w tym lepsze, ale one mi poradzily, zeby jednak wykorzystac do konca to, co mozna wykorzystac i naprawde sie z tego ciesze (poki co). Moze nie warto na sile zabijac emocji tylko pozwolic im umrzec (ewentualnie) smiercia naturalna. Czyli teraz sprobowac z nim byc i sprawdzic, na ile rzeczywiscie Ci to przeszkadza i na ile on naprawde zaluje tego, co zaszlo itp.... Naiwne? Moze, ale chyba mniej bolesne... Co Ty na to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość spring chicken
eeee1 - trzymaj sie. Po takim wygarnieciu moze byc ciezko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja ja- co do tego mówienia NIE, to należy umieć powiedzieć to,nie tylko komuś ale przede wszystkim sobie. Wiem, że to trudne ( szczególnie w pierwszej fazie ) ale musimy ocenić, co jest dla nas priorytetem. Muszę Ci powiedzieć, że najgorsze były dla mnie pierwsze dwa miesiące ( horror ) w zapominaniu, z tym, że ja wiedziałam, że chcę zapomnieć, tylko nie mogłam sobie poradzić z uczuciem!!! Dzięki rozmowom tutaj, jakoś ten czas przetrwałam i teraz po czterech miesiącach jestem spokojna tzn: nie pragnę z NIM być, nie czekam na sms-y, telefony, myśl o NIM nie wypełnia mi każdej chwili. Myślę też, że zapomnienie dla mnie nie jest już największym PRAGNIENIEM- przeszłam nad tym co było do prządku dziennego. Pisałam już, że niczego nie żałuję, traktuję to , co mi się przydarzyło jak PIĘKNE WSPOMNIENIE i uśmiecham się do tego , co było. zwyczjnym- piszę tutaj z dziewczynami, bo myślę, że przez to co przeszłam i przeżyłam mogę im coś doradzić. Wiem ile rozmowy tu mi pomogły.... a może to już nałóg, bo fajnie mi tu się rozmawia.... Myślę, że jedynie ktoś, kto przeżył podobne rzeczy i \" wyszedł\" z tego ma jakieś trzeźwe spojrzenie na problem.... A poza tym idzie wiosna a ja jak kiedyś Ci pisałam, żyję chyba zgodnie z naturą i zaczynam patrzeć na świat coraz bardziej pozytywnie i ..... zaczynam wierzyć w siebie ( tak jak kiedyś mi radziłeś). No i słuchaj: planujemy z mężem różne rzeczy codzienne, z których składa się życie i..... nawet mi się to podoba i ....angażuję się w to..... w końcu nie myślę już tylko o NIM!!!! Znów jestem górą a to , co mnie nie zabiło, to rzeczywiście mnie wzmocniło!!! No ale żeby nie wszystko było takie \"cacy\", to powiem, że mam ( może) jedynie obawę do spotania z NIM \"oko w oko\"- wiem jak było za pierwszym razem po długim nie widzeniu się... no ale może wtedy bło jeszcze za wcześnie dla mnie......... A tak wogóle to fajnie, że tu się pojawiłeś CHŁOPAKU- co u Ciebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zwyczajnym- jak zwykle \" zjadłam\" \"A\" w Twoim nicku- przepraszam ale jestem przed śniadaniem. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeee1
Witam w ten piękny, słoneczny dzionek. U mnie, zaskokująco dobrze. Dobrze się stało, że wysłałam mu meila, wątpię czy odpowie. Ale ja czuję sie z tym bardzo dobrze. Chyba idę Zielona w Twoje ślady i poprostu juz zapominam. Tzn. nawet nie chcę zapomnieć, co traktować to wszystko jako miłe wspomnienie. Bardzo zraziło mnie Jego ostatnie tchórzowskie zachowanie i chyba to wszystko przekresliło. Nie wiem co będzie za kilka dni, same wiecie jak to jest z tymi uczuciami, na na dzień dzisiejszy i wczorajszy jest naprawdę dobrze. Oczywiście, pierwsze co zrobiłam rano to sprawdziłam pocztę, ale staram się do tego podchodzić z bardzo dużym dystansem. W końcu wziełam od Niego wszystko to co najlepsze i o tym bedę pamiętać:że dał mi kilka wspaniałych miesięcy, że poczułam znów te motyle i tak zamierzam do tego podchodzić. Spóźnialska, strasznie się motasz, ale spróbuj na to spojrzeć z boku i nie krzywdzić siebie. Weź od Niego co się da, korzystaj z Jego miłości. W końcu to ONA dodaje nam skrzydeł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc dziewczyny:) bede sie trzymac i czasem tu zagladac...w ciezkich chwilach bede pisac...mam nadzieje ze tym razem bede konsekwentna do konca......nie ma sensu ciagnac czegos co nie ma przyszlosci i przynosi coraz czesciej tylko bol...