Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Pomoc doraźna

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.3

Polecane posty

Gość dziękuję ,że jesteście
http://blog.onet.pl/40973,1,archiwum_goracy.html sypiając z wrogiem ,też pomocny artykuł

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W jednym z zacytowanych tu artykulow p. Drozdziaka znalazlam, pozornie proste i zwykle, zdanie. To zdanie spowodowalo, ze pewne problemy z przeszlosci (doskwierajace mi czasami do dzis) - staja sie o wiele bardziej zrozumiale i chyba juz wiem, jak pozbyc sie owej resztki leku, ktora wciaz we mnie zostala. Te slowa to: "masz prawo bac sie oddac ale tez masz prawo oddac" Ze szczegolnym naciskiem na druga czesc zdania - "masz prawo oddac". Oddac gdy czujesz, ze ktos cie krzywdzi. To ja decyduje co jest dla mnie krzywda a nie swiat zewnetrzny. Bo to ja odczuwam bol i cierpienie gdy dzieje mi sie krzywda. Przez wiele lat czulam, ze nie mam prawa sie bronic bo nic mi sie nie dzieje - a nawet jesli dzieje sie cos zlego, to po czesci sama sobie jestem winna, wiec nie powinnam sie dziwic, ze proby obrony spowoduja eskalacje krzywdy. Bledne kolo napedzane lekiem i napedzajace lek. Lekiem potencjalnego krzywdziciela, ktory mogl sie bac, ze jego poczynania zostana ujawnione poprzez moja obrone wiec pozbawil mnie mozliwosci obrony wywolujac lek przed nia. Dzieki, ze dane mi bylo to zrozumiec. Czuje (wlasciwie dopiero zaczynam to czuc) jak kolejny ciezar spada mi z barkow. Jak zaschnieta skorupa ktora powoli peka by uwolnic od ograniczen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Consekfencjo🌼 Chce Ci podziekowac za rade odnosnie diety i suplementow. Zaczelam robic to co mowisz i juz drugi dzien czuje sie znacznie lepiej ,psychicznie i fizycznie...zaraz wezme magnezik znowu;-) Dzis moj syn zdaje wazny egzamin GCSE...strasznie sie denerwuje,bo od tego niejako zalezy jego przyszlosc, gdzie bedzie mogl pojsc do szkoly... Jestem z niego cholernie dumna, ze w ciagu dwoch i pol roku opanowal jezyk na tyle,ze potrafi podejsc do trudnych egzaminow...no,ale jest mu podwojnie ciezko... Cieplo sie zrobilo, i w koncu slonko zaczyna sie przedzierac przez chmury...i w mojej duszy tez mniej mrocznie, a nawet, o cholera, wesolo;-).Czego Wam rowniez zycze.Piszcie Dziewczyny,co u Was. Milego dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Werka 🌻 moj nie mial zamiaru sie wyprowadzac. Zrobil to...ze strachu. Tak jak napisalam, te ostatnie miesiace przed jego wyprowadzka byly okropne i w koncu dalam mu ultimatum - albo sie w odpowiednim czasie wyprowadza albo zglaszam sprawe na policje. A na ostatniej sprawie w sadzie (gdzie wyszedl calkiem obronna reka....dzieki mnie :O bo zalagodzilam jak sie dalo i ile sie dalo) zagrozono mu, ze nastepne moje zgloszenie skonczy sie jego pobytem juz w wiezieniu. Zreszta sama mu znalazlam mieszkanie i poszedl. Buszujaca 🌻 ciesze sie, ze jestes w troche lepszym stanie. Cos mi sie wydaje, ze nasi synowie sa w tym samym wieku, moj tez pisze egzaminy GCSE :-) Artykul przeczytalam ale nie znalazlam odpowiedzi dla siebie. Wiec mam pytanie teraz to tych, ktore juz sie wykaraskaly emocjonalnie z tych zwiazkow. Nie mieszkamy razem ponad pol roku, nie tesknie za nim i cenie sobie to co mam. A jednoczesnie od kilku dni zaczynaja dreczyc mnie wyrzuty sumienia. Zdaje sobie sprawe, ze on jest czlowiekiem chorym i zaczyna mnie meczyc mysl, ze nie zrobilam wszystkiego aby mu pomoc. Wyrzucilam