Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
serduszko7

O co chodzi z tym odrabianiem lekcji z dziećmi?

Polecane posty

Wszędzie na forach i pod artykułami o zdalnej edukacji rodzice żalą się jak to teraz muszą marnować kilka godzin dziennie, żeby odrabiać lekcje z dziećmi. Nie rozumiem tego. Ja nie pamiętam żeby rodzice kiedykolwiek mi pomagali czy odrabiali za mnie lekcje. Wszystko robiłam sama. Jak to jest że teraz rodzice muszą robić lekcje z dziećmi? I to jeszcze w tych czasach gdy dostęp do całej wiedzy jest nieograniczony, na kliknięcie myszką. Kiedyś tego nie było, nie było neta, a musiałam wszystko robić sama, pisać wypracowania, robić zadania z matmy, jak czegoś nie wiedziałam to szukałam po książkach. Teraz jest duuuużo łatwiej dla dzieci i młodzieży. Nieograniczone zasoby wiedzy w internecie, mnóstwo książek do każdego przedmiotu z zadaniami rozwiązanymi krok po kroku. Dlatego szokuje mnie że mimo tego dzieci muszą odrabiać lekcje z rodzicami. Dziwi mnie też popyt na korepetycje skoro w internecie miliony stron z rozwiązaniami zadań i wyjaśnieniem wszystkich zagadnień. Czy dzieci są teraz takie leniwe i roszczeniowe?

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To chyba bardziej chodzi o to, że rodzice przerabiają cały materiał, ten który zostałby przerobiony w szkole przez nauczyciela. Tak mi się wydaje. Mam w domu przedszkolaka i też codziennie pani wysyła nam ćwiczenia na maila. Są to dokładnie te zadania które dzieci robiłby w przedszkolu. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tak jak wyżej materiał z dzieckiem trzeba omówić samemu.Dopilnować żeby dzieciak siedział i słuchał bo wiadomo jak jest w domu, filmiki zatrzymywać w odpowiednim momencie kiedy nauczycielka pyta o coś dziecko,dziecko ma mieć czas zastanowić się i odpowiedzieć, potem kolejne pytania.W międzyczasie trwania filmu pani omawia zadania więc zatrzymujemy się i robimy zadania, pilotem  by dziecko zrozumiałem dobrze treść zadania.Przecież nowa o młodszych dzieciach a nie 12 latach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Może chodzi o to, że dzieci nie chcą odrabiać lekcji i trzeba nad nimi stać i kontrolować. No to skoro już jesteś i kontrolujesz to od razu pomożesz tyle ile wiesz, aby szybciej zeszło. 🤷‍♀️

Edytowano przez Miła3

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

No bo takie są dzieci z natury. Jak się nie jest w stanie sprawować pieczy nad dzieckiem, to się go nie ma. Ale większość "rodzicuf" oczywiście nie zdało sobie z tego sprawy.

Nikt nie przewidział pandemii. Wcześniej rodzice też pewnie pomagali w zadaniach domowych, z tym że teraz jest tego więcej. Myślę, że chodzi o ilość zadań z różnych przedmiotów, a nie konkretnie o to, że trzeba siedzieć z dzieckiem nad tym. Ale masz racje - wydaje mi się, że posiadanie dzieci się "czuje" i nie każdy się do tego nadaje. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Mam w domu 1klasiste, serio uważasz że sam odrobi lekcje?!

Oczywiście, że dziecko w wieku 7 lat może samo odrobić lekcje. Sama mam 1 klasistkę i zadania robi sama. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przecież normalnie nauczycielka tłumaczy nowy materiał w szkole, a w domu dziecko ma odrabiać zadania z tego co już ma wytłumaczone. Teraz gdy szkoły są zamknięte, rodzice mają przerabiać nowy materiał z dziećmi. To chyba nic dziwnego że dziecko z podstawówki nie przerobi nowego materiału sam bez pomocy dorosłego. 

