Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość biurowy_romans

biurowy romans

Polecane posty

Gość dsfs
czego oczekuję.... hmmmmm raczej jaki on mi dał wybór moich oczekiwań na dzień dzisiejszy moge napisać, ze chciałabym, zeby nadal było tak,ze on mnie adoruje, lubimy spędzac razem czas, on czasem skradnie jakiegoś całusa w szyję, przytuli, pogłaszcze, ale nic wiecej... jednak jest to strasznie stresujące i nie wiem czy na dłuższą mete chciałabym fundowac sobie takie jazdy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwoli wyjasnienia
dsfs --- masz calkowita racje. on chce zrobic z M. ta druga, a ze dziewczyna chyba nie jest glupia i do tego ma zdrowe poczucie wlasnej wartosci, to sie czasem pobawi a potem w domu moze z samczyka posmieje. tego kwiatu to pol swiatu i nie ma koniecznosci zeby brac sie za zajetych i na wlasne zyczenie komplikowac sobie zycie. jesli chodzi o ciebie to szkoda, ze takich kobiet jak ty jest tak malo. myslisz zawsze o krok do przodu i wygrywasz na tym nawet, jesli sie czasem troche meczysz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polaaaaaa
Wiecie co mi mój mąż powiedział,że on bardzo mnie kocha i potrzebuje oczywiście nigdy nie zostawi, ale bardzo chciałby przespać się z inną kobietą,bo chciałby zobaczyć jak to jest.:-/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gwoli wyjasnienia
polaaa ---- dlatego uwazam, ze pierwsze zwiazki nie maja wielkich szans przetrwania. trzeba sie najpierw wyszalec, popic wino z roznych kieliszkow, poznac roznych partnerow chocby dlatego zeby ustalic dla siebie, czego sie chce i czego sie szuka. trzeba miec troche porownan...inaczej chce sie to kiedys nadrobic. sa oczywiscie wyjatki ale rzadko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość polaaaaaa
Ja takich ciągot nie mam,poprostu mnie zatkało.I jeszcze się tak na mnie dziwnie patrzył , jakbym miała dać mu zgodę i najlepiej od razu rozgrzeszyć.Może też ma taką M.Zapytam go chyba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biurowy_romans
Gwoli wyjasnienia .. dsfs pisze, ze to czego ja chce nie ma znaczenia. Ty piszesz, ze chce zrobić z M ta druga. Obie sugerujecie, ze chce ja ze/szma/cic, sk/urw/ic. OK, jestem egoista i postępuje egoistycznie. Tak, jestem nie fair i zachowuje sie jak skończony d**ek. Ale to, czego chce ma znaczenie! Wiec z łaski swojej nie piszcie, nie wmawiajcie mi, ze lepiej wiecie czego ja chce. Choćby to faktycznie były najgorsze bezeceństwa (a wcale nie sa), to mam do nich prawo! Na kafe przyjął sie zwyczaj sprowadzania zdrady do poziomu fizycznosci, ograniczania do sexu. OK, pewnie w 99,9% przypadków tak właśnie jest. Ale to nie daje wam prawa twierdzić, czego ja chce! Chyba, ze jesteście takie mądre i wiecie lepiej. Jesteście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dsfs
ojej masz dziś zły dzień czy też ci to wmawiamy ;-] WYLUZUJ please skoro twierdzisz, ze nie chcesz z niej zrobić tej drugiej, to powiedz proszę kim będzie dla ciebie odpowiedz szczerze, bo teraz ja potrzebuję twojej odpowiedzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak, tak.. humorek znacznie gorszy ostatnio.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
frustracja narasta a będzie tylko gorzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biurowy_romans