go z domu a moze powinnam walczyc o to aby sie leczyl (probowalam, twierdzil, ze to ja jestem "pojebana" ale moze nie zrobilam wszystkiego). Zylam z tym czlowiekiem w koncu kilkanascie lat, to nie byl krotki zwiazek, mamy dwoje dzieci. Moze nie powinnam odpuszczac, moze nadal powinnam probowac zmusic go do leczenia. Tylko on nie chce, nie widzi niczego zlego w swoim zachowaniu. Wszelkie tego typu rozmowy koncza sie awantura. A mnie taka zadra kluje gdzies w sercu bo mialo byc "na dobre i na zle, w zdrowiu i chorobie" :O Eeehh!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej Slonce Pomaranczowe nie zrobilas wszystkiego, zeby mu pomoc - pierwsza odpowiedz jest taka, ze MOZESZ POMOC TYLKO KOMUS, KTO CHCE SOBIE SAM POMOC. to cos, czego ucza sie psychologowie i inni terapeuci. Oni - profesjonalisci - maja na studiach wbite w glowe, ze nie wykonaja roboty kogos, kto sam sobie nie pomaga. Ty i tak zrobilas wiecej, zeby mu pomoc, niz mu sie kiedykolwiek nalezalo. druga odpowiedz jest taka - pomysl, wkladajac cala ta energie, zeby mu pomoc, odebralas tylko razy, i to takie, ktore sie nie naleza nikomu. Gdzie bylabys teraz, gdybys cala ta energie wlozyla w pomaganie sobie, ulepszanie siebie? trzecie odpowiedz jest taka - co by sie stalo w Twoim zyciu, gdybys probowala pomoc mu jeszcze rok, dwa, piec? Przeciez sama wiesz... odpowiednie urzedy pokazaly Ci, ze to przede wszystkim skonczyloby sie odebraniem Tobie dziecka.....a dklaczego? Dlatego, ze Twoj toksyk stanowil dla niego ZAGROZENIE. Ty nie myslisz teraz o tym, ze on stanowil rowniez dla Ciebie zagrozenie. Zagrozenie na tyle powazne, ze w tym kraju, znanym z lagodnosci i niecheci do wyrokow wiezienia - on mogl do tego wiezienia trafic, i w koncu dostac to, na co sobie sam zasluzyl swoim kryminalnym postepowaniem. Piszesz - mialo byc na dobre i na zle, w zdrowiu i w chorobie - wiesz, to dziala w obie strony. Nie tylko Ty przysiegalas. Gdzie Twoj instynkt samozachowawczy dziewczyno????????????? Lubisz byc workiem treningowym? Zabawka do odstresowania sie? Zawsze sie mozesz wynajac do sado maso filmow porno. Bezpieczniej, bo tam dbaja o zdrowie wszystkich wystepujacych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziękuję ,że jesteście
orange najgorsze jest to ,że my zawsze staramy się myśleć o kimś, chcemy pomóc bo czujemy się odpowiedzialne za wszystko.Tylko czy my kogoś tez tak interesujemy? Czy ktoś się troszczy jakie mamy skutki psychiczne bądź fizyczne po takim związku?.Najlepszy tekst to był ten o niedźwiedziach na Syberii Biedne niedźwiedzie.(zdaje się Anna napisała).Czy ktoś kiedyś troszczył się ile walki stoczyłaś ratując co się da, płacząc niejedną noc.Nie pomożesz mu.Zresztą tacy jak oni rzadko ,o ile w ogóle się zmieniają.Możesz tylko siebie pogrążyć i dzieci przy okazji.Nie traktujmy ich jak małe dzieci.To są dorośli ludzie i mogą sami o siebie zadbać.Skoro tego nie robią to widocznie im to nie przeszkadza. Wklejam jeszcze raz link i namawiam do przeczytania , cały błędny mechanizm jest tu opisany.Wytrwaj orange ,przetrzymaj tę chęć pomocy,czas ci pokaże czy to było słuszne.http://www.pismo.niebieskalinia.pl/index.php?id=2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Anuszka1
Orange Sun, myślę, ze dziewczyny mają rację. Pomaganie jest rzeczą szlachetna, ale nie mozna tego robic kosztem swoich dzieci i swoim. Psychopata Twoją chęc pomocy odbiera jako słabosc i glupotę. Wyssie z Ciebie wszystko, a gdy juz nic nie bedziesz w stanie mu dac, porzuci jak niepotrzebna rzecz. Tacy mezczyzni ludzi traktuja instrumentalnie, wiec "nie rzucajmy pereł przed wieprze";)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
