Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
phii

Drugie żony a dzieci z poprzednich związków

Polecane posty

Gość gość
Jak facet porzuca starą rodzinę i zakłada nową, to ma się zając głównie nową. Tym bardziej jeśli nie umówił się lub w ogóle nie poinformował w czas nowej partnerki. Jeśli przy rozstawaniu się ze starą też się umawiał to powinien dotrzymywać słowa i najlepiej się nie wiązać, chyba, że z kimś kto odrazu się na to godzi. A jeżeli stara Pani przy rozodzie walczy o prawa opieki i chce pozbawiać tatusia praw, to ma nie oczekiwać nic poza alimentami. Znaczy, że chce być mamą tylko ona. A co będzie robił tata to jego sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A mnie zastanawia dlaczego facec**** rozwodzie potrafią sobie ułożyć życie a rozwódki nie.Zazwyczaj są samotne i nieszczęśliwe, czy to wiek czy to że są z drugiego tłoczenia :)?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z drugiego to też. Zurzycie dla niektórych facetów to problem. Dziecko czasem też problem. A czasem kobita się nie nadaje na żone. Albo mało atrakcyjna. Albo nie za fajna. Ja np.wiem, że gdybym została sama z dzieckiem, na bank, gdybym tylko chciała miała bym faceta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiek też. Młodych wolnych jest dużo. Starszych już mało. Jesli są to po przejściach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie będę wypowiadała się w imieniu innych „drugich”, bo każda sytuacja jest specyficzna i wyjątkowa, powiem za siebie. Moja wina polega na tym, że niewłaściwie odczytywałam znaki, jakie świadomie czy nieświadomie dawał mi nm. Przykład: nasze pierwsze Walentynki (wypadały w poniedziałek), zamiast wpaść do mnie z kwiatkiem i zaprosić do knajpki na lampkę wina spędził ze swoją córeczką u mamusi. Już wtedy powinnam była go pogonić, zamiast tłumaczyć przed samą sobą, że jeszcze za świeży związek, że facet jeszcze nie potrafi się odnaleźć itp., itd. Dalej: pierwszy długi weekend majowy, oczywiście zabrał do siebie córeczkę, bo po co było spędzać go uroczo we dwoje? Na moją prośbę, byśmy chociaż w weekend czerwcowy gdzieś się razem wybrali odparował, że nie brał tego pod uwagę, więc nie zaplanował w budżecie i…. Wziął do siebie córeczkę. Potem było jeszcze gorzej. Krótko mówiąc, to moja wina, że się tak cholernie uziemiłam. Stara jestem, a ciągle naiwna, bo uwierzyłam w jego wizje i pitu-pitu, jakimi mnie na początku raczył. A że chciałam stworzyć coś fajnego i mieć wreszcie rodzinę, to i wszystko przyjęłam bez wnikania w szczegóły. Bez wątpienia facet nie był ze mną szczery, bo na spotkaniach ze mną nie rozpływał się na temat córeczki i nie mówił o swoim bardzo dużym zaangażowaniu emocjonalnym, nawet nie miał jej zdjęcia w portfelu, co mogłoby wzbudzić moją czujność. Dopiero po tym, gdy już zdążyłam wpaść jak śliwka w kompot zaczęły wychodzić na jaw jego priorytety. Reasumując, mam żal, że nie postawił sprawy uczciwie na zasadzie: słuchaj, najważniejsze dla mnie będzie zawsze moje dziecko i jego potrzeby. Chcę kobiety, ale dla niej niczego w swoim życiu nie zmienię i z niczego nie zrezygnuję, a związek z nią traktować będę jako układ komunalno-lokatorski. Zamiast tego usłyszałam, że święta spędzone ze mną (z małą nie mógł, bo akurat wtedy spędzała je z matką) były jego najpiękniejszymi w życiu, że jestem kobietą marzeń, że zawsze pragnął i czekał na kogoś takiego, jak ja. Zamiast powiedzieć mi, że nie ma zamiaru wyjeżdżać ze mną na urlop, bo szkoda mu na to kasy, a zresztą go nie stać, to opowiadał, jak to onegdaj wypoczywał w Hiszpanii czy we Włoszech. Myślicie, że pchałabym się w układ, który z góry byłby dla mnie nie do przyjęcia? Może i są kobiety, które urodziły się po to, by żyć w cieniu i dogadzać innym, ale ja do takich na pewno nie należę. I teraz szlag mnie trafia, gdy słyszę: