Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Rikkitikki

Dałam namówić się na dziecko i żałuję

Polecane posty

W skrócie: nigdy nie chciałam mieć dzieci, ale jednak ulegałam, uwierzyłam że będzie dobrze i zaszłam w ciąże 

Praktycznie od kiedy się dowiedziałam, mój nastrój zaczął się pogarszać: niepokój, stres, codzienny płacz, zaburzenia odżywiania, problemy z najprostszymi czynnościami

Mieszkam w kraju z dostępem do legalnej aborcji, chciałam przerwać - ale mąż namówił mnie, żeby tego nie robić, że pójdziemy do psychologa, że wszystko się ułoży 

W międzyczasie zaczęła się pandemia, moja firma straciła kontrakt, ja jako osoba fizyczna swoje ćwierć etatu - zostałam na lodzie, bez żadnej pomocy. Do psychologa nigdy nie poszliśmy, bo on stracił tym zainteresowanie - i mną w ogóle. Zero seksu, zero pomocy w czymkolwiek, nie słucha co do niego mówię - do tego stopnia, że jak miałam jechać do lekarza po drodze z nim do pracy, to wsiadł w samochód i zostawił mnie pod domem „bo nie słyszał kiedy mówiłam 4 razy, że też jadę”

Suma sumarum wylądowałam w szpitalu psychiatrycznym i spędziłam w nim kilka tygodni. Wypisali mnie tylko dlatego, że skłamałam o braku myśli samobójczych - a tak naprawdę dalej o tym myślę. Chciała bym umrzeć podczas porodu, albo poronić, choć na to zbyt późno. Czasami irracjonalnie nienawidzę płodu - mimo, że to nie jest jego wina, nikt się na chama nie pcha na świat - wina jest po mojej stronie, bo powinnam reagować od razu, zamiast słuchać ...enia wszystkich do koła, że „na początku zawsze tak jest, później będziesz w siódmym niebie” oraz „to przecież jego obowiązek Cię utrzymywać, po co martwi Cię praca”. 

Tutaj nie mogę po prostu zostawić dziecka w szpitalu, nie ma takiej możliwości. 
Ja już przegrałam życie, ale chciałam przestrzec inne dziewczyny: nie dajcie się namówić na nic wbrew sobie, bo nie będziecie szczęśliwe, za to do końca życia będziecie egzystować w poczuciu winy i krzywdy, które same sobie zafundowałyście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
29 minut temu, Rikkitikki napisał:

„to przecież jego obowiązek Cię utrzymywać, po co martwi Cię praca”

Polak nie uważa że to jego obowiązek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą, Bimba napisał:

Polak nie uważa że to jego obowiązek.

To akurat nie Polak - i twierdzi, że będzie i nie ma nic przeciwko - ale ja nie chcę być cudzą utrzymanką, brzydzę się sobą na samą myśl o tym, że mam siedzieć w domu jak jakiś pasożyt, podczas gdy ktoś będzie na mnie pracował, nie chcę.
Myślałam, żeby złapać ad hoc jakąkolwiek pracę, choćby poza moimi kwalifikacjami i słabo płatną - ale po trzech rozmowach się poddałam i poinformowałam potencjalnych pracodawców, że jestem w ciąży i nie chcę nadużywać przywilejów należnym ciężarnym, żeby później zostawić pracę po kilku miesiącach. Później szpital, także z szukania nawet krótkiego zlecenia nici a teraz już widać brzuch, także mogę się pocałować w tyłek. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Rozwiązanie jest bardzo proste ,wróć do kraju, do rodziców, będziesz miała wsparcie, on nie nadaje się na ojca- dziwne że w ogóle namówił cię na dziecko, że to on chciał dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To wróć do Polski i oddaj dziecko do adopcji.  Po porodzie zostawisz w szpitalu i dziecko będzie miało szanse na normalną rodzinę.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
15 minut temu, AnnaMaria1982 napisał:

To wróć do Polski i oddaj dziecko do adopcji.  Po porodzie zostawisz w szpitalu i dziecko będzie miało szanse na normalną rodzinę.  

Dziecko ma ojca, który ma takie same prawa do dziecka (obowiązki również)

Zostawiasz dziecko tatusiowi i odchodzisz.

Tak zazwyczaj robią mężczyźni jak im się odechciewa rodziny - w czym problem?

