Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość biurowy_romans

biurowy romans

Polecane posty

Gość gość
autorze, ty chyba sie jednak zakochales...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biurowy_romans
No i już po relaksie nad morzem. Miało być pięknie a wyszło jak zawsze. Najpierw okazało się, że M nie będzie mogła pojechać (a wcale nie zdziwiłbym się gdyby również przestraszona sama o to zadbała). Żona w ostatniej chwili w samochodzie zmieniła mi rezerwację na SPA i zamiast 100 m od plaży wylądowaliśmy 100 od autostrady :-( Żona jest mnie pewna? Nie jest. Tego możecie być pewni. Żona jeszcze przed ślubem wiedziała, że nie kocham jej tak, jak powinienem. Teraz również nie dostaje ode mnie czułości, bliskości ani żadnych innych oznak miłości. Być może nawet podejrzewa mnie o romans. Żona nie jest też wyrachowaną zimną kobietą, która jest ze mną z powodów, które miałyby urągać jej wartości. Myślę, że ona po prostu kocha za nas oboje. I bądź tu mądry, i pisz tu wiersze... Gdyby mnie nie kochała, to zakończenie tego związku byłoby szybkie, łatwe i przyjemne dla nas obojga. Ale jeżeli do niego dojdzie, to nie będzie. Łatwo wam napisać będzie teraz, że i tak robię źle, że nie daję jej szansy na poznanie kogoś innego, nie daję jej szansy na bycie szczęśliwą bo w tej chwili szczęśliwa na pewno nie jest. I będziecie mieli rację cwaniaczki. Tylko napiszcie mi jak to zrobić, żeby jej nie zdruzgotać. Wiem, że moja męska logika jest w waszych oczach całkowicie a-logiczna. Co ten de/bil robi? Krzywdzi kobietę i wydaje mu się, że w ten sposób ją chroni. De/bil i tyle! Aha. Łatwo wam będzie to napisać. Ale ciekawe jak zachowalibyście się w mojej sytuacji. I z góry uprzedzę - kobieta faceta w tej sprawie nie zrozumie. Kobiety w większości przypadków zachowują się w sposób znacznie bardzie wyrachowany niż ja. Podejmują decyzję. Wydają wyrok. Oddają faceta w ręce kata. Krótkie cięcie, a ty się potem męcz, płacz po nocach, wbijaj pazury w ścianę i zrywaj tynk aż krew nie zacznie płynąć... Ja, opiekun, mąż, nie jestem w stanie podjąć takiej decyzji, takiej odpowiedzialności. Postępuję źle, ale jakie jest lepsze wyjście? Znam jedno - poświęcić się i trwać. Przygnębiająco wyszło :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwoli wyjasnienia
Niby z kazdej sytuacji jest jakies wyjscie-tak jest-ale nie zawsze istnieje wyjscie w miare dobre. U ciebie nie ma dobrego wyjscia. Co z tego faktu wynika? Ze to ty rozdajesz karty. Twoja zona nie chce pewnie niczego zmieniac (poza tym, zebys zaczal ja mocno kochac), wiecej musisz ty. Przy zalozeniu ze chcesz. Chyba chwilowo nie masz zadnego planu na swoje zycie i powiem ci, ze nikt ci takiego planu nie ulozy. Twoje zycie, twoje wybory. A przede wszystkim twoje priorytety. Co ma byc dalej? Jest kilka opcji. 1. odejscie od zony i ulozenie sobie zycia z kims innym (na szczescie nie ma jeszcze dzieci) 2. zostanie z zona i szukanie odskoczni na bokach, z czego wynika zabawa przez cale zycia w kotka i myszke plus bycie nieszczesliwym. 