wiedziałaś, że mam dziecko, wiedziałaś, jakie są relacje między nami itd., itd. Pytam się, skoro tak bardzo ją kocha, to dlaczego nie starał się o wyłączną opiekę nad nią, gdy mamusia zapomniała o niej na 3 miesiące i poleciała za swym ukochanym? Miałby szanse na wygraną w sądzie, więc dlaczego palcem w bucie nie kiwnął? Gdybym chciała związać się z tatusiem, to zamieszkałabym z facetem żyjącym z dzieckiem pod jednym dachem, a nie z gościem, który deklaruje, że spędza z nim co drugi weekend. Koniec. Kropka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale ty miałaś jasne sygnały, tylko nie chciałaś ich widzieć. Wiele kobiet nie ma. Mój mąż tak się zakochał, że na jakiś czas córka przestała istnieć. A można powiedzieć, że był z nią raczej związany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to już w ogóle przegięcie. Wniosek taki, że każdy związek to ruletka i nigdy nie wiadomo, jak się trafi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co do tych sygnałów, to dopiero teraz wydają mi się one jasne, jak słońce. Dodatkowo czas spędzony razem pozbawił mnie złudzeń, że do faceta w końcu coś dotrze. Problem w tym, że już nie jestem sama, bo mam z nim dziecko. I teraz odwieczny dylemat, jak postąpić i co zrobić, by nie skrzywdzić małej, ale też samej nie cierpieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziwne. Naprawdę. Ja nie rozumiem takich facetów. I jeszcze zrobił ci dziecko? Drugiego nie kocha? Wpakowałaś się...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie do końca tak. Na początku bardzo chciałam mieć z nim dziecko, bo wydawał mi się wyjątkowym człowiekiem (byłam zakochana w wyobrażeniu o nim), potem, gdy dotarło do mnie, jak niewiele dla niego znaczę postanowiłam odejść, ale wtedy okazało się, że jestem w ciąży. Myślę, że nasze dziecko na swój sposób kocha, ale na pewno nie tak, jak pierworodną, która była planowana i przez niego chciana. Nie żałuję, że zostałam mamą, dla mnie to był ostatni dzwonek, żal mi po prostu siebie, że tak niefortunnie trafiłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiele jest związków cudownych, pięknych. Takie to w filmach. W każdym jest codzienność, trudy zycia. Ciesz się tym, że masz dziecko. Szukaj dobra w tym co masz. Mi właśnie tego najbardziej brakuje. Dziecka- mojego. Mój mąż spędza ze mną nawet za dużo czasu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję Ci za te słowa. Właśnie tak staram się robić, jak radzisz - cieszyć małą. Czasami tylko odzywa się we mnie kobieta, która chciałaby poczuć, że nie jest na szarym końcu. Zero planów i robienia czegoś dla siebie. Nie żyjemy, jak rodzina, tylko jak przypadkowe osoby, które przez pomyłkę znalazły się pod jednym dachem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W wielu przypadkach tak jest i nie ma to nic wspólnego z tym, że ktoś jest rozwodnikiem. Naprawdę. Zakochanie mija i ludzie przestają pracować nad związkiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O kurde.No trochę maskara.Mój mąż też ma 2 dzieci z poprzedniego związku, ja za chwilę urodzę nam naszego dzidziusia.Nie wyobrażam sobie odczuć że nasze kocha mniej niż tamte.Szczerze na początku tez patrzyłam przez różowe okulary, nie wiem co sobie myślałam.Po czasie jego dzieci i była zaczęły mi bardzo doskwierać.Gdybym tylko mogła to bym czas wróciła.Tylko w tym problem, że się nie da.Szczerze mówiąc to nawet nie wierzę że będziemy ze sobą resztę życia bo chyba z rozwodnikiem z dziećmi potrafią żyć nieliczne kobiety.Mąż jest cudowny, czuję że mnie kocha ale dla mnie to chyba za mało...a problemy z jego dziećmi pewnie dopiero się zaczną...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