Natomiast nie rozumiem dlaczego rodzice tak nad tym ubolewają, szczególnie matki które nie pracują albo poszły na dodatkowy zasiłek opiekuńczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Też mnie to zastanawia, szczerze mówiąc. Kilka godzin dziennie? Mam dzieci w 1wszej i 5tej klasie i nie spędzają kilku godzin przy zadaniach. Jeśli czegoś nie rozumieją to wytłumaczę ale nie muszę z nimi siedzieć i pilnować, bo wiedzą, że to one mają zadania zrobić samodzielnie. Jeśli dzieci są nauczone systematyczności to nie będą jęczeć, że coś jest do zrobienia. W szkole też nauczyciel przecież nie stoi nad każdym dzieckiem i nie tłumaczy mh osobno. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Wiesz, ja się tez odnoszę do tego ze na wielu forach, memach etc. są wiecznie to pokrzywdzone mamuśki, że ile to energii dziecko zabiera, ile wysilku, ze ma dość (chociażby na kafeterii ile mamy tematów), no to ku//rwa, co ona nie wiedziała ? Martwi mnie, ze ludzie są  tak głupi i instynktowni, a pozniej cały świat ma słuchać jęków.

Dla mnie temat jasny - nie mam ochoty/nie widzę tego u siebie - nie płodzę.

Widzę, że znowu robisz najazd na kobiety i chcesz wywołać gów/noburzę, ale nie wciągniesz mnie w to. 

Powiem tak. Dziecko ma oboje rodziców, chyba że mówimy o samotnej matce. W sytuacji gdy kobieta zostaje z dzieckiem na macierzyńskim a facet pracuje - kobieta przebywa z dzieckiem 24/24 i nie dziw się, że czasami narzeka. Jestem pewna, że kocha swoje dziecko, ale czasami nie wyrabia tak jak każdy inny tyle że w innych dziedzinach. To jest ciężkie. Mężczyznom łatwo mówić, bo ich życie nie zmienia się w takim dużym procencie - rano wstają, idą do pracy, dzień jak co dzień, tylko jak wracają to odczuwają duże zmiany. W ogóle posiadanie, wychowanie dzieci jest ciężkie. Spytasz "to nie wiedziała?". Nie, jeśli to jej pierwsze dziecko to nie miała pojęcia na jakie trudy się pisała. Jeszcze zależy od dziecka - jednym trafiają się aniołki a drugim łobuzy. A jeśli to nie pierwsze dziecko - bez względu na ich ilość - czasami ma się dość i jest to zupełnie normalne. Wszyscy jesteśmy ludźmi, mamy swoje emocje i granice, które momentami zostają nadszarpnięte.  

I plz nie odpowiadaj już na ten post, bo nie odpiszę jeśli znowu będziesz próbował pogrążyć kobiety. 

  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Fajnie fajnie tylko nie każdy siedzi w domu na zasiłku na dziecko.  Wiele rodziców normalnie pracuje i do tego jeszcze po godzinach pracy muszą pomoc dziecku przy lekcjach.  Ja i mąż pomagamy córce. U nas w poniedziałek nauczyciele piszą co zrobić i dostajemy stos materiału do przerobienia na cały tydzień.  Dlatego ja rozumiem żal rodziców i zmęczenie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Właśnie o to chodzi. Bo teraz możesz kilkoma kliknięciami myszki zrobić matmę czy biologię. Kiedyś otwierało się książki i szukało info a dzisiaj dzieci po prostu spisują odpowiedzi z neta (bo wystarczy poszukać a nie jest to trudne a dzieci nie są głupie) bo można znaleźć rozwiązane całe zadania. 

I tak, popieram ostatnie zdanie. Dzieci w tych czasach są tak leniwe

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Wszędzie na forach i pod artykułami o zdalnej edukacji rodzice żalą się jak to teraz muszą marnować kilka godzin dziennie, żeby odrabiać lekcje z dziećmi. Nie rozumiem tego. Ja nie pamiętam żeby rodzice kiedykolwiek mi pomagali czy odrabiali za mnie lekcje. Wszystko robiłam sama. Jak to jest że teraz rodzice muszą robić lekcje z dziećmi? I to jeszcze w tych czasach gdy dostęp do całej wiedzy jest nieograniczony, na kliknięcie myszką. Kiedyś tego nie było, nie było neta, a musiałam wszystko robić sama, pisać wypracowania, robić zadania z matmy, jak czegoś nie wiedziałam to szukałam po książkach. Teraz jest duuuużo łatwiej dla dzieci i młodzieży. Nieograniczone zasoby wiedzy w internecie, mnóstwo książek do każdego przedmiotu z zadaniami rozwiązanymi krok po kroku. Dlatego szokuje mnie że mimo tego dzieci muszą odrabiać lekcje z rodzicami. Dziwi mnie też popyt na korepetycje skoro w internecie miliony stron z rozwiązaniami zadań i wyjaśnieniem wszystkich zagadnień. Czy dzieci są teraz takie leniwe i roszczeniowe?