Orange Sun - Kiedys tez tak myslalam, ze taki toksyk, to chory psychicznie czlowiek. Na rady leczenia odpowiadal: idz sie sama lecz. Alkoholikow tez nie biora na sile na leczenie, chce - leczy sie, nie chce - nie. Teraz juz nie mysle, ze to sa ludzie chorzy. Owszem, maja odchylki psychiczne, ale oni rozumieja co robia, jestem tego pewna. Dlaczego jestem pewna? Bo nie zachowuja sie tak samo na zewnatrz, na przyklad w stosunku do swoich szefow, kolegow, innych pan. Tam umieja sie zachowac. Wiec wiedza co jest dobre a co zle. Wiec, Orange, nie miej wyrzutow sumienia, ze "to na dobre i zle, na zdrowie i chorobe". Na takie cos mozna przysiegac jak ktos jest dobry dla kogos, a nie jak zrobi nasze zycie gehenna i pieklem. I zrobi to tez naszym dzieciom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gingerbread new
"a moze powinnam walczyc o to aby sie leczyl " napisała Orange. Można to nazywać chorobą. I myśleć, że można to leczyć. Często tutaj używamy tego słowa. Czy jednak któraś z was widziała kiedyś człowieka pokroju męża Orange, który się "wyleczył" ze swojego charakteru, swoich myśli, z których następnie wynikają uczucia i reakcje, zachowanie i podejmowane decyzje ? Można sięgnąć do statystyk - jaki procent alkoholików zmienia się i stają się nowymi ludźmi ? Każde inne "popapranie w mózgu" można podciągnąć pod tą statystykę. Wydaje mi się, że chęć pomocy takiemu człowiekowi, aby się " wyleczył" jest pierwszym i fundamentalnym błędem, który popełnia żona czy kobieta takiego delikwenta. To walka z niemożliwym. To działania z góry skazane na porażkę. Człowiek, który jest tak popaprany, o ile nawet uświadomi sobie, że ma problemy, nie daje rady sam "przeprogramować się " i nie pomoże mu w tym żadna kobieta. Nie jesteśmy wszechmocne - za zbyt wiele się obwiniamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie mozna walczyc za kogos - mozna walczyc za siebie. On sie bedzie leczyl gdy sam poczuje taka potrzebe, albo jej nie poczuje (bo to Ty jestes wszystkiemu winna) i nie bedzie sie leczyl. Mozesz zmienic siebie, swoje nastawienie - do siebie samej, do niego, do swiata. Na to, co on zrobi wplywu nie masz. Wciaz pamietam, jak w poczatkowej fazie swojego problemu w zwiazku, zaczelam doszukiwac sie (i oczywiscie zdiagnozowalam, nie bedac fachowcem - zrobilam to dla mojej wlasnej potrzeby bo skoro "on ma zaburzenia" to jego zachowanie zostalo wytlumaczone) zaburzen i je znalazlam. Stwierdzilam przeto, ze maz ma zaburzenia psychiczne i zaczelam dowiadywac sie o nich jak najwiecej, Kupilam na amazonie kilka ksiazek, nie tanich zreszta. Zapisalam sie na forum tematyczne, zeby dowiedziec sie wiecej... OK, wiedzy nigdy nie za wiele - ale moja motywacja co do zdobywania tej akurat wiedzy pozostawiala wiele do zyczenia i mowila przede wszystkim o mnie. Ze wciaz czuje sie odpowiedzialna za kogos (partnera), Ze wciaz wierze, ze moje dzialania moga cos poprawic. Ze moze gdybym tak a nie inaczej postapila itp itd... A te ksiazki, Bogiem a prawda, to o kant d*py potluc. Co to za podrecznik, ktory namawia do przystosowania sie do osoby zaburzonej? Oj, zla bylam na siebie jak to zrozumialam. Ze stracilam czas zajmujac sie jakims przypuszczalnym, cudzym zaburzeniem psychicznym - zamiast po prostu zajac sie