Jest równouprawnienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Opcja powrót nie wchodzi w grę. Rodzice będą po jego stronie i zniszczą mnie psychicznie. W Polsce nie mam do czego wracać, nie mam zażyłych relacji z nikim, tu kupiliśmy wspólnie dom - praktycznie całe moje życie jest tutaj, nie w Polsce.

Co sprawiło, że dałam się namówić? Od kiedy byłam nastolatką, cała rodzina wmawiała mi, że jestem odmieńcem. Babcie, dziadkowie, ojciec, matka - najpierw się śmiali, że wyrosnę, potem zaczęły się podejrzenia o homoseksualizm - bo długo „chłopa nie miałam”, nazywanie mnie dziecinną, egoistką, głupią - w koło Macieju. Kiedy poznaliśmy się z mężem zaczęło się ciśnienie na wnuki, bo ja chcę, bo jak tak możesz, ograbiać tatusia i mamusię z doznań, jesteś okropna, niewdzięczna, rozczarowanie i żal. Dlaczego inne są normalne tylko nas pokarało dziwadłem? Jak brat się hajtnął, machnął dzieciaka i prysnął za granicę, łaskawie pojawiając się raz od wielkiego dzwonu w swoim domu - jest spoko. Płaci, jeździ - nie ważne, że nie ma go czasem 8 miesięcy - to wina jego żony, nie jego. 
Ile można tego słuchać? Doszłam do punktu, gdzie chciałam poczuć się normalna, żeby w końcu byli ze mnie zadowoleni, zamiast być źródłem ciągłych rozczarowań. Pomyślałam, że skoro inni mogą i potrafią, żyją i mają się dobrze - to ja też mogę - okazuje się, że nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Myślałam. Tutaj generalnie takie praktyki są niepopularne. Potrzebuję zgody ojca dziecka, a później sąd musi wyrazić zgodę. Szczerze mówiąc, to jeżeli mój małżonek nie zgodzi się na moje warunki - czyli on zostanie w domu od 3 do 9 msc życia dziecka, żebym ja mogła wrócić do pracy zawodowej, a później żłobek - to po prostu go z dzieckiem zostawię i będę płacić alimenty.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Z tego co piszesz, to wygląda tak, jakby ci się psyche zbuntowała, bo cały czas od ciebie wymagano nie dając nic w zamian. Ta ciąża stała się dla ciebie ucieleśnieniem tych wszystkich wymagań i przykrych słów. Tak to widzę. Nie dałabyś rady tak jak pisze Bimba zostawić dziecka ojcu i po prostu odejść?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

... mać co ja słyszę też miałem takich wujków dobra rada jak mnie pytali kiedy się żenisz to odpyskowałem jak w totka wygram nie chcę ci się tu wymądrzać ale kto wie jak bym skończył tyle że los sprawił że popadłem w takie problemy ze zdrowiem  to ciągnęło się latami że skończył się temat i ... dziś z perspelktywy lat i obecenj sytuacji nie żałuję że nie mam, nie chciałem i los sprawił że nie mam jak se pomyśle o tym że dzieciak miałby się tak samo męczyć jak jak to bym chyba nigdy sobie tego nie wybaczył popełniłaś jeden zasadniczy błąd postawiłaś życie na jedną kartę bez wyjścia awaryjnego tego nigdy się nie robi przenigdy ja teraz dopiero wiem jak nie mogę liczyc na nikogo nawet na własnego ojca niestety takie są smutne fakty z życia jak ci nie idzie w życiu juz na starcie nigdy nie pchaj się w większe zobowiązania bo utoniesz jak masz teraz się o tym wybitnie przekonałem 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, Unlan napisał:

Z tego co piszesz, to wygląda tak, jakby ci się psyche zbuntowała, bo cały czas od ciebie wymagano nie dając nic w zamian. Ta ciąża stała się dla ciebie ucieleśnieniem tych wszystkich wymagań i przykrych słów. Tak to widzę. Nie dałabyś rady tak jak pisze Bimba zostawić dziecka ojcu i po prostu odejść?

