Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość POMOC DORAZNA

Czy jesteś w związku, w którym partner molestuje Cię psychicznie? cz.2

Polecane posty

Gość Pustostan Pustych Słów
NIe jestem w zadnym zwiazku ale molestuja mnie seksualnie co mam zrobic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Vacancy...❤️....\"za dużo ... myślisz\".......hm....bardzo często słyszę podobne słowa,od mojej Przyjaciółki,po czym dodaje \"tu nie ma nad czym myśleć...\"tak to niby prawda,ale ja po prostu inaczej nie potrafię ,nie potrafię nie myśleć. Wiele osób ucieka od myślenia w działanie,bardzo często nie przemyślane działanie,czasami mają na tyle szczęścia,że pomimo nie trawienia czasu na myślenie ląduje na cztery łapy.....ja do tych osób nie należę i chyba w życiu nie nauczę się nie myślenia,tak więc tego w sobie nie zmienię bo nie chcę i nie mogę ta cecha mnie stanowi nieodłączną moją całość.......być może podobnie jest z Tobą:) Wiem jednak,że myślenie bardzo wielu osobom przeszkadza....dla Twojego syna to proste dwa razy dwa równa się cztery,ale........ Rozumiem Cię i rozumiem Twoje rozterki,chyba jednak muszę przyznać Ci rację nie będziesz czuła się w pełni szczęśliwa zostawiając syna z ojcem....to jakby kolejna strata dla Ciebie,pozostawienie syna samego z ojcem może przynieść wiadomo jakie skutki a ponadto Ty chyba jednak niczego nie uzyskasz poza pozorną wolnością...mówię pozorną wolnością ponieważ wiadomym jest że Twoje serce pozostanie przy synu,będziesz więc rozdarta i ciągle walcząca z wyrzutami sumienia .......a o szczęściu w takiej sytuacji pozostanie Ci tylko pomarzyć...... Wiem,że wiele osób powie tu że syna masz prawie dorosłego jednak ja chcę Ci powiedzieć,że rozumiem powody Twoich decyzji. Czy Syn wie jak powinien wyglądać związek? Myślę,że wie,teorię ma opanowaną na pewno,ale jak będzie z praktyką życie pokaże,nie jesteś w stanie mu tego wytłumaczyć,On nie jest na etapie słuchania matki,przykre ale prawdziwe... Nie Kochanie czas szybko nie mija będąc w takiej sytuacji między młotem i kowadłem, w tym przypadku czas działa tylko na naszą niekorzyść,nie chodzi tu o nasze upływające lata i ewentualne zmarszczki:) lecz o to,że będąc z M tak długo na nowo się przywiązujesz i żyjesz jego życiem pomimo,że tak naprawdę jest się odciętym to pajęczyna współuzależnienia oplata nas bardzo w sposób niewidoczny. Wiem coś o tym z własnego podwórka....ja też byłam odcięta w każdy możliwy sposób,lecz te miesiące spędzone przy M odebrały mi siłę,jasność myślenia,odwagę i na długo pozostawiły bezradną jak dziecko...nadal tak się dzieje.....jestem świadoma tych odczuć i staram się z tym walczyć,podejmując kolejne próby samodzielnego radzenia sobie. Wiesz o mojej sytuacji,że M mieszka zaledwie piętro wyżej....to mi niczego nie ułatwia jestem jakby w potrzasku......Przyjaciółka wie o wszystkim wspiera mnie i stosuje metodę również wstrząsów,ale w takich sytuacjach to mi niewiele pomaga bo ja czuję się przede wszystkim niezrozumiana........bardzo nie lubię tak czuć.... Jednak jedno zdanie które wypowiedziała pozwoliło mi zbierać się pomalutku do kupy \"wbij sobie do głowy....że jego tu nie ma....\" i tak sobie wbijam to do głowy....dzisiaj kiedy zobaczyłam go na korytarzu to się zdziwiłam jego obecnością....tzn....że coś tam sobie powbijałam:):) A tak na marginesie...cholera jutro trzeci dzień z tym pieprzonym zamkiem do drzwi będę się bawić,niby wszystko działało i się spaprało,jaka jestem zła,wczoraj rozebrałam na części pierwsze potem złożyłam do kupy,nauczyłam się anatomii zamka aż miło ale do skutku w końcu musi zadziałać,sąsiada o pomoc chyba już nie poproszę bo to właśnie Jego dzieło wczoraj naprawiałam....:) Buziaki koniec pisania na dzisiaj trzeba trochę pospać:) Dobrej nocy wszystkim życzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale się gorąca dyskusja wywiazała. I dobrze. Każda metoda jest dobra, która prowadzi do celu :D A tutaj, jak widać, każdy może wybrac dla siebie, to co chce i czego potrzebuje. Wybór do dobra rzecz :D goniąc kormorany Ciekawa wypowiedż. nie do końca sie zgadzam ze wszystkim, o czym piszesz. Ciesze się, że jestem stale w drodze. Bo najważniejsza jest właśnie DROGA. :D A prawa do popełniania błędów warto się nauczyć, bo pozbawia nas poczucia winy, ktore nie rozwija. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drobny problem...problem w tym, że mnie ostre słowa dobijają. Miałam je od niemowlęcia. Są zakodowane jako poniżanie. Słów renty nie odebrałam jako ostre tylko jako nietrafione. Jeśli ktoś ma rację, to mu ją przyznaję. Mogę wówczas reagować różnie - wkurzyć się, uśmiechnąć, zastanowić. Jeśli słowa nie są trafione, wtedy po prostu stwierdzam fakt. Co do ciepłego bagienka. No cóż, moje ciepłe nie było. Owszem dziewczyny tutaj przyjęły mnie niezwykle ciepło, co nie oznacza, że nie raz nie dostało mi się po uszach za tuptanie w koło. Ktoś napisał : popatrz na Niebo, jak ona cudownie się rozwija i w jakim jest teraz punkcie. Sprytne. Ale ja to ja , Niebo to Niebo. Swoją drogą słyszałam takie manipulacje tysiące razy: popatrz, jaka jesteś gruba! Popatrz jak wyglądają dziewczyny w twoim wieku. Schydnij że wreszcie, nie żryj tyle. Popatrz na Dominikę, Ankę, bla bla...z tego sprawdzianu dostały o pół stopnia wyżej,a tobie matole nie chciało się uczyć! Popatrz, Renata, Beata, Kasia już mają mężów i dziecko, a ja kiedy będę babcią! Twój ekspres do bycia matką i żoną zaraz odjedzie! Zegar biologiczny tyka, a ty co! No właśnie....Nie tędy droga. Każdy ma swoje miejsce i swój czas i swoją drogę. Nie można porównywać. Nikt nie jest ani lepszy ani gorszy. Każdy jest po prostu sobą. Każdy się uczy. Jeden dwa tygodnie, drugi dwadzieścia lat. Ile kobiet tutaj pozostaje w swoich bagnach 15, 20, 30 lat? To nie znaczy, że moje 8 to jest mało. To jest wystarczająco, ale różnica między ocenianiem, a radzeniem czy stwierdzeniem faktu jest bardzo płynna. Mówiąc szczerze jakoś nie przejmuję się tym, co kto o mnie myśli, może jeszcze nie do końca tak to jest, ale jestem na dobrej drodze:D Ważne jest to, co ja o sobie myślę, a kiedy biorę się za życie i działam, wtedy myślę o sobie bardzo dobrze:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez uwazam ze kazdy ma swoje temppo i swoj sposob zalatwiania spraw... I tez mam podobnie - uraz do porownywania, narzucania itp - co ma zrodlo w dziecinstwie. Uraz zreszta to za malo powiedziane. Tylko ze teraz zdaje sobie z tego sprawe i jak sie owo uczucie pojawi - wiem co robic. Nic. Moja kuzynka, ktora nota bene jest najblizsza mi osoba (po dzieciach) ma takie podobienstwo do mojej matki (rodzinne?) - lubi napomknac co (jej zdaniem) jest dobre a co zle. Nie ma oczywiscie nic negatywnego na mysli (przyklad: zupki z torebki do sniadania sa niewlasciwe bo tucza)ale mnie trzepie jak slysze cos takiego - oczywiscie uraz. W liscie ktory otrzymalam z Ministerstwa Spraw Wewnetrznych odnosnie moich poszukiwan pisalo ze osoba poszukiwana nie wyrazila zgody na podanie jej adresu. Jasno, prosto i bezposrednio. Czyli to koniec drogi - i dobrze. Dalej gmerac nie bede. Zrobilam co moglam ze swojej strony. Nie mam poczucia \"niedosytu\" - no, moze troche rozczarowania bo jednak liczylam na cos - ale tylko troche. Najbardziej bolalo mnie poczucie bycia niezrozumiana w najblizszym otoczeniu - czy naprawde trzeba az byc w takiej sytuacji zeby wykrzesac z siebie odrobine empatii? Poskutkowalo to odczuciem dziwnego osamotnienia (na chwile zreszta) i powrotem uczucia bycia niezrozumiana ktore towarzyszy mi od dziecka. Ale dzisiaj juz wszystko wraca do normy. Wczoraj mialam lekkiego dola... Bylam u kuzynki i ona mowi: po co grzebiesz w przeszlosci. Ona nie musi - byla oczekiwanym, kochanym dzieckiem. Nie kazdemu sie tak poszcxzescilo ale dziwi mnie czasami jej brak zrozumienia. Mysle tez ze boi