SOBA, bo mialam naprawde wiele do zrobienia. To nie jest moj problem ze partner ma zaburzenia psychiczne, to jego problem i onpowinien cos z tym zrobic albo po zwiazku. Moim problemem sa moje leki i pozostawanie w toksycznych ukladach - i nad tym sie zaczelam zastanawiac, czego zapis jest na tym wlasnie forum. Nikogo nie zmienisz jesli ten ktos tego nie chce, nie widzi potrzeby. Toksykom jest dobrze bo wszyscy im ustepuja dla swietego spokoju, zamiast nagany dostaja nagrody. Ludzie, jestem po podrozy do domu (bylam w Polsce 6 tygodni) i padam na pysk a chce jeszcze cos zrobic na komp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo ciekawe sa artykuly p. Drozdziaka jednakze jeden z nich (o postepowaniu z osoba ktora nas nachodzi i neka) jest skopiowany z ksiazki Gavina De Beckera "Dar strachu"(nie pamietam w czyim tlumaczeniu) - bez adnotacji ze jest to cytat. Mam nadzieje, ze p. Drozdziak po prostu zapomnial wymienic zrodla pochodzenia owych slow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też zatraciłam poczucie własnej wartości.Kiedyś miałam priorytety,że do czegoś wspólnie dojdziemy.Ale teraz widzę,jaka byłam głupia.W początkowym czasie był czuły,kochający..Nie dochodziło do kłótni między nami.Potem przy kłótniach wyzywał mnie od dziw..k,chociaż wiedział,że nadal był moim pierwszym.Ja jego zresztą też..Kiedyś potrafiłam mu powiedzieć "nie rób tego".Nie odzywał się do mnie.Potrafił tak parę tygodni ze mną nie rozmawiać.Z czasem kłócił się ze mną,poniżał,parę razy uderzył,ciągnął za włosy..Jeśli czegoś nie chciałam aby to robił,bo wiedziałam,że to może prowadzić do uzależnienia, groził wyprowadzką..Bałam się tego..Że zostawi mnie i synka, aż w końcu to zrobił..Teraz myślę,że powinnam była przejrzeć na oczy wtedy,gdy chamsko odezwał się do swojej matki,paręnaście lat temu..Ale byłam w nim taka zakochana..Boże,czy ja te swoje lata z nim zmarnowałam?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Malenkazalamana - nic nie zmarnowalas, mialas sie czegos nauczyc, odrobic jakas lekcje, ktora dalo Ci zycie - i zrobilas to. Nie ma sensu gdybac bo nie zmienisz przeszlosci a zacznie sie frustracja. Po co Ci to? Wchodzisz w nowe, lepsze zycie z bagazem doswiadczen z ktorego postaraj sie jak najwiecej skorzystac. Zeby nie wpakowac sie ponownie w podobny, toksyczny zwiazek. Teraz masz czas zeby zajac sie soba bo juz nie musisz calego czasu poswiecac toksykowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Malenkazalamana... dostalas szanse od losu, zeby zmienic swoje zycie. Mozesz teraz bezpiecznie i spokojnie zyc. Tylko nie zmarnuj tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Macie dziewczyny rację,tylko to wszystko jest u mnie tak pogmatwane.W sumie raz powiedział,że już nie wróci do tego domu,czyli do moich rodziców więc znalazłam mieszkanie i je wynajeliśmy.Myślałam,że będzie fajnie.Było ale na poczatku.Wiedziałam,że komuś się zwierza ze swoich problemów,ze mną wogóle przestał rozmawiać.Byłam kiedyś zazdrosna o jedną taką,która wysyłała mu smsy i zdjecia,wskazywały one tylko jedno..To było dwa lata temu,powiedział,że urwał z nią kontakt.A tu sie okazało,że zaprzyjażnił się z jej mężem,mieszkał u nich przez miesiąc,i mówił im wszystko co się u nas dzieje.A oni mu tak doradzali,że umówili go z jeszcze inną koleżanką i teraz się z nią spotyka.Okłamywał mnie przez ten cały czas,robił,mówił to,co oni chcieli.Jak to ona do mnie powiedziała" w życiu trzeba wszystkiego spróbować",mówiła też,że takie smsy są normalne,że ważne jest tylko to,że jest z Tobą.Ja w to uwierzyłam,choć teraz wiem,że to nie jest normalne,że gdy się kogoś kocha to się go nie rani,blokując telefon i do innych pisząc.Ktoś mi powiedział,że zepchnęłam się na margines,że on był najważniejszy.Zgadzałam się na wszystko bo się bałam.Najgorze jest to,że to po 11 latach mi to zrobił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość werka78