3. szczera rozmowa z zona (na pewno bolesna) i powiedzenie jej prawdy z pytaniem, czy widzi jakies najmniej bolesne rozwiazanie. Do ktorej opcji jest ci chwilowo najblizej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Im dluzej piszesz tym dokladniejszy swoj obraz kreujesz w naszej wyobrazni. Nie mam prawa do jakiejkolwiek oceny. Moge napisac jedynie o swoich odczuciach przy czytaniu ciebie. Otoz ujmujac sprawe jednym zdaniem: nie masz dupppy w spodniach jak prawdziwy facet i mega problem decyzyjny. To nie przypadek, ze juz od roku robisz podchody do M i nic z tego nie wynika. Wszelkie decyzje podejmuja - jak dotad - za ciebie inni. Dales sie zaprowadzic do oltarza bo pewnie inni tak zdecydowali. A teraz czekasz az M zdecyduje za ciebie co dalej. Oczywiscie, ze skrzywdziles zone, swoja niedojrzaloscia emocjonalna. Ciazy zadnej nie bylo, jesli dobrze czytam, byl natomiast niedowlad twojego dzialania. No bo jak mozna niby odejsc od kogos (nawet jesli nie ma uczucia) jak sie tyle z nia chodzilo. Otoz mozna, trzeba tylko dojrzec do podejmowania decyzji. Takie jest zycie i czasem faktycznie sie zdarza, ze trzeba cos zdecydowac wbrew niezadowoleniu innych. A ty tymczasem swoja decyzyjna biernoscia spieprz...yles zycie sobie, a przy okazji i zonie. A za glupote sie placi. I zapewniam ciebie, ze jedyne co bedziesz dalej robil to tu pisal i rozmyslal, zadna decyzja nigdy nie zapadnie. Taki czlowiek jak ty, to nigdy nie bedzie szczesliwy. Skrzywdziles jedna, to nie krzywdz przynajmniej drugiej. A jesli M cie przycisnie i zdecydujesz sie na rozstanie, to bedziesz cale zycie mial wyrzuty sumienia ze zostawiles zone. Tacy jak ty, tak wlasnie maja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shoshana
hej hej, sorry za poślizg, byłam bardzo zajęta. dzięki za odpowiedzi! szkoda, że sam fakt, że to Twoja podwładna, nie ma wg Ciebie znaczenia. liczyłam na to, że to na starcie daje mi dobre karty w mojej relacji z szefem. to nie były nieszczere pochlebstwa. naprawdę spodobał mi się Twój styl. aż miło poczytać coś konkretnego i dosadnego, bo na tym forum to często albo naiwne 13sto-latki, które piszą tandetne wiersze do szuflady, albo zboczeńcy. nie broniłam Ciebie, tylko idei, w które sama wierzę. szczerze uważam, że większość tych, którzy tu po Tobie jadą, albo nie zna życia, albo nie umie się sama przed sobą przyznać do swoich myśli i uczyć. nie uważam też, że zachowujesz się jak drań. w końcu do niczego jeszcze nie doszło z M. z małżeństwem to troche inna sprawa... ale nie chcę osądzać, więc nie chcę się do tego odnosić. z małżeństwami też bywa różnie. pisz dalej, będę chętnie (i na pewno nie tylko ja) śledzić. i życzę, żeby sprawa potoczyła się dla Ciebie jak najlepiej, cokolwiek miałoby to dokładnie oznaczać :) pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dzięki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biurowy_romans
Dzięki ynele. Uważam, że konstruktywna krytyka to jest właśnie to, co najbardziej nas rozwija. Dość zgrabnie podsumowałaś to, co wcześniej ja sam napisałem. Faktycznie znasz tylko wyrywek rzeczywistości, więc cała reszta to tylko twoja wyobraźnia i osobiste doświadczenia. Demonizujesz. OK. To nawet lepiej działa. Mała prośba - nie bądź taka seksistowska. Jeszcze raz dzięki. Jako pierwsza dałaś mi w tym topiku do myślenia. Postaram się to wykorzystać. Dzień w dzień w rozjazdach. Nie widuję M. Oczywiście mailujemy, piszemy SMS. Służbowo. Nie reaguje na moje szczeniackie zaczepki z uśmieszkami, żartami, podtekstami. Pilnuje swojej "czystej kamizelki". Przed nami cały długi weekend. Ja będę ujeżdżał rower na singletracku w Świeradowie. Żona korzystała z uroków SPA (polecam Cottonina Świeradów - REWELACJA). M jedzie z paczką znajomych do Pragi. Za te dwa tygodnie mam nadzieję będę miał jednak o czym opowiedzieć. M odgraża mi się lasanią