sie kwestionowania tego w co wierzy. Ale to nie moj problem. Przyjechalam do domu to wkur*lo mnie to ze corka wydarla sie ze zjedlismy im bagietke ktora mieli na rano. Ku*wa trzeba bylo podpisac - lezala, nie bylo chleba to sie zjadlo. Przez chwile (oczywiscie byla to moja emocjonalna nadinterpretacja) poczulam sie nigdzie niepotrzebna, jakbym w kazdym miejscu przeszkadzala. Jakbym nie miala wlasnego miejsca w ktorym moge czuc sie w 100% dobrze - bez jakichs kretynskich uwag. Jak trzeba kase to wiedza do kogo uderzyc - ale jest kryzys i ja tez nie mam, musze myslec o sobie a nie dam rady bo trzeba to mieszkanie tez oplacic etc. Poczulam sie wykorzystywana. Przyszlo mi na mysl ze glupiej kawy nikt mi dawno nie zrobil - ze nie wspomne o jakims drobnym prezencie, ze nikt mnie tak naprawde nie zna, nie wie czego potrzebuje, kim jestem, co lubie... Ale po chwili zrozumialam ze mam siebie. Moje wewnetrzne dziecko znow plakalo, od dlugiego czasu po raz pierwszy. Ale chyba bylam juz przygotowana na ponowne odrzucenie. Wiec bol owszem, byl ale nie taki wielki jak mogl byc. Po prostu bylam przez chwile bardziej wrazliwa na otoczenie - ale teraz juz jest OK. Ustawienia pokazaly prawde.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość drobny problem w tym
Cztery umowy. Jak napisalam wyżej to twoje życie i nic nikomu do tego, mnie też nie. Nie mój cyrk, nie moje małpy jak mawia "staropolskie " powiedzenie. Ostra reakcja....hmmm. Reagujesz na nia alergicznie. Zgoda, twoje prawo. Jest tylko jedna kwestia - intencji radzącego. Mozna i należy odrzucać rady wrogie lub dawane w intencji skrzywdzenia, ale te, które niosa lub powinny nieść pozytywny ładunek powinny być przyjmowane, nawet jak są ostre. Dam przykła matki i dziecka. Jeśli dziecko pcha nożyczki do kontaktu, a matka łagodnym tonem mówi :" słoneczko, nie możesz pchać nożyczek do kontaktu, bo to niebezpieczne i prąd cię porazi, moje kochanie": to dziecko to oleje i jeszcze intensywniej będzie te nożyczki pchało, sądząc,że matka jak zwykle bajki jakieś opowiada. I skończy się tragedią. Jeśli natomiast matka zareaguje ostro, krzyknie a nawet da lekkiego klapsa, to dziecku wpychanie paluszków, nożyczek czy innych przedmiotów do kontaktu będzie się kojarzyło z silnie nagatywną reakcją i z karą i raczej zrezygnuje z takich zamiarów na przyszłość. Wiem , co mowię, bo sama pchałam wszystko do kontaktu, fajnie iskierki szły i jak dostałam od mamy w skórę, to się skończyło. Nie dziw się,że życzliwe ci osoby próbują od LAT uchronić cię przed samobójczym wkładaniem palców tam, gdzie nie trzeba. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i uczciwsze jest stwierdzenie: nie wiem jak sie czujesz, nie umiem tego zrozumiec - niz proba narzucania mi jak mam sie czuc i co mam robic: nie powinnas sie przejmowac, po co wogole grzebac w przeszlosci, ciesz sie tym co masz itp a jak chcialas grzebac to teraz cierp. Bedac z kolejna wizyta u kuzynki czulam dziwnie ze rozbijam sie o mur... Dlatego wrocilam po dwoch dniach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oneill 😍 Podziwiam Twój zmysł obserwowania siebie i swoich reakcji. Pierwsze emocje są, jakie są, ale działania pod ich wpływem należą już do naszej decyzji. Na Twoim przykładzie można sie nauczyć, jak należy obserwowac siebie , swoje emocje i działania. Jak patrzeć na siebie z pozycji OBSERWATORA. To jest juz wyższa szkoła jazdy. :D Cztery umowy 😍 Wzięłaś co chciałaś z naszych wypowiedzi. Może nie mamy racji, a może to jeszcze nie Twój czas. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rento - wiele czasu uplynelo zanim sie tego nauczylam i zanim przyjelam jako wlasne. Teraz jesli cos czuje to pozwalam sobie na to - a potem "rozkminiam" jak mi np przeszkadza albo za bardzo boli (a nie chce zeby bolalo). Latwiej jest oczywiscie stwierdzic: alez ja wcale tego nie czuje - i odwrocic sie plecami niz przyznac: owszem, czuje cos co sprawia mi dyskomfort albo wstyd. Kiedys przyjelam ze mam prawo do kazdej emocji - a to jak i co odczuwam w okreslonej sytuacji jest wyrazem mojej indywidualnosci. I nie podlega ocenie, osadowi, krytyce itp. Jesli ktos krytykuje moje emocje to znaczy ze sam ma z czyms problem - a nie ja z odczuwaniem czegos w taki wlasnie sposob. Nikomu tym krzywdy nie robie ze odbieram rzeczywistosc wlasnie tak - a to moje glowne przykazanie: nie czyn drugiemu co tobie niemile. A kazda analiza tego co i jak czuje pomaga na przyszlosc - pomaga nabrac dystansu do siebie. Inni i tak beda myslec co chca bez wzgledu na to co ja zrobie. Nie mam na to wplywu (jak sie wydaje tym wszystkim ktorzy boja sie opinii otoczenia - nie mamy na nia wplywu) ale mam wplyw na siebie, swoje myslenie, dzialanie i odczuwanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drobny problem właśnie jakoś poraził mnie ten drobny klaps, czy krzyk. Stanowczość nie oznacza krzyku. Stanowczość, ostrzeżenie oczywiście nie polega na ciumcianiu i głaskaniu. Stanowczość i ostrzeżenie to krótki komunikat, bez emocji negatywnych. Ja rozumiem to tak, że konsekwentnym tonem mówię do dziecka: nie wolno, bo...to i to. Wtedy sytuacja jest jasna i klarowna. Dziecko nie czuje się zagrożone krzykiem, biciem, klapsem. Nie odbiera, tego, że wina leży w nim. Natomiast notuje, że takie działanie nie powinno mieć miejsca. Owszem, latami próbowano mi udowodnić, że jestem idiotką będąc przy tym człowieku. Latami oceniano moje postępowanie - ot głupia gęś. Mało kto przez te lata powiedział stanowczo popatrz na siebie. Wszyscy mówili - popatrz na niego. Oczywiście to nie był ich problem, tylko mój. A ja mam swoje tempo, więc po prostu idę nim. No i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
goniac kormorany;) dzieki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
🖐️ Jak juz tak często ostatnio mówimy tu jak wazny i istotny jest CZAS a więc i cały proces zdrowienia to ja moge posłuzyć się moim przykładem z zycia wziętym :-) tak postaram sie krótko ... Więc jakoś dobre ponad półtora roku temu dziewczyny ❤️również chciały i ( miały dobre intencje) mi dopomóc żebym wreszcie juz załatwiła alimenty i poszła do adwokata. Ale... We mnie wtedy nie było danej gotowosci... Brak gotowosci to nie stan danej osoby która byc moze inni nazwą - lenistwem lub nic nierobieniem ... to nie tak, nie tedy ta droga. Pamietam bardzo dobrze ten stan , jak czułam w sobie nicośc i dopiero co pomalutku pomalutku wracałam do utraconego rozszarpanego utraconego obolałego mojego JA Wiedziałam, że dziewczyny chciały dobrze dla mnie. Radę przyjęłam ale czy potrafiłam zacząc cokolwiek załatwiać ? Nie ! Nie było mowy. Byłam w okropnym stanie psychicznym, POtem doszło jeszcze do tego wszystkiego poczucie winy ze ja nic nie załatwiam ze ja sie nie potracie zdecydowac i zacząć wogóle , normalnie koszmar... Meczyłam sie z tym dodatkowo ale wiem i wtedy wiedziałam ze dziewczyny chciały dobrze do mnie...ale gdzie w tym wszystkim byłam ja ? To nie był mój czas na to... stało sie więc tak ze ZMUSIŁAM , WYMUSIŁAM na sobie że pójdę wreszcie pozałatwiam to i bede miała spokój I jak myslicie? Psinco. Poszłam , owszem...ale nie załatwiłam praktycznie niczego konkretnego...płakałam tam, zaciskało mnie w gardle...nie umiałam nawet sie dobrze wypowiedziec, opowiedziec co powinnam a nie były to sprawy błahe... nie załatwiłam nic. to nie był ten czas na takie sprawy tzn to jeszcze nie był moj czas na załatwianie tych spraw i wychodząc stamtad czułam ze nie dałam rady ze nie jest załatwone jak powinno byc załatwione Nie było wemnie gotowosci , tej wewnetrznej siły która prze do przodu W tym wszystkim istotne sa i liczą sie KONKRETY pewnosc siła gotowosc poczucie wewnetrznej spojnosci brak wątpliwości odzyskanie siebie wiara w siebie nie poganiac, nie przyspieszac nie wymuszac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Goniac Kormorany - nie dosc, ze Twoj nick wywoluje wspomnienia niepowtarzalnych mazurskich krajobrazow i klimatu, to jeszcze znajduje w Tobie bratnia dusze; ciesze sie, ze jestes z nami i w calosci popieram😘; Wierna... - Ty, to wiadomo❤️ - ten sam zakres i czestotliwosc... Oneil - zawsze z wyrazami szacunku i podziwu🌻;