Nie wiem. Być może jestem w stanie to zrobić. Szkoda mi związku, mąż był zawsze trochę nieobecny i żył w swoim świecie - typowy matematyk - ale to co byłam w stanie zaakceptować bez większych problemów, kiedy byłam całkowicie niezależna finansowo i bez perspektywy posiadania dziecka za kilkanaście tygodni , teraz w świetle obecnych wydarzeń jest przerażające. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

najgorsze jest w tym wszystkim to że każdy ma orgazm jak ty po uszy w gównie jesteś nikt ani nic na tym świecie ci dobrze nie życzy takie są smutne wnioski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jakbym o sobie czytała!!
Tylko ja dziecka nie mam i nie planuje, a rodzina i znajomi cisną, komentują, pytają, zastanawiają się... Irytuje mnie to strasznie. Z męża też zrezygnowałam. Dobre przykładu w rodzinie nie miałam, więc postanowiłam sobie odpuścić!
Strasznie Ci współczuję bo Twoja historia to to czego się obawiam najbardziej. A ja w swojej naiwności i łatwowierności bym pewnie skończyła jak ty. Nie wierze, że znajdę kogoś kto mi pomoże w byciu, matką, żoną i kochanką. Takie cuda to na filmach 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, brekker.1 napisał:

Jakbym o sobie czytała!!
Tylko ja dziecka nie mam i nie planuje, a rodzina i znajomi cisną, komentują, pytają, zastanawiają się... Irytuje mnie to strasznie. Z męża też zrezygnowałam. Dobre przykładu w rodzinie nie miałam, więc postanowiłam sobie odpuścić!
Strasznie Ci współczuję bo Twoja historia to to czego się obawiam najbardziej. A ja w swojej naiwności i łatwowierności bym pewnie skończyła jak ty. Nie wierze, że znajdę kogoś kto mi pomoże w byciu, matką, żoną i kochanką. Takie cuda to na filmach 🙂

zgadzam się w 100 procentach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
10 minut temu, brekker.1 napisał:

Jakbym o sobie czytała!!
Tylko ja dziecka nie mam i nie planuje, a rodzina i znajomi cisną, komentują, pytają, zastanawiają się... Irytuje mnie to strasznie. Z męża też zrezygnowałam. Dobre przykładu w rodzinie nie miałam, więc postanowiłam sobie odpuścić!
Strasznie Ci współczuję bo Twoja historia to to czego się obawiam najbardziej. A ja w swojej naiwności i łatwowierności bym pewnie skończyła jak ty. Nie wierze, że znajdę kogoś kto mi pomoże w byciu, matką, żoną i kochanką. Takie cuda to na filmach 🙂

Też to przerabiałam, tylko u mnie było w drugą stronę - takiego dziwadła jak ty to żaden nie zechce. Długo wierzyłam, ale w końcu się otrząsnęłam. Później, jak się okazało, że kogoś sobie znalazłam - czyt. mojego męża, to mój własny ojciec zapytał go, czy on ma świadomość w co się pakuje, bo jestem porąbana, delikatnie mówiąc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

u mnie nawet nie chodziło o to, że jestem dziwadłem. Dostawałam dużo sprzecznych sygnałów. Babcia cisnęła już po 18-stce "a może jakiś chłopak? kuzynki wychodzą za mąż, a ty co? poszłabym na wesele... dzieci TRZEBA mieć" Mama z drugiej strony stawała po stronie babci, ale też mówiła, że kobieta musi być niezależna najpierw, a potem polegać na facecie, lepiej już być samemu i zapobiegać tragediom życiowym wcześniej, a ojca nigdy nie było, alkohol i praca były ważniejsze... Do tego dochodziła kwestia wyglądu. Babcia zawsze komentowała, za grube, za brzydkie, pryszcze na buzi, mama też kąśliwych uwag nie szczędziła... Same sb życia nie umiały ułożyć...

Współczuje Ci serio... ba wiem jak to siada potem na psychike :/

24 minuty temu, Gość_2 napisał:

Też to przerabiałam, tylko u mnie było w drugą stronę - takiego dziwadła jak ty to żaden nie zechce. Długo wierzyłam, ale w końcu się otrząsnęłam. Później, jak się okazało, że kogoś sobie znalazłam - czyt. mojego męża, to mój własny ojciec zapytał go, czy on ma świadomość w co się pakuje, bo jestem porąbana, delikatnie mówiąc...