dsfs .. Może faktycznie mam dziś gorszy humor? A może tylko post pisany przez telefon w samochodzie tak właśnie musiał wypaść. Co to za różnica zresztą. Kim M dla mnie będzie, jeżeli coś? Ja nie rozważam nawet opcji bycia z żoną i jednocześnie spotykania się ukradkiem z M w celach wiadomych. Nie kocham mojej żony tak, jak ona na to zasługuje. Przykro mi z tego powodu. Wolałbym żeby było inaczej. Ale nie jest. To bardzo prywatne sprawy. Intymne. Więc napisałem o tym ostatni raz. Nie chcę pisać o żonie. Nie to Ciebie jednak najbardziej interesuje przecież. Ty jesteś w pozycji tej potencjalnej, więc może coś napiszę o M. O niej potrafię pisać śmiało i bez ograniczeń. Myślę, że M jest w tej chwili dla mnie takim katalizatorem, pretekstem, okazją do przemyślenia i przewartościowania swojego życia. Uzupełnia te braki, które mam na co dzień. Prawie na pewno ją idealizuję. Przecież już w pierwszym poście napisałem, że nie jest modelką, mi jednak podoba się bardzo. Dostrzegam w niej sporo wad, które na razie wydają mi się jednak urocze itd. itp. Gdyby jednak uległa, to co byłoby dalej? Ja pewnie też posunąłbym się dalej i zostawiłbym żonę. Spróbowałbym z M. Pewnie z M po kilku miesiącach też bym się rozstał. Albo ona by mnie zostawiła, albo ja ją. Istnieje też niewielka szansa, że M okazałaby się tak fantastyczna, jak ta wyidealizowana kobieta, którą w niej w tej chwili widzę. Ale sama się zastanów, jakie jest tego prawdopodobieństwo? Oczywiście, to tylko jest moja sytuacja. Twoja może być zupełnie inna. Właściwie, to prawie na pewno jest zupełnie inna. Bez żadnego trudu potrafię sobie wyobrazić, że mógłbym - na przykład nie z M, a powiedzmy z N - próbować tylko zaliczyć. Ale, przynajmniej ja, zaliczyć oznacza jeden raz. Może kilka, ale na pewno nie romans.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dsfs
czyli wg Ciebie romans to uczucie plus seks, tak? Moze to dziwne pytanie, ale ja nigdy nie byłam w takiej sytuacji i nie musiałam myślec nad takimi terminami jak zdrada taka czy siaka, romans itp. czyli 1-2 razy to czysty seks, ale dłuższa znajomosć z uczuciem to juz romans? no w sumie ma to jakiś sens jeśli rozwiódłbys sie z żoną i był z M to co innego i dla niej i dla ciebie. ona wie kim jest i czuje szacunek. a Ty masz wracasz wreszcie do punktu wyjścia i możesz sobie życie układac na nowo. u mnie tak się nie zdarzy, bo on nie odejdzie od żony i nie żeby ją tak kochał bo mają gorzej niż źle, ale wiadomo, każdy ma swoje powody. zresztą ja nie chcę go do związku, to nie ma szans, ale jednak lubię jak mnie przytula, widzę że tęskni za mną i wciska mi te wszystkie ściemy łącznie z komplementami. ja tego tak łatwo nie łykam, jestem świadoma, ze komplementy, słodzenie to gra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dsfs
do Pani z godz.15 wiesz to miłe, ale masz chyba błędne myślenie o mnie. owszem byłam taka zanim spotkałam jego, w swoim ponad 30-letnim życiu byłam twarda, poukładana i wiedziałam czego chce a czego nie, miałam silne i solidne wartości, które były nietykalne... dopiero teraz czuję sie zagubiona, bo wartości jakieś tam sie nadal tlą, ale ciało i pożadanie chce czegoś innego i ja nie umiem tego pogodzić, miotam się, męcze on znów sie odezwał, troskliwy, kochany, ciesze sie, ale wiem, zę to wszytsko jest takei ulotne i zaraz zniknie pytanie tylko czy skorzystać zanim zniknie ten raj?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biurowy_romans