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagiel87
Yeez -dziękuje dobrze zebrane w calosc Jutro do 14 mam dac odpowiedz co do mieszkania. Jestem w rozpaczy i na dnie. Pokój jest mały i wieje zimnem na kilometr. Jest drogi. Bardzo pusty. Kupiłam sobie pocieszajkę ale nie słodycze bo jestem na diecie.Juz 2 miesiące i nie chce stracic tych straconych 7kg. Łapy mi sie częsą. Strasznie sie boje. Pokój jest dobrze usytuowany jest blisko basen i szkoła Mam blisko do brata. W domu jest przedział wiekowy od 34 w zwyż co mnie przeraza bo myślałam o nowych znajomościach. Najbardziej sie boje ze jak juz sie zdecyduje to siąde tam w tym pokoju i sie rozpłacze i juz nie wstanę. Juz płaczę a co bedzie później? Nie chce znów tych upokarzających kłótni Nie chce zeby kiedykolwiek mnie znów uderzył Nie chce słyszec jego przygłupiastych żartów Tak strasznie chciałabym zeby sie zmienił Tak samo myśle po każdej kłotni Dusi mnie od samego płaczu normalnie mnie dusi. Tak strasznie chce do domu czemu ta decyzja jest taka trudna jestem za mloda na takie sesje nie wiem co mam zrobic no nie wiem połowa mnie krzyczy zebym uciekała a połowa mowi zostan bedzie dobrze ten strach mnie paraliżuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zagiel - Twoja wypowiedz to takie szukanie punktow na \"nie\" ze slaba obrona punktow na \"tak\". I zakladanie ze jak juz tam bedziesz to usiadziesz, rozplaczesz sie i nie przestaniesz plakac. Wiesz co - z doswiadczenia wiem ze jak czlowiek zaczyna plakac to i konczy. Nie znalam (a mam juz prawie pol wieku) nikogo kto zaplakalby sie na smierc. Bedziesz plakac bo to normalne w Twojej sytuacji. I placz na zdrowie. Nie wolno wstrzymywac lez jesli pchaja sie do oczu. Placz, przerob te zalobe, zostaw ja za soba i zyj terazniejszoscia. Mieszkanie zimne i male. Ale bezpieczne. Nie ma w nim miejsca na znecanie sie psychiczne i fizyczne. Nie bedzie w nim leku o jego nastroj i o to co znow wymysli zeby Cie zgnebic. I postaraj sie wlasnie tak myslec. Nie - \"co trace\" ale \"co zyskuje\". A on sie raczej nie zmieni bo tego nie chce. Jemu wygodnie byc takim jaki jest. To Ty chcesz zeby sie zmienil ale nic tu nie zrobusz jesli on tez nie bedzie chcial. Niby po co ma chciec, zle mu z tym? Ustepowalas mu na kazdym kroku dla swietego spokoju, mial to czego chcial. To co Ty czujesz widocznie sie nie liczylo. Trzymaj sie, wyplacz, przecierp to rozstanie, rozczarowanie i wracaj do zycia. Ucz sie kochac siebie a nie wpadniesz juz nigdy w toksyczny zwiazek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Nie chce znów tych upokarzających kłótni Nie chce zeby kiedykolwiek mnie znów uderzył Nie chce słyszec jego przygłupiastych żartów\" Zagiel.......napisałaś czego nie chcesz,to już bardzo dużo,że wiesz czego NIE CHCESZ. Od tego zacznij. Przy nim niczego innego nie dostaniesz jak to co już Ci ofiarował,zadam jeszcze raz pytanie czy chcesz tak jeszcze np.10lat?? Kiedy poczujesz się bezpieczna wtedy dopiero poczujesz czego chcesz,kiedy przestaniesz się dusić. Teraz dusi Cię płacz,a czy nie dusiłaś się w jego obecności??? Oczywiście że tak inaczej by Cię tu nie było. Wiesz już czego nie chcesz,więc zacznij realizować swój plan. On się nie zmieni,możesz zmienić tylko siebie,to zdanie padało tu już chyba tysiąc razy ale to podstawa więc i niech pada dwa tysiące razy. Daj sobie szansę a zarazem i jemu jeśli to ważne dla niego tak samo jak dla Ciebie zacznie pracę nad sobą,pomimo tego ,że teraz Ci się wydaje że tracisz możesz zyskać. Ale nie żyj tą nadzieją i nie kieruj się nią w swoich decyzjach,zrozum jeśli on do tego nie \"stanie\" tzn że nie warto inwestować następnych lat. Poczytaj wypowiedzi kobiet, mamy za sobą naście lat takich związków i nic ,nic się nie zmienia. Bo co się może zmienić skoro my tylko mówimy,mówimy,czasami krzyczymy a potem płaczemy i płaczemy...... dla nich to odgłos jak brzęczącej i namolnej muchy. \"jestem za mloda na takie sesje \" Zgadzam się i nie zgadzam nikt nie jest wystarczająco stary żeby przez to przechodzić,bo nikt nie powinien przez to przechodzić,bo ludzie powinni być ludźmi ale nie są, są takie typy jak ten Twój i mój,inna kategoria..........