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, brekker.1 napisał:

u mnie nawet nie chodziło o to, że jestem dziwadłem. Dostawałam dużo sprzecznych sygnałów. Babcia cisnęła już po 18-stce "a może jakiś chłopak? kuzynki wychodzą za mąż, a ty co? poszłabym na wesele... dzieci TRZEBA mieć" Mama z drugiej strony stawała po stronie babci, ale też mówiła, że kobieta musi być niezależna najpierw, a potem polegać na facecie, lepiej już być samemu i zapobiegać tragediom życiowym wcześniej, a ojca nigdy nie było, alkohol i praca były ważniejsze... Do tego dochodziła kwestia wyglądu. Babcia zawsze komentowała, za grube, za brzydkie, pryszcze na buzi, mama też kąśliwych uwag nie szczędziła... Same sb życia nie umiały ułożyć...

Współczuje Ci serio... ba wiem jak to siada potem na psychike 😕

 

Nie trzeba współczuć 😉 - wyprowadziłam się z domu, ułożyłam sobie życie, część tematów przepracowałam, z rodzicami mimo wszystko nadal utrzymuję kontakt. Oni się nie zmienili, za to ja na tyle, że rusza mnie mniej niż wcześniej, ale za to umiem się odgryźć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, Gość_2 napisał:

Nie trzeba współczuć 😉 - wyprowadziłam się z domu, ułożyłam sobie życie, część tematów przepracowałam, z rodzicami mimo wszystko nadal utrzymuję kontakt. Oni się nie zmienili, za to ja na tyle, że rusza mnie mniej niż wcześniej, ale za to umiem się odgryźć.

SUPER!! Fajnie, że się ułożyło... Oby jak najdłużej trwało 🙂
ja jakoś nie umiem w sobie tyle motywacji znaleźć. Dalej mieszkam w domu, a teraz przez tego wirusa straciłam pracę to już w ogóle tragedia. Rodzicie się uspokoili żadne nie pyta, nie zastanawia się, ale takie napięcie jest z resztą członków rodziny i ze znajomymi. Najgorsze jest to, że jakiś czas temu przybrałam maskę wiecznie uśmiechniętej osoby, która robi to co chce i stawia siebie przed wszystkim. Ludzie widzą mnie jako "niezależną i z ambicjami" często pada pytania "Czemu ty jesteś jeszcze sama? Zabawna, pracowita..." TRAGEDIA. Jakbym powiedziała i prawdę to by już nie było tak kolorowo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, brekker.1 napisał:

SUPER!! Fajnie, że się ułożyło... Oby jak najdłużej trwało 🙂
ja jakoś nie umiem w sobie tyle motywacji znaleźć. Dalej mieszkam w domu, a teraz przez tego wirusa straciłam pracę to już w ogóle tragedia. Rodzicie się uspokoili żadne nie pyta, nie zastanawia się, ale takie napięcie jest z resztą członków rodziny i ze znajomymi. Najgorsze jest to, że jakiś czas temu przybrałam maskę wiecznie uśmiechniętej osoby, która robi to co chce i stawia siebie przed wszystkim. Ludzie widzą mnie jako "niezależną i z ambicjami" często pada pytania "Czemu ty jesteś jeszcze sama? Zabawna, pracowita..." TRAGEDIA. Jakbym powiedziała i prawdę to by już nie było tak kolorowo...

Mi pomogły bodźce z zewnątrz. Spoza mojego środowiska - ludzie na studiach, znajomi online, w końcu mój mąż, a wtedy chłopak... Myślałam o sobie, że jestem nikim, takie byle co. Oni mi pokazali moją wartość i dzięki temu zbudowałam szczątkową pewność siebie, która pozwoliła mi po 3 latach podjąć decyzję o wyprowadzce z domu. A dalej faktycznie okazało się, że moje mniemanie o sobie jest odwrotnie proporcjonalne do moich zdolności.

Rodzina dalej ma mnie za nieokrzesanego gbura i zdrajcę, że porzuciłam wszystkich dla chłopaka, ale mam na nich wygięte - jak byłam na miejscu też nikt się mną nie przejmował, więc co mi za różnica?