Hmmm nie przypominam sobie, zeby przez ostatnie 30 lat była taka sytuacja, zeby szkoły były zamknięte przez prawie 2 miesiące. Serio uważasz, ze przerobienie całego materiału można zrobić samodzielnie? To po co szkoły? Po co nauczyciele? Przecież rozpiskę każdy może dostać na początku roku i reszta samemu. Wyłożenie materiału w szkole i utrwalenie w domu to jednak co innego niż samodzielne opanowanie go w domu. A skoro to taki Pikus to zamknąć szkoły na amen - nie są potrzebne i wprowadzić powszechne nauczanie domowe -> przecież wystarczy ogarnąć filmik na YT i otworzyć książkę. Zamknąć szkoły, zwolnic nauczycieli, ile pieniędzy w budżecie zostanie. Tym ...eniem, ze same lekcje odrabiałyście umniejszacie jedynie nauczycielom. 

  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

I od razu dopiszę. Nie, nieuważam, że nie daję rady wytłumaczyć 7-latkowi dodawania z dopełnieniem do 100, ale musze poświęcić na to czas, pracując zdalnie dodatkowo. I doskonale rozumiem dlaczego muszę uczyć dziecko sama, jednak zaczynają mnie z lekka irytować te teksty "sama odrabiałam lekcje" fakt odrabiałaś sama PO przerobieniu w szkole razem z nauczycielem. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Co prawda, ze mną czasami też rodzice siadali do lekcji, ale rzadko, a w tej całej aferce chodzi o to, że współczenym rodzicom zachciało się robić dzieciaka (czyt. odwalić społeczny obowiązek i przyjąc portret szczęśliwej rodzinki, bo co ludzie powiedzo), ale jak przychodzi do konkretów to jest jojczenie ze trzeba się zająć.

Tak, trzeba się zająć, jak się zrobiło dziecko to się siedzi na dupie i je wychowuje we wszystkim - tak byłoby najlepiej pochwalić się na FB dzieciorem, ale dziecior niech wszystko robi sam, bo leniwcom się nie chce.

Nie każdy siedzi na bezrobociu/realizuje się jako pani domu.

Paczpani, niektórzy nie tylko fanaberyjnie zdecydowali się na dzieci to mają jeszcze tę dodatkową fanaberię, że pracują zawodowo... a z racji szczególnych okoliczności niektórzy pracują znacznie więcej i dłużej niż wcześniej. I tak, spędzenie 4-5 godzin DZIENNIE na nauce z dzieckiem to JEST problem dla każdego. Bo mało kto ma predyspozycje pedagogiczne żeby wykładać dzieciakowi  fizykę, biologię i chemię organiczną. Nie wszystkie szkoły prowadzą jakiekolwiek sensowne zajęcia - niektóre po prostu wysyłają materiał do przerobienia od strony x do y. I tyle - ktoś musi to dziecku wyjaśnić, więc w praktyce najpierw rodzic musi sobie odświeżyć wiedzę, żeby móc wytłumaczyć to dzieciakowi. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A może po prostu nie wszystkie dzieci są w stanie intelektualnie poradzić sobie z nowym materiałem, poleceniami i właśnie ci leniwi rodzice nie są jednak aż tak leniwi jak niektóre mądrale na tym forum twierdzą, tylko starają się, żeby jednak jakąś wiedzę dziecku przekazać. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Możecie ubliżać innym i mówić, że nie radzi sobie intelektualnie itp. spoko. Ale zrozumcie, że rodzic to nie mechaniczny robot. Jest takim człowiekiem jak ty tylko jest dodatkowo rodzicem. On nie pomaga odrabiac dziecku lekcji tylko bawi się w nauczyciela i przerabia materiał z dzieckiem. Nie musi znać niemieckiego, francuskiego, angielskiego, przyrody, biologii, geografii, matematyki, polskiego, fizyki, chemii, informatyki, PP, WOS i innych na 5. A musi umieć na 5 żeby wytłumaczyć to dziecku żeby zrozumiało. Musi sam najpierw posiedzieć, przypomnieć sobie dopiero nauczyć dziecko. Dajmy na to, że pracuje od 10 do 18. Powiedz kiedy on ma to zrobić ? Musi zadbać o te dziecko też w inny sposób. Zrobić mu jeść, wyprać itp. Mając np. dzieci w wieku 14 i 9 lub 14 i 3. Nieee. Nie wszyscy mogą iść na tą super opiekę, bo po takiej opiece nie mieliby powrotu. Żyć za coś trzeba. A sam też potrzebuje oddechu i odpoczynku. Wytłumaczyłam jak krowie na rowie. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