żyją na zasadzie \"jak by jej tu dzisiaj dzień uprzyjemnić....\"i realizują swój plan.......tak kopią tak, kopią, aż wykończą psychicznie i pozbawią całej chęci do życia a my z każdym rokiem stajemy się coraz bardziej jego własnością....chcesz tego? A czy myślisz,że gdybyś była starsza byłoby Ci łatwiej przez to przechodzić..........mylisz się bardzo się mylisz byłoby jeszcze gorzej i będzie gorzej jeśli pozostaniesz w tym związku. A mieszkanie zimne i puste......tak wierzę Ci że tak jest,teraz tak jest ale kiedy włożysz swoje serce w jego wnętrze przestanie być zimne,będzie Twoje spokojne,bezpieczne i ciepłe.... Daj sobie szansę. I płacz płacz ile możesz jedno pewne nie zapłaczesz się,ja płakałam i wyłam.................... Ściskam serdecznie i przytulam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yeez 🖐️❤️:-) Dzięki Tobie i consekfencji ❤️ zaczynałam i pozwalałam dopuszczac do siebie powrót do mojego dzieciństwa ... Obie bardzo pomogłyście mi odnależć a właściwie zainteresowac się i zbliżyć się do mojej małej dziewczynki we mnie, która cały czas na mnie przez tyle lat czekała i cierpiała bardzo. ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️ Dziękuję wam bardzo z całego serca !!!!! Konieczny był powrót do przeszłosci , do mojego dzieciństwa aby zrobić z tym wszystkim raz na zawsze porządek , odważyłam się na to ale nie stało się to za jednym ruchem , przez cały czas bycia tu( przeszło 2 lata) na forum w końcu samo się \" odnalazło \" ; \" ujawniło\'\' TO co musiało byc \" posprzątane :-) Owszem , był lęk związany znowu z powrotem do bolesnych przeżyc i traum ale silniejsza była we mnie ta chęć żeby sobie pomóc i ulżyć... Wiele się tutaj nauczyłam ❤️🖐️ I to mnie zmieniło :-) Wydostałam sie WRESZCIE z jakiejs niemocy nieistnienia próżni lęku strachu , wiem brzmi dziwnie ale własnie tylko tymi krótkimi wyrazami mogę to wyrazić :-) :-) Zaczynam i uczę się interesowac samą sobą , idzie mi coraz lepiej czego kazdemu życzę aby również się udało , a jest to możliwe 🖐️ Popłakałam sie troche dzisiaj jak słuchałam piosenki Violetty Villas - Do Ciebie mamo - .......... Miłego dnia dla was wszystkich i pozdrawiam wszystkich mocno !!!!🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"To wielka rzecz, jeżeli się cierpi. Tylko wtedy masz naprawdę dość dotychczasowego życia. Możesz wykorzystać cierpienia, aby położyć mu kres.\" Zagiel, przed Tobą \"wizja\" zamieszkania we własnym pokoju, a przede mną, jak odchodziłam od mojego tyrana, stała wizja zamieszkania w domu samotnej matki - było to straszne ale tak zrobiłam, bo wolałam tam zamieszkać, ukryć sie przed nim niż zostać z nim. Mieszkałam tam ponad rok oczekując na własne mieszkanko i teraz mam ciasne ale własne i jestem szczęśliwa. Układam życie na nowo:) Także Twój pokoik może stać się ciepłym i przede wszystkim bezpiecznym azylem, na początek Ci wystarczy, potem jak już będziesz po tym wszystkim, poukładasz sobie życie, to mozesz poszukać sobie większego mieszkania. A życie BEZ NIEGO na pewno sobie poukładasz i będziesz silniejsza, bo to co nas nie zabije to nas wzmocni. Potrzeba \'tylko\" odwagi i samozaparcia, zdecydowania na 100% że nie chcę tak żyć, jak do tej pory. Lepiej w małym pokoiku sama, niż w willi z basenem z oprawcą... Ciekawe co u Karolinki, nie odzywa się?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KTOSSSSSSSSSSSSSSSSS