Nie no, weź. Ja też nie byłem w takiej sytuacji :P Mam w nosie definicje. Więc nie licytujmy sie na slowa. Ale zeby Ci wyjasnic, to tak sobie mysle, ze romans to cos, co trwa, coś co ma swój wymiar czasowy. Bez względu na uczucie lub jego brak. Masz stałego partnera i równocześnie kręcisz na boku, to masz romans. Skok w bok, czy przygodny jednorazowy seks, to nie romans. Nie pytaj o rade. Tak jak dla mnie lepiej, żebym dał sobie spokój, tak pewnie i dla Ciebie. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie napisze nam inaczej, nie? A moim skromnym zdaniem, jak spróbujesz, to przekonasz się, że tego raju nigdy nie było. Kto wie, może warto. Różnica taka, że ja po czym takim mógłbym spokojnie się rano ogolić patrząc w lustro. Ty, z tego co piszesz, miałabyś wyrzuty sumienia. Ja na Twoim miejscu zastanawiałbym się tylko nad tym. Czy Ty sama poradzisz sobie ze sobą. Żona jak się nie dowie, to jej włos z głowy nie spadnie. Facet tym bardziej nie będzie miał źle. A co z Tobą? Ja nie wiem. Nie jestem kobietą :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shoshana
cześć Wam! dfs - mam dokładnie to samo, jeśli chodzi o wartości, zawsze miałam wszystko poukładane, byłam wręcz konserwatywna i bardzo surowa w takich sprawach. a teraz nagle w okolicach 30stki wszystko mi się przewartościowuje. nie tylko mężczyzna, o kt pisałam wcześniej, ma rodzinę. ja mam narzeczonego. i nagle znalazłam się w sytuacji, w której zaczynam myśleć, że można kochać dwóch mężczyzn naraz. do niczego nie doszło jak na razie, więc sama nie wiem, jak daleko mogłabym się posunąć, ale widzę, jaką moja sztywność moralna była naiwnością. tyle siebie znamy, na ile nas sprawdzono.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ehhhhhh czytam i czytam i czytam z tchem zapartym bo w sytuacji jestem nawet gorszej bo i ja i on związani z kimś jesteśmy. A jednak ciągnie, ciągnie nas w stronę powszechnie uważanego za złe. Ale jaki to magnetyzm w powietrzu się unosi. Przed konsumpcja wstrzymuje mnie tylko posiadanie partnera, na tyle nie wyzuta jeszcze jestem z resztek moralnych żeby fizycznej pokusie nie ulec. Bo psychicznie zdradzamy oboje, ale nad ziemie nas to unosi. A z drugiej strony tak niedobrze jest być tym złym dla kogoś kto nas tak kocha. Gdyby nie mój partner to mój "ksiazezbajki" byłby moim gościem na co dzień. Tylko dla mnie prawdopodobnie magia skończyłaby się w chwili kiedy miałabym go dla siebie. I co ja wtedy z nim zorbie? Odeśle do kobiety, którą chce dla mnie zostawić? Ehhh....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja MM
Biurowy romans - tak właśnie kończą albo zaczynają historie kiedy bierzemy ślub nie z miłości i wielkiego pożądania tylko z takiej sobie miłości i z takiego sobie pociągu seksualnego. Mysle ze tak naprawdę Twoja zona jest fajna, dobrą babka.. ale chemii to tu nie ma. spotkałeś M. której jeszcze nie bzykałeś, ale Twoje pożądanie do niej i co tu dużo mówiąc duże zauroczenie a nawet zakochanie, dają do myślenia co tak naprawdę robisz przy zonie. Powiem Ci tak jeśli z M. nie będzie seksu, to za jakiś czas będzie z A, z R, z E. Ja Cie rozumiem w 120 % mimo ze jestem kobietą