roznie bywa w takich zwiazkach mi akurat potrosze sie udalo. przynajmniej jesli chodzi o partnera- stara sie (czasem nagina wszystko pod dziecko ale na szczescie nie jest to jakos zabardzo). za to z dzieckiem nie umiem zalapac kontaktu- nie lubi mnie. jesli chodzi o wspolne spedzanie czasu. mamy tez wspolne dziecko i tak naprawde dopiero teraz widze ze to nie takie proste. wlasnego dziecka przeciez nie oddaje gdzies zeby miec czas tylko dla partnera albo chociaz pol na pol. i niestety ale to dziecko jest dzieckiem partnera( z bylego zwiazku) i mysle ze on patrzy podobnie. w rodzinach z biologicznymi dziecmi tez nie jest tak ze jeden wieczor sami jeden z dziecmi. zdarzaja sie oczywiscie wieczory gdzie sami wyjdziemy ale jest ich zdecydowanie mniej.(moze raz na miesiac;) i dlaczego skoro wspolnego dziecka nei oddajemy to mam narzekac ze jego dziecko jest ... nawet nie tak czesto jak nasze wspolne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I właśnie k***a o to chodzi. Szlag mnie trafia. Po prostu chłopie powiedz jak to naprawdę widzisz, a nie mydl oczu, że dziecko 3 razy w tygodniu, a była doskonale radzi sobie sama. Ale te gierki na początku - wprost przecudne :) Dziecko 2-3 razy w tygodniu, była jakby zapadła się pod ziemie, kino, wyjścia itd, a potem dziecko codziennie, była ciągle potrzebuje pomocy, a do kina a i owszem ,ale na "potwory i spółka" i tylko z dzieckiem. To jest dramat. Ja naprawdę rozumiem Was byłe kobiety, że jak facet olewa dziecko, nie płaci to jest olbrzymi dramat, ale uwierzcie mi, że to co przeżywają tutaj niektóre nowe to też do przyjemnych nie należy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja już dawno doszłam do wniosku, że prędzej odnajdzie się facet w związku z dzieciatą kobietą, niż kobieta w układzie z dzieciatym facetem. Może dlatego, że gość od razu wie, na co się pisze, w końcu dzieci są przy matce, a kobieta jest wprowadzana w błąd stwierdzeniem, że dziecko pojawia się u tatusia sporadycznie. Poza tym... kobiety mimo, że są matkami potrafią dbać o relacje z nowym partnerem i postępować tak, by się nie czuł jak piąte koło u wozu. Tatusiowie natomiast najwyraźniej wychodzą z założenia, że partnerka z samego faktu, że jest kobietą wszystko powinna zrozumieć, zaakceptować i się dostosować. Pytam się niekiedy mojego nm, dlaczego to tylko ja mam być empatyczna i starać się znaleźć w jego położeniu, przecież ja też mam uczucia, potrzeby i oczekiwania. Wiesz, podobnie jak Ty, gdybym mogła cofnąć czas... pod warunkiem oczywiście, że i tak zostałabym mamą :) Znajoma twierdzi, że nm pojawił się w moim życiu tylko po to, by dać mi dziecko, a teraz kolej na innego, który da mi szczęście :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja powiedziałam mojemu facetowi wprost, że jak chce ze mną być to musi sprawiedliwie dzielić czas między mnie, a dziecko. Czas, nie kasę, bo kasę mam własną - powtarzam, bo tutaj jak już argumentów brak to lubicie pisać , że "szlag was trafia jak dziecko dostaje lody za 10 zł" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz warunki, a ściślej mówiąc pieniądze mówiąc pieniądze aby odejść od nm?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No wiesz, byłoby miło, gdyby facet kupił mi kwiatka lub drobiazg bez okazji,albo raz w roku zabrał gdzieś do knajpy. Ja tego nie mam, mało tego, nm patrzy, jak tu dzięki mnie zaoszczędzić i gdy tylko może unika wydatków, np. na środki czystości do domu, bo wie, że i tak kupię. Oboje zarabiamy podobnie, więc nie rozumiem, dlaczego to ja mam więcej dokładać? I owszem, skoro dla mnie zawsze rzepi to wkurza mnie, że jakoś poza alimentami ma dodatkowe pieniądze na córeczkę. A naszej to nic nie kupi ekstra od siebie, bo po co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wy to w ogóle jesteście nienormalni zarzucając nowych partnerkom pazerność na kasę. Żadna pazerna na kasę baba nie wiąże sie z rozwodnikiem. Dlaczego ? Wytłumaczę na własnym przykładzie. Mój facet ma dwoje