A czy tacy normalni mezczyzni to w ogole istnieja?Bo ja ostatnio widze tylko w okol alkoholikow i toksykow.Ktora z was jest w nowym normalnym zwiazku?Prosze o jakies budujace doswiadczenia. Jestem wlasnie w trakcie czytania 'Kobiety ktore kochaja za bardzo" i jestem przerazona tym ,jak duzy wplyw na to co przeszlam ma moja wlasna zjechana psychika.Boje sie ze, kiedys w przyszlosci,bo napewno nie predko ,trafie na nastepnego toksyka,tym bardziej ze mam wrazenie ze jest ich przerazajaca wiekszosc. Myslalam ze pojde do psychologa tylko kilka razy,ale widze ze czeka mnie dluzsza terapia,przedewszystkim to ja sama siebie musze wyleczyc.Troche mnie do zdolowalo. Dalam mojemu toksykowi czas na wyprowadzke do konca miesiaca,powiedzialam ze 1 lutego zamykam mu drzwi.Protestowal oczywiscie.Probuje wzbudzic we mnie poczucie winy wszelkimi sposobami.Probuje mi wmowic ze pracowal w Sylwestra,koniecznie probuje mnie wciagnac w rozmowe typu co ja ci takiego w zyciu zrobilem. Ja za kazdym razem tlumaczylam mu jak dziecku,tak jakby go przy tym nie bylo.Nie bede juz mu niczego tlumaczyc ,przeciez on do diabla dobrze wie co robil?Zebyscie widzialy jakie odgrywa teraz niewiniatko,az przykro patrzec. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jesienna Roza
MalenkaZalamana - Dlaczego jestes taka zalamana? Ze taki bandyta i zdrajca od Ciebie poszedl do drugiej? Jedynie szkoda, ze tak dlugo to wszystko trwalo, to prawda, tego zal. Ale nie tego, ze poszedl. Chwala Bogu, ze poszedl. Przedtem nie poszedl, bo Ty wszystko tolerowalas: bicie, wyzwiska, sms-y do innej. Uspokoj sie i ciesz sie, ze calego zycia nie zmarnowalas. Teraz innej bedzie marnowal. Tacy sa dla wszystkich kobiet po kolei, nie inni. Powiedz sobie: z Nowym Rokiem - nowym krokiem. Nie ogladaj sie na zla przeszlosc, patrz w dobra przyszlosc. Czy chcialabys, aby znow Cie szarpal za wlosy, bil, obrzucal wyzwiskami??? Chyba nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poruszyłaś nurtujące mnie ostatnio w myślach pytanie-czy mój mąż dla następnej kobiety będzie tez taki czy tylko dla mnie przez parenaście lat był?czy dlatego taki był bo mu się znudziłam ,sprzykrzyłam ,byłam słabsza ,wrażliwsza a może przy innej atrakcyjniejszej i bardziej wyszczekanej będzie inny? Ja już kwartał bez męża po parunastu latach szarpaniny i 2010 szczególnie koszmarnym roku.Żyję z dziećmi skromniej ,ale spokojniej.Oczywiście odbieram multum smsów z różnimi pogróżkami,wyzwiskami ,drwinami i kpinami.Ale idąc do pracy cieszę się z padającego śniegu i uśmiecham częściej.A jak przeżyję sprawę rozwodową to się upiję.Pozdrawiam wszystkie Dziewczęta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie bił mnie codziennie..Nie usprawiedliwiam go,bo wiem,że ani razu nie powinien mnie był uderzyć.Dziś dzwonił,był miły-to mnie rozbiło..Ale teraz jak czytam dziewczyny Wasze komentarze,znów wszystko,co złe,o nim sobie przypomniałam..Damski bokser.Hehe..Kiedyś mi powiedział,że innej dziewczyny nie uderzy,że to ja tylko na niego tak działam..Czy są takie przypadki?Nie weżmie jutro Małego,pracuje.Wkurza mnie to,przecież widuje się teraz z Małym kiedy mu się podoba.Będzie miał zonka gdy dostanie pozew o alimenty:)Nic mu nie mówiłam.Nie płaci już drugi miesiąc,myśli,że skoro jeszcze coś do niego czuję to poczekam..Palant!