i ciągle jeszcze wisi mi wyjście na piwo. Chcę posunąć sprawy do przodu. A jeżeli nie, to trudno. Zawodowo M mi zaimponowała. Nie jest może najzdolniejszym pracownikiem jakiego miałem, ale nigdy nie spotkałem kogoś tak zaangażowanego i pracowitego. Stara się i chce, a to zawsze wystarczy. Reszty możemy ją nauczyć. Będzie świetnym pracownikiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ynele, masz 100-procentowa racje, ostateczna decyzje gdzie sie w Gdansku zatrzymaja, tez podjela za niego zona, a on tylko potrafi sie nam poskarzyc :-). Taki typowy fircyk w zalotach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
:-) :-):-):-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niedowiaryniedowiary
Az sobie trudno wyobrazic, zeby facet, ktory nie potrafi obronic zadnej swojej decyzji, byl dla kogos szefem. Moze M to czuje i widzi, i jej sie to ...nie widzi, dlatego nie ma na niego zadnej powaznej "ochoty". Kobietom rozne rzeczy imponuja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mężczyźni zwykle odchodzą nie w próżnię, ale do innej kobiety - takie są moje obserwacje, wielokrotnie też na kafe przewijały się podobne opinie. Facet porzucony przez jedną kobietę, bolesnie doświadczony wchodzi w związek z inną - nie kochając jej. Zastanawia mnie motywacja Twojej żony - na co liczyła? Że ją z czasem pokochasz czy że jej miłości wystarczy za Was dwoje? Wydaje mi się, że pora dorosnąć i szczerze porozmawiać z żoną na temat Waszych uczuć i całego małżeństwa. Czasu nie da się cofnąć, ale to co się spieprzyło zawsze można naprawić. Tym bardziej, że w dalszych planach są dzieci. Na obecnych fundamentach żaden odpowiedzialny przyszły rodzic nie może budować dla nich domu. Paradoksalnie M. może być przyczynkiem do uporządkowania Twoich dotychczasowych spraw, autorze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Dales sie zaprowadzic do oltarza bo pewnie inni tak zdecydowali. A teraz czekasz az M zdecyduje za ciebie co dalej." nie zycze nikomu takiego faceta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Dales sie zaprowadzic do oltarza bo pewnie inni tak zdecydowali. A teraz czekasz az M zdecyduje za ciebie co dalej." nie zycze nikomu takiego faceta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
what's up amancie? żadnych ciekawych smsów do M. podczas majówki? ile masz lat, tak w ogóle? nigdy chyba nie pisałeś. pytam z przcyczyn analityczno-psychologicznych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no to zescie goscia pogonili tymi swoimi glupimi komentarzami :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie pogoniliśmy,tylko M na pewno nadal jest niewzruszona..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
faceci są jak małpy, nie puszczą jednej gałęzi dopóki drugiej nie chwycą ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biurowy_romans
Znacie taką bajkę o małpach właśnie? Wiszą trzy małpy na palmie a pod palmą już czai się tygrys. Głodny tygrys. Pierwsza małpa, ta najsłabsza, puściła się. Tygrys ją zeżarł. Wiszą zatem na palmie dwie małpy. Jedna z nich nie wytrzymała i puściła się. Tygrys ją zeżarł. Ostatnia małpa wisi jeszcze na palmie, ale i ona wreszcie się puściła i spadła. Tygrys ją zeżarł. A morał z tej bajki jest taki... W temacie topiku nie mam nic specjalnego do dodania. Żadnych rewelacji. Cóż, po weekendzie, dzisiaj rano, myślałem sobie naiwnie że M właściwie mnie nie rusza. Nie no, przecież jej nie