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zielonaa---> widze ze dobrze zyjesz z mezem:) wlasciwie ten romans wyszedl Tobie i Twojemu zwiazkowi na dobre>:) ja meza nie kocham....a moze mi sie tak wydaje...bo jest On w moim sercu? nie spimy ze soba wcale i nawet nie moge o tym pomyslec:( nie wiem czy nasz zwiazek przetrwa a jeszcze zeby bylo "zabawniej" wlasnie On chce powiedziec wszystko mojemu mezowi....to bedzie juz definitywny koniec....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eeee1- najważniejsze to pozytywne nastawienie do problemu i \" poprzestawianie\" sobie w głowie, ustalenie co będzie dla mnie dobre i przekonanie samą siebie, że tak właśnie jak myślę teraz, jak będę do tego podchodziła to będę szczęśliwa! Zacznij od małych rzeczy... o widzisz np. jaki piękny ranek..... Spóźnialska- życie jest nauczycielem raz dobrym, raz złym- doświadczasz różnych uczuć- myślę, że Ci to w przyszłości wyjdzie na dobre. SZUKAJ póki możesz, dopóki nikogo nie krzywdzisz tej \"drugiej \" połówki......pewnie też cierpisz i miotają Tobą sprzeczne uczucia ale..... doświadczenie czyni mistrza i może już potem gdy będziesz kiedyś w stałym związku (tzn. małżeństwie) ni e popełnisz naszych błędów i nie będziesz musiała zapominać! a ja ja- to, co mnie się przdarzyło ( bo tego nie planowałam) mogło spotkać każdego. Pojawiły się nagle te MOTYLE i długo nie chciały odfrunąć- w końcu dotarło do mnie, że mogą przemienić się w sępy i nic z mojego małżeństwa nie zostanie. Mąż do tej pory nic nie wie bo raczej się tylko domyślał.....no....ale jest już dobrze ( prawie!) A Ten Twój to dupek, wychodzi z niego jeszcze szantażysta......czy chciałabyś z takim człowiekiem żyć ? I jeszcze jedno , czy jesteś pewna , że nie kochasz męża???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zielonaa---> czy jestem pewna...nie umiem chyba kochac dwoch mezczyzn jednoczesnie.....potrzebuje czasu chyba zeby sobie to wszystko poukladac,na dzien dzisiejszy meza nie kocham,choc czasem sie martwie o niego wiec moze wszystko sie kiedys jakos ulozy? na razie nie mysle o przyszlosci z mezem ani z nikim... moze cos zostalo i wroci??/nie wiem....ale jak wytlumaczyc fakt ze nie moge isc z nim do lozka???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja ja - mnie się przytafiło, że kochałam dwóch, bo przecież jak wytłumaczyć szaleństwo z TYM drugim i moje cierpienie....nie sądzę, że to było tylko zauroczenie.... a motyle w brzuchu to nie tylko pożądanie ale i miłość! Życzę Ci szybkiego poukłdania spraw tak abyś była sczęśliwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zielonaa---> sama wiesz najlepiej ze szybko...tego sie nie pouklada:) a jeszcze jak On bedzie "o mnie"- jak mowi ale On walczy ze mna...robi wszystko zeby zabic ta milosc zeby mnie znienawidzil a ja jego..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja ja -----Musisz wiedzieć czego chcesz- ustal to a potem.....dąż do celu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość naleczka
Widzę,że drastyczne zmiany eee1 kciuki trzymam mocno za to,zeby bylo jak najwiecej dobrego DLA CIEBIE z tej calej sytuacji.Podobno pamietac nalezy to co dobre,bo zadreczanie sie i tak nie wiele zmieni.Mozna sie nadal usmiechac na wspominki mile- choc pewna jestem,ze nie bedzie latwo.Wierze jednak ,ze wyboru slusznego dokonalas.Decyzje takie na pewno nie sa podejmowane na poczekaniu,a jesli slowa te padaja tzn ,ze chyba nie jest to przypadek. Sciskam mocno wirtualnie.Ja takze sie ucze zapominania..Jest we mnie duzo przekory w strone zycia i obojetnosci na jego umizgiwanie sie- a wierze,ze nagle Mu sie przypomnialo,ze mozna zabiegac,starac sie.Tylko,ze za POZNO dla mnie.Sprawa definitywnie zamknieta,a jemu sie nagle na rozmowy zbiera o NAS,gdzie juz NAS nie ma.Usmiecham sie sama do siebie po cichu i wiem,ze tak mi bedzie lepiej,spokojniej...ze wiecej juz nie moze byc tego zlego- nie moge do tego dopuscic,aby dzien byl przez niego zly.Neutralnosc duza,a nawet awersja sie obudzila- wole to niz sentymenty,choc pewnie na nie takze przyjdzie pora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×