dzieci - każde z inną kobietą (rozstawali się w zgodzie, wszyscy mamy dobry kontakt wiec darujcie sobie komentarze), nasze dziecko pojawi się za jakiś czas. Teraz spójrzcie na podział majątku (pomijam wydatki bieżące) : Jak facet ma dziecko z jedną żoną, to podział wygląda tak : 50% żona, 50% wspólne dzieci między siebie. Natomiast w takim przypadku jak mój robi się podział majątku i zazwyczaj taki: każdy tj jest żona, dziecko 1, dziecko 2, dziecko 3 dostają po 1/4. Więc moi drodzy gdybym była pazerna na kasę i szlag by mnie trafiał od lodów za 10 zł to naprawdę poszukałabym bezdzietnego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Racja! Jest wręcz odwrotnie, to często eks naszych partnerów zaglądają do naszych portfeli i lecą do sądu z wnioskiem o podwyższenie alimentów, bo się "Miśkowi" finansowo polepszyło. Kiedyś eks wpadła na pomysł, by wypchnąć córkę do dziadków (rodziców mojego nm) i oświadczyła mu, że to on ma młodą zawieźć, bo mamy dwa samochody a ona żadnego (dodam, że odchodząc od nm zabrała ich wspólne auto i potem je sprzedała). Jeśli mam być szczera, to nie dostaję nic od nm, za to nierzadko zdarza mi się kupić coś młodej, gdy jest na weekend.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czasem jest tak, że wy eks ponosicie olbrzymie konsekwencje tego, że ojciec dziecka to d**ek, a jego partnerka harpaganica, ale czasem bywa odwrotnie. Naprawdę. Ja mam wrażenie, że w moim układzie ani matka, ani ojciec, ani dziecko nie ponoszą żadnych konsekwencji swego rozwodu, tylko ja ponoszę konsekwencje czyjegoś rozwodu. Brzmi dziwnie, ale mówię poważnie. Otóż w bliźniaku obok mieszka jego eks żona z jego córką, obecnym mężem i 3 ich wspólnych dzieci (sic! hehe ;). I teraz tak: żona eks męża ma aż dwóch facetów do pomocy - jak mój facet jedzie odebrać ze szkoły swoją córkę to bierze tez pozostałe dzieci byłej żony itd. Dwóch facetów do pomocy, która by tak nie chciała, nie ;)? Mój facet ma dziecko pod ręką, nie musi mieć wyrzutów sumienia, że przez rozwód odbiera coś swojej córce, jego córka natomiast ma oboje rodziców pod reka, więc nie odczuwa rozwodu. Rozwód tylko odczuwam ja, bo dla mnie wiecznie nie ma czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hahahaha a to co k***a za komuna ;D Masz przej****** jeszcze powinniście się wszyscy bzykać ;D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak mogłaś zamieszkać dom w dom z eks męża?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ktoś gdzieś wcześniej napisał o prezentach i kolacyjkach. Mój mąż nie kupuje nic dziecku. Zero. Mało się interesuje. Ale prezentów ani kolacyjek też nie ma. Taki typ. Pieniądze wszystkie mam ja i nimi zarządzam. I budujemy sobie dom. Żyjemy przez ten full pracy, trochę jak kumple.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlaczego? Bo byłam młoda, głupia, zakochana i widziałam wszystko przez różowe okulary. Na szczęście ze względu na biznes przeprowadzamy się na drugi koniec Polski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to problem będzie z głowy... Ale to i tak dziwne. Ja bym tak nigdy nie zrobiła. W życiu. A też byłam młoda itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tatuś nie widzi problemu - tatunio ma sielankę - mała księżniczka pod ręką. Jak przebąkiwałam, że mieszkanie obok jego córki i eks nie jest dla mnie zbyt komfortowe to nie mógł zrozumieć dlaczego. Na szczęście biznes wymusił przeprowadzkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość motyliczkaliczka
No tak :) To dla nadgorliwego tatusia sytuacja wprost idealna - mała księżniczka pod ręką cały czas, a nowa partnerka w nocy na fiutku. Szybkie bzykanko i odwrót na drugi boczek, bo nie tatuś nie ma już siły, bo mała księżniczka przez cały dzień taaak go wymęczyła ;) Znacie to, nie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×