Wiesz, co pomaga w budowaniu pewności siebie i własnej wartości? Zabrzmi głupio, ale spróbuj:

stań przed lustrem, popatrz na siebie łaskawym okiem, nie tak krytycznie jak zwykle, dostrzeż i doceń coś w swoim wyglądzie, i z bananem na twarzy i pełnym przekonaniem powtórz sobie na głos "jestem zajeb.ista" kilkukrotnie. Ćwiczenie powtarzać przez tyle dni codziennie, aż zaczniesz w siebie wierzyć 🙂 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
16 minut temu, Gość_2 napisał:

Mi pomogły bodźce z zewnątrz. Spoza mojego środowiska - ludzie na studiach, znajomi online, w końcu mój mąż, a wtedy chłopak... Myślałam o sobie, że jestem nikim, takie byle co. Oni mi pokazali moją wartość i dzięki temu zbudowałam szczątkową pewność siebie, która pozwoliła mi po 3 latach podjąć decyzję o wyprowadzce z domu. A dalej faktycznie okazało się, że moje mniemanie o sobie jest odwrotnie proporcjonalne do moich zdolności.

Rodzina dalej ma mnie za nieokrzesanego gbura i zdrajcę, że porzuciłam wszystkich dla chłopaka, ale mam na nich wygięte - jak byłam na miejscu też nikt się mną nie przejmował, więc co mi za różnica?

Wiesz, co pomaga w budowaniu pewności siebie i własnej wartości? Zabrzmi głupio, ale spróbuj:

stań przed lustrem, popatrz na siebie łaskawym okiem, nie tak krytycznie jak zwykle, dostrzeż i doceń coś w swoim wyglądzie, i z bananem na twarzy i pełnym przekonaniem powtórz sobie na głos "jestem zajeb.ista" kilkukrotnie. Ćwiczenie powtarzać przez tyle dni codziennie, aż zaczniesz w siebie wierzyć 🙂 

Głupio to nie brzmi!!! Już kilka razy myślałam żeby tak robić, ale zawsze głupio się czułam i nawet jak robiłam to w samotności to cały czas myślałam "a co ludzie pomyślą" To też zaszczepiła we mnie rodzina i koleżanki z lat młodzieńczych; to one też głównie kształtowały mój sposób myślenia o sobie. Ale spróbuję! jestem wielką fanką pamiętników i notatników. Postaram się zawsze zapisywać 3 miłe rzeczy dla siebie. Jak będę wkraczać w tą jaskinie ciemności to będę sobie czytać, haha.
Ale faktycznie co za różnica... Też takie sobie podejście wypracowałam jak wróciłam z Anglii. Tam się dużo o sobie nauczyłam. Więc od tamtego czasu jakoś to szło. Do kilku lat po powrocie tak mocno w siebie wierzyłam, że myślałam, że będę góry przenosić. Ta angielska mentalność mi zostało, ale potem polska rzeczywistość dała o sobie znać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Masz depresję jak nic. Rozumiem, że się boisz, bardzo to przeżywasz itd. ale myśli samobójcze z tego powodu nie są normalne. Oczywiście ta sytuacja nie jest łatwa, ale ludzi spotykają o wiele gorsze rzeczy. Nie chcesz dziecka, idź z tym do odpowiedniej instytucji, która się tym zajmie. Porozmawiaj o tym otwarcie z mężem. Tylko potem nie żałuj, że zostawiłaś dziecko! A jesteś na najlepszej drodze, żeby Ci odebrać prawa rodzicielskie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

i to jest właśnie ta "męska odpowiedzialność " 😄

no i właśnie dlatego jestem za aborcją do 9-tego miesiąca

w nowym jorku jest legalna aborcja do końca ciązy  - i tak powinno być na całym świecie

nie wiem w którym jesteś miesiącu, ale może nielegalnie można by było usunąć płód? 

nic nie pisałaś, o rodzinie męża - może oni by sie zaopiekowali dzieckiem? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Rikkitikki napisał:

Opcja powrót nie wchodzi w grę. Rodzice będą po jego stronie i zniszczą mnie psychicznie. W Polsce nie mam do czego wracać, nie mam zażyłych relacji z nikim, tu kupiliśmy wspólnie dom - praktycznie całe moje życie jest tutaj, nie w Polsce.