TYLKO JAK pozwolic odejsc tej małej dziewczynce we mnie??? ktora ciagle pragnie miłsoci ,zrozumienia,pogłaskania po głowie.... a dostaje w zamian samotnosc,pustke ,wykorzystanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Fajnie że
z nami jesteś Ewo, Twój styl jest jedyny w swoim rodzaju....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cholipa
goniac.. jak nie jestes z "branzy" to ja se dam uciac swoj swiezo wymanikirowany paznokiec, nooo;) ale jeszcze raz powiem ze bardzo sie ciesze z twojej obecności tu na forum dlaczego? wiadomo:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak, teraz wiem, dlaczego nie łapałam sensu wypowiedzi goniąc kormorany :D I prześlizgiwałam się :D Ja widzę to tak. Normalna, zdrowa osoba reaguje zawsze w sytuacji, kiedy czuje się krzywdzona. W różny sposób, przy różnych granicach ustalonych przez siebie. Osoby współzależnione czują się krzywdzone częściej, niż inni, ale rzadko reagują na wyrządzaną sobie krzywdę. To w kategoriach zewnętrznych. Wynika to z różnych powodów. Więc ja widzę problem w takich kategoriach. Jak zmotywować współuzależnioną osobę, by zaczęła wyznaczać granice i nie pozwalała siebie krzywdzić. I to nie jest nic dziwnego. W społeczeństwach zachodnich są do tego powołane różne instytucje. Mieliśmy przykład dziewczyny z Anglii, która zgłosiła pobicie przez męża. Reszta potoczyła sie lawinowo. Musiała np. podpisac umowę dotyczącą jej dzieci tj. że zapewni im ochronę. Nawet te dzieci mogłyby jej zostać zabrane, gdyby sie z tej umowy nie wywiazała. U nas oczywiście takiej opieki różnych służb nie ma. Nikt nie chroni w takim zakresie np. krzydzonych dzieci nawet wbrew bezradnej matce. Konsekwencje są takie, jakie znamy. Więc w naszym kraju jedyna najczęściej pomocą jest zmotywować osobę współuzależnioną, by zadbała o swoje interesy. A moim właściwie celem jest, by zadbała najpierw o interesy swoich dzieci. I tutaj przechodzimy do sposobów realizacji. Otóż dyskusja na ten temat jest bez sensu. Bo każdy może mieć swoje zdanie na ten temat. I dla różnych współuzależnionych w różnym czasie mogą trafiac inne argumenty czy metody. Więc dyskusja o przewadze Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy jest bez sensu. :D Nie ma reguł, po prostu. Każdy pomaga tak, jak umie. A potrzebujący może dokonac wyboru, z jakiej pomocy chce skorzystać. Najczęściej najlepiej jako pomocnicy sprawdzają się osoby, które same przeżyły cos podobnego. Dlatego np. dla alkoholików często pracuja psychologowie np. DDA. Bo lepiej rozumieją, bo sami pamiętają, jak to było. I na swoim przykładzie wiedzą, co najlepiej pomaga. :D Choć oczywiście nie wszystkim tak samo. Wiadomo, że współczująca, głaszcząca osoba, choć może konstruktywnie nie pomoże, to raczej też i na pewno nie zaszkodzi. :D Natomiast jedno jest pewne, wspóluzależnienie to nie jest norma, to zachowanie na pograniczu choroby psychicznej. Bo nikt normalny nie pozwoli siebie poniżać i krzywdzić, i jeszcze wmawiać sobie, że kocha swojego oprawcę :D Więc jedynie praca nad sobą, moim zdaniem raczej z koniecznością wsparcia przez psychologa czy psychiatre jest jedyna drogą. Przebudzenie :D A póżniej konstruktywna praca :D I dobre jest to, co nas rozwija. Obojętnie jak to nazwiemy i jaka drogą tam dojdziemy. :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jeszcze jedna rzecz. Ja dzielę się tylko swoim doświadczeniem. I nic więcej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jesli o emocjach mowa... Dobra sztuka powinna wzbudzac emocje - bo wlasciwie po to jest. I jesli tworca stanie na wysokosci zadania - to otrzyma nagrode za swoj trud w postaci wywolanych emocji u odbiorcy. Tak ja widze sztuke pod kazda postacia. Ma we mnie wzbudzic emocje. A teraz, kiedy jestem bardziej swiadoma - moge je obserwowac. Sa to emocje nie dotyczace mojego zycia - tylko sztuki. Teraz