i pewnie zaraz zostanę zlinczowana za to co piszę. Ale jeśli chodzi Ci po głowie zdarad tzn ze czegoś brakuje w Twoim związku. Ja tez miałam biurowy romans zaczął się gdy miałam 29 lat, skończył się 2 ms temu po 2 latach - i tez zaczynał się jak Twój: podchody prawie 1,5 roku zanim wylądowaliśmy w łóżku, wspólne kawki, wyjazdy integracyjne i w końcu poszło. I tez byłam żelazna bo on miał zon a ja meza... Póki nie masz dzieci to działaj, i radze Ci zebys się dobrze zastanowił nad powiększeniem rodziny, bo moim zdaniem Twoja zona to nie to. A jak pojawi się maleństwo to bardzo dużo spraw może się skomplikować. Dlatego działaj póki czas, i podejmuj dobre decyzje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dsfs
Autorze, masz rację, trafiłeś w samo sedno... boję się,ze nie mogłabym sobie tego wybaczyć i miałabym wyrzuty sumienia , które by mnie pożarły w końcu. najgorsze jest to, ze ja wiem, ze to sie dobrze nie skończy, to nie ma prawa mieć happy endu, bo miłosci z tego nie będzie, a jedynie ból i rozczarowanie, ja to wiem, jestem tego nawet pewna,, ale mimo to nadal miewam chwile, w których myślę ' a pierniczę sumienie, życie mam jedno, na co mam czekac , ile mam czekać, chcę seksu to sobie wezmę' ale zaraz potem przychodzą myśli 'nie oszukuj się, nie udźwigniesz tego, nie udawaj kogoś kim nie jesteś itp.' i tak wkółko , milion razy na dzień przeplatają sie te mysli i jak tu nie oszaleć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biurowy_romans
No czesc, Wcale niczego nie trafilem. Sama to napisalas. Ja tylko powtorzylem Twoje mysli innymi slowami. A tak szczerze, już faktycznie ode mnie, to myslę, ze za ta zaslona sumienia ukrywa się Twoja obawa, że zblizenie nie zaspokoi wcale Twoich potrzeb. Myslę, ze wiesz, ze to Ci wcale nie wystarczy. Myślę, że wiesz, że będziesz chciała więcej. Myślę, że wiesz, że Twoje dopiero następne pragnienia nie zostaną przez X zaspokojone. Jestem przekonany, że scenariusz, w którym idziesz z X do łóżka i to Ci wystarcza, wzięłabyś w ciemno. Jeżeli przekonasz samą siebie, że wcale nie chcesz więcej niż sex, to jednak się z nim prześpisz. PS. To jest mój topik. Dlaczego nie piszemy o mnie?? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biurowy_romans
Wiecie, piszę ten topik już ze dwa miesiące. Sporo się przez ten czas zmieniło. Sam topik zmienił się płynnie w bloga. To chyba zgodnie z moim zamierzeniem. Padło przez ten czas wiele pytań do mnie. O to co zamierzam zrobić. O to co myślę. O to co czuję. O to jak w tym wszystkim odnajduję swoją żonę. Padło wiele oskarżeń. Że kawał ze mnie c*****a. Że jestem emocjonalnie niedojrzały. Że nie umiem podejmować decyzji. Że taki ze mnie Piotruś Pan. Ktoś nawet podał trudną definicję mojej choroby - dysonans kognitywny. Nieźle. Rozmawialiśmy o wielu tematach, ale nie o mnie. Postanowiłem się wam przedstawić w kilku słowach. Oczywiście, tak aby dalej pozostać anonimowym, ale wiecie, jak u dr House'a - nowy objaw. Może ktoś tym razem postawi właściwą diagnozę :P Zodiakalna ryba. Cholerny ze mnie romantyk. Mam problem z tym, że za dużo myślę. Do tego inteligenty bardziej niż przeciętna małpa w naszym społeczeństwie. To utrudnia. Poza tym: arogancki, egoistyczny, introwertyk. Skutecznie się uczę. Potrafię pracować nad sobą. Znam swoje wady i