To jak rodzice zasuwaja przy dzieciach i narzekaja to maja nie miec dzieci bo wiedzieli co robia.  Jak ludzie narzekaja, ze zasuwaja na wakacje to maja zasuwac, ale nie narzekac.  Dziwne wydawaloby sie, ze twoja logika nie powinni miec wakacji, samochodu lub domu.

Czyli wychodzi na to, że powinni rzucić pracę. Żyć z 500plus chociaż hipokryci krzyczą, że nie pracują itp. rzucić pracę, wsadzić zęby w tynk i uczyć dzieci materiału szkolnego. Brawo. Co robicie na forum "bezdzietne mamy" ?

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mam dzieci w wieku 12 i 9 lat. Obrazowo jak wyglądały ostatnie tygodnie może coś wam powie. Ja pracowałam od 13:30 do 23 (wliczam tu czas na dojazd do pracy, są to godziny wyjścia/wejścia do domu). U nas zdalna nauka wygląda tak, że dzieci o 8 muszą się zalogować na librusa każda lekcja trwa 20 minut, przerwa 10 minut i tak do ok 10-11. W tym czasie dzieci dostają opis co jest tematem lekcji np. Gady i płazy - budowa i środowisko występowania. W międzyczasie przychodzi zadanie domowe np. Karta pracy która należy wypełnił i odesłać. Młody czyta temat w książce, który był jako "tytuł lekcji", a potem robi kartę. Biologia czy Historia to jest żaden problem wszystkie informacje są trzeba tylko przeczytać. Z Polskiego mamy cudowna panią, która oprócz karty pracy przysyła nam 1-2 kartki A4 z tłumaczeniem lekcji, a ja czytając ją czuję się jakbym dawała wykład i rzeczywiście się na tym znała i syn w mig szybko łapie np. Co to jest partykuła. Gdyby nie to wyjaśnienie to ja bym tak nie umiała przekazać wiedzy. Najwięcej pracy przynosi matematyka, gdzie dostajemy "suche" informacje, ewentualnie coś tam pisze w podręczniku i sama muszę synowi tłumaczyć jak z 4x - 12= 2x +6 zrobić x=9. Ja chodząc do szkoły miałam dobre oceny z Matmy, ale nie umiem wytłumaczyć synowi bo dla mnie to takie proste i oczywiste, że to tu to tam i jest wynik, a on dalej nie rozumie bo ja źle tłumacze albo za szybko. I teraz dzień od 7 śniadanie ubieranie włączanie komputera, potem gotowanie obiadu, trochę sprzątania, pilnowanie jednym okiem czy czasem dzieci zamiast robić zadanie nie próbują grać w jakąś gierkę. Jakieś pranie, mycie garów i sprawdzanie czy zadanie zrobili dobrze po czym odsyłanie nauczycielowi. Tłumaczenie, słuchanie czy aby dobrze czyta ten młodszy, znowu sprawdzanie bo w pisaniu gubi Y, a starszy to leń i jak go nie przycisnę to napisze dwa zdania na 3 a jak się postara to ma 5 albo 6. Czego nie zdążę przed pracą przekładam na dzień następny. Przychodzi wolny czwartek i pracujemy nad zadaniami z przerwa na jedzenie od 8 do 21 bo to czego nie zdążyliśmy przez 3 dni nadrabiamy tego jednego. W piątek nie mamy już zaległości bo mąż ma w końcu wolne i on im pomaga popołudniu, bo rano jeszcze odsypia (pracuje 15-6rano). Sobotę w końcu z mężem mamy rano czas na kawę, robię obiad, albo i nie bo mi się nie chce po całym tygodniu. Niedziela pranie, sprzątanie, gotowanie, sprawdzenie czy na pewno wszystkie lekcje odrobione, praca z 9latkiem nad poprawa pisma i czytania i zaczynamy tydzień od nowa. Nie narzekam, ale wydaje mi się, że autor postu nie ma pojęcia jak to wygląda "od zaplecza". Rodzice są zmęczeni, ja w czwartek popłakałam się mężowi bo nie mogłam nawet w dzień wolny odpocząć bo musieliśmy nadrabiać zaległości. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Mam dzieci w wieku 12 i 9 lat. Obrazowo jak wyglądały ostatnie tygodnie może coś wam powie. Ja pracowałam od 13:30 do 23 (wliczam tu czas na dojazd do pracy, są to godziny wyjścia/wejścia do domu). U nas zdalna nauka wygląda tak, że dzieci o 8 muszą się zalogować na librusa każda lekcja trwa 20 minut, przerwa 10 minut i tak do ok 10-11. W tym czasie dzieci dostają opis co jest tematem lekcji np. Gady i płazy - budowa i środowisko występowania. W międzyczasie przychodzi zadanie domowe np. Karta pracy która należy wypełnił i odesłać. Młody czyta temat w książce, który był jako "tytuł lekcji", a potem robi kartę. Biologia czy Historia to jest żaden problem wszystkie informacje są trzeba tylko przeczytać. Z Polskiego mamy cudowna panią, która oprócz karty pracy przysyła nam 1-2 kartki A4 z tłumaczeniem lekcji, a ja czytając ją czuję się jakbym dawała wykład i rzeczywiście się na tym znała i syn w mig szybko łapie np. Co to jest partykuła. Gdyby nie to wyjaśnienie to ja bym tak nie umiała przekazać wiedzy. Najwięcej pracy przynosi matematyka, gdzie dostajemy "suche" informacje, ewentualnie coś tam pisze w podręczniku i sama muszę synowi tłumaczyć jak z 4x - 12= 2x +6 zrobić x=9. Ja chodząc do szkoły miałam dobre oceny z Matmy, ale nie umiem wytłumaczyć synowi bo dla mnie to takie proste i oczywiste, że to tu to tam i jest wynik, a on dalej nie rozumie bo ja źle tłumacze albo za szybko. I teraz dzień od 7 śniadanie ubieranie włączanie komputera, potem gotowanie obiadu, trochę sprzątania, pilnowanie jednym okiem czy czasem dzieci zamiast robić zadanie nie próbują grać w jakąś gierkę. Jakieś pranie, mycie garów i sprawdzanie czy zadanie zrobili dobrze po czym odsyłanie nauczycielowi. Tłumaczenie, słuchanie czy aby dobrze czyta ten młodszy, znowu sprawdzanie bo w pisaniu gubi Y, a starszy to leń i jak go nie przycisnę to napisze dwa zdania na 3 a jak się postara to ma 5 albo 6. Czego nie zdążę przed pracą przekładam na dzień następny. Przychodzi wolny czwartek i pracujemy nad zadaniami z przerwa na jedzenie od 8 do 21 bo to czego nie zdążyliśmy przez 3 dni nadrabiamy tego jednego. W piątek nie mamy już zaległości bo mąż ma w końcu wolne i on im pomaga popołudniu, bo rano jeszcze odsypia (pracuje 15-6rano). Sobotę w końcu z mężem mamy rano czas na kawę, robię obiad, albo i nie bo mi się nie chce po całym tygodniu. Niedziela pranie, sprzątanie, gotowanie, sprawdzenie czy na pewno wszystkie lekcje odrobione, praca z 9latkiem nad poprawa pisma i czytania i zaczynamy tydzień od nowa. Nie narzekam, ale wydaje mi się, że autor postu nie ma pojęcia jak to wygląda "od zaplecza". Rodzice są zmęczeni, ja w czwartek popłakałam się mężowi bo nie mogłam nawet w dzień wolny odpocząć bo musieliśmy nadrabiać zaległości. 

Super, że są tutaj ludzie, którzy odpowiadają rzeczowo. Wypowiadają się na tematy, które ich dotyczą. Nie biadolą z nienawiści.