dopiero widze jak bardzo pozytywne jest to przezycie i jak wiele moze nam dac. Odkryc owa mnogosc doznan w nas - od skrajnego obrzydzenia po skrajne wzruszenie az po nieskrepowana radosc. Wczoraj obejrzalam film ktory mnie wzruszyl jak nic dotad - i pozwolilam sobie na to uczucie. Odczuc je do glebi. Niesamowicie \"uzdrawiajace\" doswiadczenie - pozwolic sobie na takie swoiste \"katharsis\". Rzadko zdarzaja sie takie \"perelki\" w kinematografii - jestem ich lowca. Powiem Wam ze wylacznie kino europejskie ma cechy wywolywania prawdziwych emocji - a jesli jest to jus produkcja hollywoodzka to rezyserowana przez Europejczyka (przyklad Michaela Haneke i jego remake\'u wlasnego filmu \"Funny Games\"); kino azjatyckie tez posiada te cechy choc nie trafia tak do mnie z racji odmiennosci kultur. Film o ktorym mowie ma tytul \"Arvacska\", produkckji wegierskiej z 1976 roku. Akcja dzieje sie w latach 30 ubieglego stulecia i opowiada o 8-letniej dziewczynce, corce nieznanych rodzicow ktora tula sie od rodziny do rodziny po sierociniec doznajac wielu krzywd. Film nie jest nakrecony melodramatycznie, lzawo - bardziej jako kronika faktow - i byc moze poprzez te technike ma bardziej dramatyczna wymowe. Napisy angielskie ale miejscami sa w nich \"dziury\" (choc chyba nie w istotnych momentacvh akcji) - wlasnie go wrzucam a napisy polskie zrobie sama. Jestem ciekawa reakcji innych na ten obraz - ile osob odbierze go podobnie, ile obojetnie. Faktem jest ze film porusza pewne problemy z ktorymi ja sama sie borykam - i byc moze obejrzany tu i teraz wzbudza az tak ssilne emocje podczas gdy w innym czasie, innych warunkach pewnie mniej by mnie poruszyl (ale ze poruszylby - nie mam watpliwosci).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie dziewczyny! Jak miło was tu znaleźc-nie wchodziłąm na topik z pół roku. MIłoWas znaleźć-i zarazame smutno, bo to oznacza, że sytuacja nie zmieniłą się i że jesteście w kręgu przemocy psychicznej- może się mylę,ale chyba jeśli wciąz jest potrzeba pisania ,to problem gdzieś tkwi... Ja, z chwilą odejścia od M-po 12 latach! -przestałam tak czestpo jak kiedyś odwiedzać topik, a ostatnio wcale nie...buszuję za to na forach :\"dom i ogród\", \" Slub i wesele\". Rany,jestem chyba szczęśliwa. Jak bardzo różni się toksyczny związek od normalnego.Jak bardzo różni się nasze samopoczucie w normalnym związku od tego w toksycznym. Pamiętam-nieprzesapne noce,wieczna huśtawka, niepewnośc, strach,paniczny lęk-teraz od dawna,dawna nie czułąm żadnegj z tych emocji. zamiast tego jest spokój,pewność i równowaga. Mój eks-M próbuje jątrzyć-np. wysyła do nas ohydne smsy, szkalujące mnie i nas w ogóle, śledził mnie w mieście, itd, itp. Ale już nie jest w stanie zaszkodzić.Już nie. teraz dopiero widze,jak cholernie chore to było. Jak wielka jest różnica, na Boga! Pozdrawiam Was, kochane. Jestem z Wami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kiwii 🖐️ :-) Jak bardzo różni się toksyczny związek od normalnego.Jak bardzo różni się nasze samopoczucie w normalnym związku od tego w toksycznym. To tak jakby znależć się w dwóch innych wymiarach - w toksycznych związkach - męczarnie, w normalnym związku - swobodne oddychanie i szacunek. Kiwii , niech twoje szczęście trwa ! ciesz się nim, korzystaj z odczuwania w sobie szczęscia które juz jest w tobie , cieszę się razem z tobą że pokonałas napewno wiele żeby do niego dotrzeć i pozwolić mu zaistnieć !! ❤️🖐️ Pozdrawiam cie serdecznie :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dużo zależy od tego, jakimi otaczamy się ludzmi. Jak we wspinaczce. Zdobywając jakiś szczyt, trzeba zabrać ze sobą ludzi: noszą bagaż, rozbijają obozy, podtrzymują haki i czekany. Są niezbędni. Tylko ostatni odcinek drogi pokonujemy sami lub w towarzystwie dwóch, trzech osób. Tak samo w życiu. Trzeba wiedzieć z kim się wspinać. [ Jan Kulczyk]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×