ograniczenia, i tam gdzie uznaję to za możliwe staram się zmieniać. Kilka z cech mojego charakteru jest wybitnie wypracowane. W relacjach międzyludzkich od małego cechowała mnie niepewność i niskie poczucie własnej wartości. Szczególnie słabo radziłem sobie w relacjach z dziewczynami. Mimo, że żadnych obiektywnych powodów ku temu nie było. Kawał przystojnego ze mnie faceta. Głupi nie jestem. Poczucie tzw. humoru mam jak talala. Z przeznaczenia inżynier, ale równie dobrze mogłem skończyć jako prawnik, ekonomista czy informatyk. W każdym z tych zajęć byłbym najlepszy. Obecnie przedsiębiorca. Zarządzam. Cokolwiek to znaczy. Zarabiam więcej, niż jestem w stanie wydawać. Ale to bez różnicy, bo nie wydaję. Kasa to dla mnie tylko cyferki w budżecie. Ogólnie jednak żadne ze mnie ciacho. Nie wydaje mi się, abym budził jakieś szczególne emocje. Sztywniak. Poprawny. Nie wyjątkowy. Takie mam o sobie zdanie, jeżeli chodzi o relacje. Dziewczyny, jakie podświadomie wybieram? Dające się zdominować. O niskim poczuciu własnej wartości. Nad którymi czuje przewagę. Takie, które okażą mi zainteresowanie. Zbiór kobiet, z którymi spałem, to ten sam zbiór kobiet, które kochałem, albo tylko tak mi się wydawało. :P Dobre. Muszę to kiedyś sobie przeczytać :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uwielbiam Cię :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Diemcarpe
Drogi autorze, z zapartym tchem przeczytałam Twoją historię! Dlaczego? Z prostego powodu - niezmiernie przypomina my story, z tym że to ja jestem taką przysłowiową M. Już nie wspomnę, że i u mnie wiele faktów jest analogicznych do Twoich - od roku między nami "coś się dzieje", nie widzimy się codziennie, ale jeśli już to tylko na stopie zawodowej (mimo to pretekst zawsze się znajdzie), wysyłamy sobie dwuznaczne, a jakże, sygnały! Dwuznaczne, bo oboje boimy się ujawnić, odkryć, bo co jeśli jedna źle zinterpretowaliśmy zachowanie drugiej osoby? OK, ale wrócę do początku mojej wypowiedzi, bo to może Cię zainteresować. Napisałeś, że robisz M testy, ale ona ich nie zalicza, tj. nie odwzajemnia zainteresowania. Może faktycznie traktuje waszą relację czysto kumpelsko, a może po prostu się wstydzi! Brzmi dziwnie? Wiem. Ale ja tak mam ze swoim. Gdy się widzimy dużo rozmawiamy, śmiejemy się, ale gdy np. złapie mnie za rękę - to ją odsuwam. Potem w domu sama się katuję, jak tak mogłam zawalić sprawę, lecz to jest silniejsze ode mnie. Marzę o nim na jawie, a gdy dochodzi do spotkania, zachowuję się jak zwykła kumpela. Czasami zadzwonię pod jakimś pretekstem (oczywiście jak zawsze niby zawodowym, no jakże by inaczej), aby usłyszeć jego głos. Dlatego po zachowaniu M jednoznacznie nie określiłabym że ma Cię w swoich czterech literkach. A nie pomyślałeś, że ona jest świadoma swojej nijakości i zwyczajnie się Ciebie boi? Może nie wierzy, że taki fajny (elokwentny, przystojny, przedsiębiorczy) facet mógł się nią naprawdę zainteresować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shoshana
ja lubię Ciebie też :) jak gość powyżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shoshana
już nawet pojawilo się określenie "przysłowiowa M." - tak jakby istniało takie przysłowie. to mówi samo za siebie o jakości Twojego "bloga". :) będę czytać dalej z zapartym tchem. i nie zdziwiłiabym się, gdybyś tu poznał kochankę, jeśli z M. nie wyjdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kala_dziś