kocham. Absolutnie! To wykluczone! Nie potrzeba było dużo czasu. Co z oczu, to i z serca. No właśnie. Co z oczu... Wystarczyło znów ją zobaczyć. Wow. Może i jest przeciętnej urody, ale mi ABSOLUTNIE wystarcza. Do tego te nasze przekomarzanie się. Nie wiem jak się robi takie emoty, jakiego mam w tej chwili banana na twarzy :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P :P Teraz znów jej kilka dni nie zobaczę. To nawet lepiej. Umówiliśmy się na sobotę w biurze (sic!). Oczywiście będziemy pracować. Ja prawie każdy weekend spędzam w biurze. Nic nadzwyczajnego. M też pasuje czasami popracować w weekend, a w tygodniu sobie wykorzystać wolne. No ale proszę... to nie jest normalne!!! Ja jestem pracodawcą-pracoholikiem. U mnie to normalne. Ale why M??? Nigdy nie zastanawiałem się, czy M kogoś ma. W myśl zasady: NIE MA ZAJĘTYCH KOBIET, SĄ TYLKO TRUDNIEJSZE DO ZDOBYCIA. A morał tej bajki jest krótki i powszechnie znany (chociaż się nie rymuje): ...w końcu każda się puści.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
love it. uwielabim Twój styl, naprawdę, nawet jeśli dla kobiet jest obraźliwy. pozdro!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwoli wyjasnienia
A morał tej bajki jest krótki i powszechnie znany (chociaż się nie rymuje): ...w końcu każda się puści. ----------- Oj mylisz sie i to bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czyli jak M. ci ulegnie to wejdzie tez do kategorii tych, co sie w koncu puscily. Gdyby to wiedziala nie bylaby pewnie zachwycona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Każde drzwi można otworzyć, trzeba mieć tylko właściwy klucz. Już pomijając, że bywają też drzwi otwarte ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No niestety nie kazde, niektore trzeba wylamac :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biurowy_romans
Cześć wszystkim co wytrwalszym czytelnikom. Mi samemu nie chciałoby się już tego wszystkiego przeczytać jeszcze raz od początku. Może kiedyś znajdę i czas i chęci. Na razie jednak nie. Zdaje się, że zasugerowałem, że coś nowego napiszę po weekendzie. Niechętnie, ale może dobrze mi to zrobi. Słaby mam humor. Z każdym spotkaniem intuicja podpowiada mi co raz wyraźniej, że M jednak jest na nie. Niby co mi tam? Ale jednak smutno. Kiedy M ma dobry dzień, kiedy sobie swobodnie rozmawiamy i żartujemy, kiedy umawiamy się na piwo, to wtedy i ja mam dobry dzień. Uśmiecham się sam do siebie i wszystko mnie cieszy. Kiedy jednak, tak jak dzisiaj, M przychodzi sfoszona, kiedy jest taka: "po prostu obecna i obojętna", albo jeszcze gorzej, kiedy obrywa mi się za byle pierdołę, wtedy zdecydowanie czuję, że nic z tego nie będzie. Myślę sobie, że tak na prawdę to nigdy nie miało nic z tego wyjść. Że to tylko ja tego chciałem i tylko ja o tym myślałem. Smutno mi. Robię M małe teściki. Niestety większość z nich oblewa. Albo raczej, to ja je oblewam. Obserwuję jej reakcje. Większość z nich mówi mi, że ona nie jest mną zainteresowana. Dotyczy to szczególnie jej reakcji bezwarunkowych. Gestów i odpowiedzi wykonywanych szybko, odruchowo. I co z tego, że mogę zabrać ją na piwo, spacer czy delegację, jeżeli ona nie ma na mnie chcicy, to chyba czas najwyższy dać sobie i jej spokój. Smutno mi. Jeszcze jakiś czas będę cierpliwy. Będę ją dalej adorował nie zważając na jej negatywne odpowiedzi na moje testy. Pójdziemy na piwo. Pojedziemy na kilka dni w ładne miejsce. A później nic się nie zmieni, tylko ja już nie będę sobie nakręcał filmu z romansem w tle. Smutno mi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dsfs