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mój tez tak powiedział-że dla mnie nie opłaca się zmieniać, że ja go prowokuję,cały czas się zastanawiam czy dla nowej kobiety będzie dobry ,bez wrzasków i kłamstw.Na pewno w pierwszym okresie zakochania tak.Zła jestem bo rzadko widuje się z dziećmi ,płaci jakieś marne grosze ale nie dąży doo spotkania.Olał nas po tylu latach.Muszę wziąć się w garść.Myślenie o tym co było mi nie służy,czuję się jak okradziona,czuję się wykorzystana i wypluta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pytałam się w niedzielę,kiedy mi o innej powiedział,czy już się w niej zakochał..Powiedział,że nie,że ona mu się podoba i na razie się tylko spotykają..Jakoś nie chce mi się w to wierzyć..Czy to możliwe? Muszę ciągle myśleć jaki był draniem..i dalej nim zostanie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Abssinthe no tos mi pojechala :D Sado maso?? ;-) Nie, ja sie zle wyrazilam. Z drogi na jakiej jestem i jaka ide nie ma juz odwrotu. Ja sie nie zastanawiam nad wspolnym zyciem z nim. To minelo. Za bardzo cenie sobie spokoj jaki mam teraz, swoja godnosc jaka w koncu odzyskalam i siebie jaka znow jestem. Pewnie wciaz mam cos jeszcze do przepracowania ze soba ale pika mi takie poczucie winy, ze ja tez zawalilam w tym wszystkim. Wyszlam za maz za dowcipnego, czulego i calkiem normalnego faceta. Nasze zycie przez iles tam lat toczylo sie zwyczajnie. I cos w pewnym momencie zaczelo sie dziac z nim, cos co ja przegapilam. Moze wtedy byl jeszcze czas na jakas pomoc, moze byla szansa aby nie stal sie tym kim sie stal. Nie wiem. I juz sie raczej nie dowiem a zyc dalej musze i szczerze powiem...nie chce sie tym zadreczac. Wiec szukam sposobu jak sobie pomoc. Pogmatwane to pewnie troche. tacomanadzieje zastanawiasz sie czy dla innej kobiety on bedzie taki sam czy sie zmieni. Ja mysle, ze jak trafi na nastepna ulegla to bedzie dalej odgrywal tego "macho" we wlasnym mniemaniu. To oni maja problem ze swoimi emocjami, to oni szukaja jakis chorych podniet dla swojej agresji. Ja Ci tylko powiem na przykladzie mojego - pare miesiecy temu poznal kobiete, ktora okreslal "kobieta swojego zycia" (na szczescie juz mnie to wtedy nie bolalo i splywalo po mnie...) Milosc trwala dosc krotko. Stawiam na to, ze zaczal jej pokazywac swoje prawdziwe oblicze a kobieta miala rozum w glowie i pogonila go. Malenkazalamana nie mysl o nim, mysl o sobie. Zrob sobie dzien dobroci dla samej siebie, potem drugi dzien, potem tydzien, miesiac i...w koncu cale zycie :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurcze trafnie to okresliłaś-chorych podniet dla swej agresji jak tak sobie pomyslę to on właśnie charakteryzuje się najbardziej tym ,że szukał podniet,obojetnie czy w kupowaniu,motoryzacji ,seksie,jedzeniu,on musiał mieć podniety,spokojna stabilizacja to dla niego nuda a jak tak potrzebowałam spokoju

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dziękuję ,że jesteście