Ja także Cię "uwielbiam" :) Klika dni temu znalazłam Twój topik i czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy. Ciekawie i dowcipnie piszesz, odpowiada mi Twoje poczucie humoru a "rozterki" z którymi się borykasz nie są mi obce. Sama od kilkunastu miesięcy prowadzę i jestem obiektem takich gierek. Dzięki mojemu Panu M :) mam ochotę wstawać rano do pracy, dbam o siebie i czuję się seksowną kobietą. To, że do niczego między nami nie doszło to tylko moja (wina???), bronię się przed konsumpcją znajomości z dwóch powodów: 1. bo w tej relacji to ja jestem tą stroną zaobrączkowaną i to ja wiele ryzykuję, 2. bo mam obawę, że póki "goni króliczka" to jest zainteresowany i Go to jara, a jak "króliczka" zaliczy, to będzie rozglądał się za innym. Mój drogi - pisz, pisz o swoich uczuciach i potrzebach, bo wiem, że to przynosi ulgę. Wkoło jest wiele osób z podobnymi problemami. To normalne w wieloletnich związkach, związkach z rozsądku, bez uczuć, w związkach w które wkradła się rutyna. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorze, ujęła mnie Twoja samoświadomość :-) Na szczęście ja już mam za sobą taki etap przewartościowywania własnego życia, więc z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że potem będzie Ci łatwiej. Niestety, może to skutkować podjęciem decyzji bolesnych dla innych - zależy do jakich wniosków dojdziesz. Oby nie :-) Cóż, tak czy inaczej dorastania cdn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Diemcarpe
Drogi autorze! Napisałeś, że chciałbyś pchnąć tę znajomość do przodu, ale zarazem brak Ci odwagi, bo od M nie masz jednoznacznego bodźca, sygnału, że i ona tego chce. Ale na ten jej "wyrazisty" sygnał możesz czekać do usranej śmierci i jeden dzień dłużej! Zainteresowania tej dziewczyny dopatruj się miedzy wierszami - telefony pod byle pretekstem, praca w weekendy choć nie ma takiego obowiązku, zrobienie Ci obiadu, pozytywna reakcja na zaproszenie na piwo. Jeśli M do tej pory nie wyszła z inicjatywa, nie przejęła pałeczki, to wygląda na to że już tego nie zrobi.Po jej zachowaniu widać takie wahanie, jak to wcześniej trafnie ująłeś "chcę ale się boję". Boi się niekoniecznie Twojej żony, ale możliwe że wyobrażenie o przyszłości waszej znajomości też ją paraliżuje i przerasta. I na koniec: jeśli macie się ku sobie, to w końcu się "dogadacie". Baaa, lecicie niczym ćmy do ognia. Wiecie, że źle się to skończy, ale nie możecie się oprzeć :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość biurowy_romans
Przez tą M, popsuję swojego własnego bloga. Jak ona tak może?? Miałem nic dzisiaj nie napisać. Nie chciałem ani dziękować za miłe słowa, ani wdawać się w polemikę. Może jutro, a może za kilka dni. Za dużo nijakich postów o niczym jest nie w moim stylu. No ale M zadzwoniła. O godzinie 21??? To chyba mało służbowa pora??? Rozmawialiśmy ponad pół godziny!!! Bez znaczenia są słowa, które wypowiadaliśmy. Fakt, rozmawialiśmy o życiu biurowym. Równie dobrze moglibyśmy jednak rozmawiać o zasadach uprawy ryżu w Wietnamie. Była zadowolona. Słyszałem. Nie, wiedziałem oczyma wyobraźni, że jest uśmiechnięta. Chciała się ze mną podzielić tym, jak minął jej dzień. Umiałem jej słuchać. To jedna z