  • Thanks 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Wszędzie na forach i pod artykułami o zdalnej edukacji rodzice żalą się jak to teraz muszą marnować kilka godzin dziennie, żeby odrabiać lekcje z dziećmi. Nie rozumiem tego. Ja nie pamiętam żeby rodzice kiedykolwiek mi pomagali czy odrabiali za mnie lekcje. Wszystko robiłam sama. Jak to jest że teraz rodzice muszą robić lekcje z dziećmi? I to jeszcze w tych czasach gdy dostęp do całej wiedzy jest nieograniczony, na kliknięcie myszką. Kiedyś tego nie było, nie było neta, a musiałam wszystko robić sama, pisać wypracowania, robić zadania z matmy, jak czegoś nie wiedziałam to szukałam po książkach. Teraz jest duuuużo łatwiej dla dzieci i młodzieży. Nieograniczone zasoby wiedzy w internecie, mnóstwo książek do każdego przedmiotu z zadaniami rozwiązanymi krok po kroku. Dlatego szokuje mnie że mimo tego dzieci muszą odrabiać lekcje z rodzicami. Dziwi mnie też popyt na korepetycje skoro w internecie miliony stron z rozwiązaniami zadań i wyjaśnieniem wszystkich zagadnień. Czy dzieci są teraz takie leniwe i roszczeniowe?

To teraz oznacza pandemię. Nauczycielka z matematyki, czy j.obcego, nie da rady dobrze wytłumaczyć dziecku (a dziecko, to nie tylko 1-3 klasa), materiału online, bo niema sprawdzić, czy dziecko to rozumie. Tak naprawdę nie chodzi o odrabianie z dzieckiem lekcji, a przerabianie materiału.

Dziwi cię popyt na korepetycje, bo w necie dużo wyjaśnień? Korepetytor może sprawdzić, czy uczeń zrozumiał i robi to dobrze. Jeśli ktoś przejawia duże zdolności matematyczne, chemiczne, językowe, to jemu wyjaśnienie w necie wystarczy, a jeśli tych zdolności nie ma, to lepiej jest wytłumaczyć bezpośrednio. Różnica jest taka jak pomiędzy fitness np z taką Chodakowską na youtube, a fitness z trenerem osobistym. Trener(ka) cię dociągnie gdzie trzeba, jeśli masz nieprawidłową postawę, a babka z filmiku już nie, bo cię nie widzi.

 

Edytowano przez Unlan
  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Oczywiście, że dziecko w wieku 7 lat może samo odrobić lekcje. Sama mam 1 klasistkę i zadania robi sama. 

Haha, to w takim razie wypisz ją ze szkoły skoro nie potrzebuje nauczyciela. 

Mam w domu 6 i 9 latka, z którymi siedzę (tak!) Minimum 3 godziny dziennie, ponieważ nie maja zdalnego nauczania tylko zadawane zadania do odrobienia. Mało tego, zazwyczaj mamy do odrobienia tekst z podręcznika, zadania, ćwiczenia i jeszcze z 5 zdań z jakimś wyrazem lub notatki z filmiku na you tube. Szlag mnie trafia, bo wiem, że nauczyciele mieli okrajac podstawę do przerobienia przez rodziców a tymczasem dzieci piszą więcej, niż pisali w szkole. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie masz dzieci w szkole autorko, prawda?

Mam syna 7,5 roku. Druga klasa. I już mnie szlag jasny trafia. Lekcje online mają,  całą klasą,  40min dziennie. Czyli pogadaja,  rozgrzebia jakiś temat i reszta w domu. Czytanka, ćwiczenia, matma, czasem jakiś plakat, wierszyk na pamięć  itp, do tego dwa języki obce.  Z nich syn sam właściwie nic nie zrobi.

Jak chodziłam do podstawówki,  to że mną nikt nie siedział. Pomijam, że krótkie zadanie domowe to co innego, ale mam wrażenie, że wtedy też były inne ćwiczenia, inaczej formułowane zadania.  Teraz jedno polecenie składa się z kilku. Przeczytaj, znajdź, podkreśl, podziel, ułóż a następnie przepisz. Itp. Dzieci się gubią. Właściwie odwalam pracę nauczycieli.  I jeszcze płacę grubą kasę za szkołę,  której nie ma. W domu mam jeszcze raczkującego kaskadera i pomyslowego 3latka,  więc łatwo nie jest. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×