autorze, ja jestem w takiej samej sytuacji, ale od strony twojej M ja mam ochotę na 'swojego' , pragnę żeby mnie tulił, całował i pieścił, ale silniejsza jest blokada w głowie - 'on ma zonę' i wszytsko inne przestaje się liczyć cięzko przeboleć, ze choc widzę, ze go pociągam itp. to jednak chce ze mnie zrobić tą drugą, dziwkę, szmatę, kochankę a ja chciałabym ulec, gdyby był wolny, uległabym, ale ciezko na własne życzenie robić k***wkę z samej siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biurowy_romans
Trudny temat poruszasz. Taki test zrobiłem M bardzo, bardzo wcześnie. Gdzieś mimochodem poruszyłem temat zdrady. Nie mojej. Nie naszej. Zupełnie w innym kontekście. Zareagowała bardzo stanowczo i zdecydowanie. Z oburzeniem skrytykowała. Odruchowo odrzuciła to jako całkowicie nie do przyjęcie. Ale skąd to założenie, że facet chce celowo wykorzystać i skrzywdzić? Oczywiście, M mnie pociąga. Mam ochotę się z nią przespać. Ale zdecydowanie nie na tym mi najbardziej zależy. Zdecydowanie nie na seksie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dsfs
ale to nieważne czego ty chcesz myślisz egoistycznie bo w dalszym ciągu masz żonę i chcesz z niej zrobić ta drugą, ukrywac ją i spotykać w tajemnicy... to jest upokarzające i ja mimo, ze chcę tego romansu, marzę, zeby mnie przytulał i pieścił tak jak mówi i pisze, ale nie umiem, po rpostu nie umiem i gdzies w głębi serca mam do niego żal, że myśli tylko o sobie a ze mnie chce zrobić szmatę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dsfs
pragnę go tak bardzo, ze był moment że byłam gotowa na wszystko, ale jednak nie, jednak te zakodowane idee sa tak szalenie silne, ze powstrzymały wszytsko. teraz on się f.o.c/h.u.j.e i odgrywa dramaty, ze mu nie uległam no kuźwa ludzie w takich momentach można się wnerwić, bo myślicie tylko o sobie dobra... załóżmy jest ten pierwszy seks i co dalej... CO DALEJ/ zrezygnowac z seksu juz będzie dużo cięzej i wtedy już ma się łatkę kochanki, k***y, szmaty pal licho u innych, ale we własnej głowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biurowy_romans
Masz rację. Jego, i moje, egoistyczne intencje się nie liczą. Dobrymi intencjami to jest piekło wybrukowane. Ale jakie widzisz inne rozwiązanie? Przecież, Ty też tego chcesz, tak? Tylko nie w taki sposób. Więc co, lepiej żeby zmienił zdanie. Żeby przestał chcieć? Lepiej żebym ja przestał chcieć? Bardzo interesuje mnie Twoje zdanie. Czego oczekujesz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gruba dziolcha
no i dobrze autorze ze tak sie dzieje i rybcia wymyka ci sie z raczek bo to tylko pieklo dla twojej duszy bylo. A tak to koniec slodkiej udreki, pogrymasisz nieco przez chwile, ze ekscytacji juz nie bedzie i ze trza wrocic do codziennej szarzyzny ale za dni pare spokoju doswiadczysz i odsapniesz z ulga, ze dobrze ze nic nie wyszlo bo mozna sobie bvrdel w zyciu zrobic niezly.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dsfs
ty mnie nie pytaj, bo ja sama nie wiem co dalej to jest ciężki temat związku by z tego nie było i tak, ale jednak blokada w głowie jest zbyt silna, nie chcę dla paru chwil przyjemnosci tracić szacunek do siebie, nie chcę być kochanicą chciałabym tego seksu, pragnę go i pragne tego by on dalej mnie pragnął...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×