Co sprawiło, że dałam się namówić? Od kiedy byłam nastolatką, cała rodzina wmawiała mi, że jestem odmieńcem. Babcie, dziadkowie, ojciec, matka - najpierw się śmiali, że wyrosnę, potem zaczęły się podejrzenia o homoseksualizm - bo długo „chłopa nie miałam”, nazywanie mnie dziecinną, egoistką, głupią - w koło Macieju. Kiedy poznaliśmy się z mężem zaczęło się ciśnienie na wnuki, bo ja chcę, bo jak tak możesz, ograbiać tatusia i mamusię z doznań, jesteś okropna, niewdzięczna, rozczarowanie i żal. Dlaczego inne są normalne tylko nas pokarało dziwadłem? Jak brat się hajtnął, machnął dzieciaka i prysnął za granicę, łaskawie pojawiając się raz od wielkiego dzwonu w swoim domu - jest spoko. Płaci, jeździ - nie ważne, że nie ma go czasem 8 miesięcy - to wina jego żony, nie jego. 
Ile można tego słuchać? Doszłam do punktu, gdzie chciałam poczuć się normalna, żeby w końcu byli ze mnie zadowoleni, zamiast być źródłem ciągłych rozczarowań. Pomyślałam, że skoro inni mogą i potrafią, żyją i mają się dobrze - to ja też mogę - okazuje się, że nie.

Zatem postanowiłaś zaciążyć wbrew swojej woli, by... zrobic dobrze rodzinie, co cię całe zycie miała za smiecia i obrażała? Nie żal mi cię ani trochę. Zamiast sie cieszyc ze sie uwolniłas od toksyków, to ty pozwoliłas sie zapłodnic by ich zadowlonic. Booooooze ( tak, wiem ze to prowo, ale ze tematów mało, to jak w wielu innych przypadkach, udaje ze wierze).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Tak czytam i czytam i wydaje mi się, że masz problem, ze sobą. Strach, stres, stan błogosławiony i problemy zaostrzają ten stan. Może w końcu popatrz przyjaźnie na partnera, jak na kogoś kto chce Ci pomóc i  podobnie na otoczenie , bo inaczej zamęczysz siebie, bliskich próbujących Ci pomóc i odstraszysz ich od siebie.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
7 godzin temu, Rikkitikki napisał:

W skrócie: nigdy nie chciałam mieć dzieci, ale jednak ulegałam, uwierzyłam że będzie dobrze i zaszłam w ciąże 

Praktycznie od kiedy się dowiedziałam, mój nastrój zaczął się pogarszać: niepokój, stres, codzienny płacz, zaburzenia odżywiania, problemy z najprostszymi czynnościami

Mieszkam w kraju z dostępem do legalnej aborcji, chciałam przerwać - ale mąż namówił mnie, żeby tego nie robić, że pójdziemy do psychologa, że wszystko się ułoży 

W międzyczasie zaczęła się pandemia, moja firma straciła kontrakt, ja jako osoba fizyczna swoje ćwierć etatu - zostałam na lodzie, bez żadnej pomocy. Do psychologa nigdy nie poszliśmy, bo on stracił tym zainteresowanie - i mną w ogóle. Zero seksu, zero pomocy w czymkolwiek, nie słucha co do niego mówię - do tego stopnia, że jak miałam jechać do lekarza po drodze z nim do pracy, to wsiadł w samochód i zostawił mnie pod domem „bo nie słyszał kiedy mówiłam 4 razy, że też jadę”

Suma sumarum wylądowałam w szpitalu psychiatrycznym i spędziłam w nim kilka tygodni. Wypisali mnie tylko dlatego, że skłamałam o braku myśli samobójczych - a tak naprawdę dalej o tym myślę. Chciała bym umrzeć podczas porodu, albo poronić, choć na to zbyt późno. Czasami irracjonalnie nienawidzę płodu - mimo, że to nie jest jego wina, nikt się na chama nie pcha na świat - wina jest po mojej stronie, bo powinnam reagować od razu, zamiast słuchać ...enia wszystkich do koła, że „na początku zawsze tak jest, później będziesz w siódmym niebie” oraz „to przecież jego obowiązek Cię utrzymywać, po co martwi Cię praca”. 

Tutaj nie mogę po prostu zostawić dziecka w szpitalu, nie ma takiej możliwości. 
Ja już przegrałam życie, ale chciałam przestrzec inne dziewczyny: nie dajcie się namówić na nic wbrew sobie, bo nie będziecie szczęśliwe, za to do końca życia będziecie egzystować w poczuciu winy i krzywdy, które same sobie zafundowałyście.

Bardzo smutna historia. Nie jesteś sama. Niestety wiele kobiet ulega tej chorej presji. Dla mnie dziecko byłoby końcem świata. Nikt otwarcie nie powie jak przekichane jest macierzyństwo. Wszyscy dookoła wciskają kobietom ten słodko pierdzący obrazek uśmiechniętego bombelka. Bzdura nad bzdurami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×