moich wyuczonych siłą woli cech (trenuję na telemarketerach). Nawijała jak katarynka. Znów mam banana na twarzy. M potrafi być absolutnie genialna. Przynajmniej, jeżeli chodzi o mnie, to trafia w punkt! Wierzę w symetrię odczuć. Jeżeli mi ta rozmowa sprawiła przyjemność, to dla niej też była miła. Ona też teraz się cieszy jak głupi do sera :P dziewczyno ratownika (sic! sam wiele lat byłem ratownikiem) Nie jestem niedojrzały emocjonalnie. W moim wieku to już niemożliwe. Jeżeli moim emocjom coś dolega, to jest to emocjonalne upośledzenie. Stan trwały i permanentny. Żadnego ciągu dalszego dorastania nie będzie. Charakter mi się już nie zmieni. Co najwyżej mogę się czegoś nauczyć i wyrobić w sobie nawyki. Tylko jakieś traumatyczne przeżycie byłoby mnie w stanie zmienić, a ja takowego nie planuję. Diemcarpe Nigdy i nigdzie nie napisałem, że brak mi odwagi. Wydaje mi się, że nawet tego nie zasugerowałem. Jest jeden tylko powód, dla którego nie otwieram się na oścież i nie wypluwam z siebie uczuć. M potrzebuje pracy i przez to jest ode mnie uzależniona. Zwłaszcza, że praca jej się podoba i cieszy się, że zmieniła firmę. Nie chcę postawić jej w sytuacji, w której poczułaby się niezręcznie do tego stopnia, aby zrezygnować z pracy. Pewnie do tego by nie doszło, bo: a) to ja spalony ze wstydu schowałbym się pod jakiś kamień, b) nigdy nie odczułaby żadnych negatywnych tego konsekwencji, a nikt postronny by się o tym nie dowiedział. Jednak ja nie jestem gotowy zaryzykować jej bezpieczeństwa. No może jest jeszcze jeden malutki powód. Jeżeli kiedyś, w galaktycznie mało prawdopodobnym scenariuszu, mielibyśmy być razem, to ja też chciałbym wiedzieć, że ona mnie kocha, pożąda i jest gotowa się postarać. A jak to mówią, po czynach ich poznacie, nie po słowach. Dlatego rozmowa, chociaż łatwiejsza, ma dla mnie mniejszą wartość niż obserwacja. Jeszcze jedno na koniec chciałbym wyjaśnić. Nie jestem nieszczęśliwy. Nie targają mną żadne przykre emocje. Nie potrzebuję wsparcia, czy trzymania za rączkę. Nie ma potrzeby mi współczuć. Jestem cholernie fartownym gościem. Wszystko mi się w życiu układa. Jestem ze swojego życia zadowolony. To, że poznałem M, to olbrzymie szczęście. Bardzo się z tego ciesze. Ale i bez niej moje życie jest różami usłane. Nie mam prawa na cokolwiek narzekać. Qrwa, jest dobrze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
echh.. ze sobie westchne.. fajnie piszesz tak soczyscie i przejrzyscie i bez zbednych ozdobnikow i kwiatkow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Diemcarpe
A mnie się wydaje, że teraz, kiedy będziesz miał M pod swoimi skrzydłami, a więc na oku, to świadomie lub chociaż podświadomie czujesz, że zdobycie jej to tylko kwestia czasu. A chyba najbardziej kręci Cię ten stan narkotycznego upojenia rozmyślaniem i analizą ("ma ona coś do mnie, czy jednak nie ma? Jest miła, bo daję jej pracę. Ale... ale robi rzeczy ponad to, czego się od niej oczekuje i wymaga, hmm, to może jednak coś jest na rzeczy?" - i tak w kółko), więc podejrzewam, że moment prawdziwego zbliżenia będziesz odciągał w czasie, bo po TYM to już wszystko nie będzie takie samo :) Wyobrażenia zweryfikuje rzeczywistość, rozmyślania nabiorą innego charakteru. Ach ta wiosna i hormonów szał! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×