trafna uwaga.Ja też zauważyłam ,że taki dziwny feeling czują tacy faceci jak wszystko niszczą.te ciągłe długi , bicie ,jakieś zwałki ,rodzaj chorej adrenaliny.Zamiast poświęcić energię na wykorzystanie jej do zarabiania czy budowania pozycji zawodowej( to moim zdaniem oznacza prawdziwego faceta), to ciągle upadki , równia pochyła.Chyba mamusie za mało ich kochały skoro w tak debilny sposób potrafią zwrócić na siebie tylko uwagę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mój do tego chyba miał straszne kompleksy i musiał siać strach ,żeby inni się go bali-krzyczał na wspólpracowników,na nas w domu,wtedy czuł się wieeelki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poczucia wartosci brak
kochane moje,siedze i becze.Jemu juz wcale nie zalezy,a im bardziej on mnie odpycha tym ja go bardziej potrzebuje.To absurd,ale potrzebuje słyszec,ze jestem kiepska,ze nic nie umiem.Im bardziej dowala tym lepiej?cos ze mna jest nie tak.Wiem,poczucie wartosci.Gdybym miała chociaz jako takie to moze bym na to nie pozwalała.A tak przepraszam,kajam się.Daje sobie wmówic,ze gdybym bardziej sie starała to byłoby lepiej i moze by mnie pokochał?porazka.jestem załosna i to mnie jeszcze bardziej przybija.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tacomanadzieje - napisalas: "Poruszyłaś nurtujące mnie ostatnio w myślach pytanie-czy mój mąż dla następnej kobiety będzie tez taki czy tylko dla mnie przez parenaście lat był?czy dlatego taki był bo mu się znudziłam ,sprzykrzyłam ,byłam słabsza ,wrażliwsza a może przy innej atrakcyjniejszej i bardziej wyszczekanej będzie inny?" i po co sie nad tym zastanawiasz? Do czego Ci ta wiedza potrzebna? Najwazniejsze przeciez, ze bedziesz od niego miala spokoj a jaki bedzie, z kim i dla kogo to juz nie Twoja sprawa, nieprawdaz? A jesli Cie do nurtuje to zastanow sie, dlaczego - bo wtedy problem jest w Tobie. Bo nam tak trudno przychodzi zaakceptowac, ze toksyk jest po prostu toksykiem i nie ma jakiejs przyczyny w nas czy w swiecie zewnetrznym. On jest toksykiem bo ma problemy sam ze soba - a ze nie chce wziac odpowiedzialnosci za wlasne zycie i efekty dzialan - to zwala na kogokolwiek i cokolwiek. Bo wtedy czuje sie usprawiedliwiony nawet z agresji fizycznej wobec osoby slabszej. Czlowiek uzywajacy agresji jako argumentu ma powazne problemy psychologiczne, a kto przyzna sie ze z nim cos nie halo? To szuka winnych na zewnatrz, bo zupa byla z slona, bo zona przytyla, bo dziecko nie przynosi samych szostek itp Co do Twoich (moim zdaniem, calkowicie zbednych i zasmiecajacych psychike) obaw to moge stwierdzic jedno - raczej sie nie zmieni albo trafi na taka co sobie nie da wyjsc na glowe i wtedy albo zabierze sie za siebie (bo zostanie zmuszony do konfrontacji sam ze soba) albo odejdzie i poszuka podobnej do Ciebie wtedy, gdy o Ciebie zabiegal a potem owinal Cie wokol palca, bo pozwolilas mu na wyrazanie agresji. Ten problem musisz przerobic sama, dla samej siebie - problem z wyznaczaniem granic. Dlaczego wybralas toksyka? Dlaczego pozwolilas mu na wyrzadzanie Ci krzywdy? Dlaczego nie mialas odwagi zaprotestowac na samym poczatku? Kobiety nie zaburzone na pierwszy znak toksyn ze strony partnera, kontroli, agresji - pokazuja ze sobie nie pzowola. Nie boja sie protestowac, nie boja sie bronic. A my tyutaj stawiamy sobie za cel, zeby ZNORMALNIEC. Czyli - nauczyc sie jak sie bronic przed toksykiem, jak nie wchodzic w zwiazki z kims kto moze nas skrzywdzic, jak sie szanowac i kochac. Uczymy sie zdrowego egoizxmu, bez ktorego ani rusz w zyciu. Przebijamy sie przez stereotypy mezczyzny jako glowy rodziny i kobiety przy garach i dzieciach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×